*** Oczami Nelly ***
Dlaczego on jest tak cholernie uporczywy?! Potrzebuję snu, nie rozmowy telefonicznej!
Ale sygnał nie urwał się ani na moment, a nie chciałam, żeby obudził resztę dziewczyn. W końcu to mój telefon i powinnam była go odebrać. Nie patrząc nawet na ekran przyłożyłam telefon do ucha.
- Słucham. - Wymruczałam.
- Może mnie pamiętasz? Byłem na twoich urodzinach...
- W zagadki bawić się będziemy?! - Warknęłam i rozłączyłam się.
Tak, to nie było miłe, wręcz chamskie. Tyle tylko, że ja na prawdę nie miałam humoru na żadne zgadywanki, ani rozmowy telefoniczne. Powiedzmy sobie szczerze, nie miałam ochoty na nic. Cholernie bolała mnie głowa, trochę mniej reszta ciała i jeszcze ta noga... Prawie nic nie pamiętam z tamtej nocy, ale wiem jedno, czuje się okropnie, a wyglądam pewnie jeszcze gorzej...
Po około 15 minutach leniwie zwlekłam się z łóżka i zabierając po drodze parę swoich rzeczy, udałam się do łazienki. Wybrałam tą na korytarzu, żeby nie obudzić dziewczyn. Szerokim łukiem ominęłam lustra znajdujące się już w jej środku. Zrzuciłam z siebie brudne ubrania, zdjęłam biżuterię i weszłam do wanny, do której wcześniej nalałam dużo gorącej wody. Weszłam do niej i oparłam głowę o zimną jej krawędź. Siedziałam tak już około 5 minut, a moje samopoczucie stopniowo się poprawiało. Zdążyłam też pomasować swoją kostkę, której ból już praktycznie całkiem ustał. Po około 20 minutach relaksu, który umilałam sobie własnymi coverami dosyć mocnych kawałków, stwierdziłam że mam dosyć. Wyszłam z wanny, owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam zmywać resztki wczorajszego makijażu. Potem przyszła kolej na umycie zębów i osuszenie ręcznikiem włosów, które spięłam w koka. Wytarłam ciało do sucha i nałożyłam na siebie bieliznę, a na nią luźną krótką koszulkę i spodnie dresowe. Zebrałam jeszcze swoje rzeczy i mogłam wychodzić. Wróciłam do mojego i dziewczyn pokoju, zrobiłam porządek ze swoimi manatkami i trochę ogarnęłam pomieszczenie. Wzięłam silną tabletkę na ból głowy i udałam się na dół w celu wyproszenia czegoś do jedzenia. Niestety głód się odezwał, a nasza kuchnia nie była zaopatrzona w nic konkretnego. Chwilę trwało zanim znalazłam drzwi prowadzące do kuchni. Nareszcie! Niepewnie weszłam do środka:
- Przepraszam...? - Zaczęłam.
Wszystkie pięć starszych pań, zwróciło się w moim kierunku.
- Głodna? - Zapytała jedna z nich.
Pokiwałam głową.
- Chodź. - Wzięła mnie za rękę, a po chwili został mi wręczony talerz ze stosem kanapek.
- Pewnie po wczorajszej ekscytującej nocy wszyscy jesteście głodni. - Usłyszałam głos drugiej z pięciu pań.
- Przepraszam, jeżeli byliśmy... - Zaczęłam zmieszana. Tak, na pewno byliśmy...
- Nie, nic nie szkodzi. - Przerwała mi i posłała ciepły uśmiech.
Gdyby podchodzili tak do tego wszyscy ludzie... byłoby o wiele lepiej.
- Dziękuję bardzo! - Również się uśmiechnęłam i chciałam już wyjść, ale usłyszałam:
- Zaczekaj!
Moja poprzednia rozmówniczka podeszła do mnie i wcisnęła mi słoik Nutelli i dwie łyżki.
Ponownie podziękowałam i zaczęłam ostrożną wędrówkę na nasze piętro, swoją głowę zajmując rozmyślaniami. Po pierwsze, skąd ta pani wiedziała, że uwielbiam Nutellę, a po drugie dlaczego dostałam dwie łyżki, a nie jedną? Może widziała mnie i Justina? Ale z kolei gdzie i kiedy? A z resztą, to nie jest teraz ważne. Muszę zająć się kanapkami a potem Nutellą. W końcu wdrapałam się na schody...
*** Oczami Justina ***
Obudziłem się około godziny 12.00 i pierwsze co zrobiłem po zlezieniu z łóżka, to wzięcie długiej i gorącej kąpieli, która mniej więcej przywróciła mnie do normalności. Kolejnymi czynnościami było ogólne ogarnięcie się i swoich rzeczy. Wszyscy kumple jeszcze spali, a do dziewczyn na razie nie zaglądałem. Najpierw musiałem udać się do kuchni. Otworzyłem lodówkę, ale jedyne co tam zastałem to rozczarowanie. Po chwili zastanowienia, postanowiłem, że udam się do kuchni na dole i tam coś wyżebram. Miałem już schodzić, gdy na swojej drodze spotkałem stos kanapek, który niezmiernie ucieszył mój pusty żołądek, ale to co chowało się za nim ucieszyło mnie jeszcze bardziej.
- O! Moje kochanie już wstało!!! - Uśmiechnąłem się.
- Nie drzyj się tak Idioto, bo wszystkich obudzisz i weź ode mnie te kanapki! - Warknęła.
- I jest nie w humorze? - Zapytałem trochę niepewnie, robiąc to, co mi rozkazała.
Spojrzała na mnie zdziwiona i w tym momencie stwierdziłem, że te kobiety są jednak dziwne... Postawiłem talerz z kanapkami obok nas, bo był dosyć ciężki i zapytałem:
- Mam ponowić wcześniejsze pytanie?
- Co ci da moja odpowiedź? - Zmrużyła swoje duże oczy.
Zastanowiłem się chwilę, żeby nie palnąć głupstwa i powiedziałem:
- Chcę po prostu wiedzieć, czy mam zachowywać się tak jak zawsze, czy może mam być bardziej ostrożny...
Popatrzyła na mnie z nieukrywanym rozbawieniem, na co ciężko westchnąłem. Ugh! Zawsze, gdy chcę powiedzieć coś dobrze, wychodzi mi to zupełnie odwrotnie!
- Jestem w humorze. - Oznajmiła, szturchając mnie i tym samym wyrywając z zamyślenia.
- Jak dobrym? - Zapytałem unosząc brew.
- Myślę, że odpowiednio dobrym, żebyśmy mogli być szczęśliwi. - Przeciągnęła.
- Pomogłaś. - Parsknąłem.
Pociągnęła mnie za koszulkę, zmniejszając odległość między nami i słodko mnie pocałowała. Rozłączyła nasze usta, ale ja dalej pozostawałem w swoim świecie. Pstryknęła mi palcami przed twarzą, przywołując do rzeczywistości.
- Nie lubię jak to robisz. - Poinformowałem.
- Ja też nie lubię, jak nagle przerywasz i mówisz mi, że się za bardzo wkręciłam. - Pokazała mi język.
Przytuliłem ją od tyłu, kładąc brodę na jej ramieniu i powiedziałem:
- Postaram się nad tym zapanować. Ale wiesz...?
Wzruszyła ramionami.
- Na prawdę lubię, kiedy tak się wkręcasz. - Pocałowałem ją w policzek.
Pokiwała na mnie głową, wyswobodziła się z moich objęć i zapytała:
- Co z tym robimy?
- Yyy... A co można robić z kanapkami? - Zaśmiałem się.
Nel udała zamyśloną, a po chwili odrzekła:
- Lepiej żebyśmy nie robili nic innego poza jedzeniem ich. - Uśmiechnęła się szeroko.
- Ale tutaj?
- A gdzie? Wolę, żebyśmy nikogo nie budzili...
- No w kuchni.
- W lodówce?!!
Zaczęliśmy się śmiać. Faktycznie, w "kuchni" nie było nawet stołu.
Usiedliśmy na korytarzowej podłodze, a jedyne co nas dzieliło, to wielki stos kanapek, który stopniowo się zmniejszał.
- Ej! Musimy zostawić coś dla reszty! - Oznajmiła Nelly, zabierając mi talerz.
Zrobiłem smutną minkę, próbując pogodzić się ze swoim smutnym losem.
- Idziesz ze mną? - Spytała wstając.
- Mhm. - Poszedłem w jej ślady.
Szła przede mną, a mój wzrok skupiał się tylko na jednym punkcie...
- Do czego tak wspaniale kręcisz swoim cudownym tyłkiem? - Spytałem, otwierając jej drzwi.
- Nie przesadzaj. - Prychnęła.
- Akurat mówiąc o twojej dupci nie da się przesadzić. - Uśmiechnąłem się zadziornie.
- Kręciłam nią do "Faded" - Tygi. - Wzruszyła ramionami.
Odstawiła talerz, a następnie otworzyła lodówkę, zapewne szukając czegoś do picia.
A butelka soku musiała stać akurat na samym dole!
- Nie rób mi tego... - Wyszeptałem kierując te słowa zarazem do Jerry'ego i do Nelly.
Nie chciałem, żeby to usłyszała, ale było inaczej. Odwróciła się do mnie z butelką soku w ręce i malującym się zdziwieniem na twarzy. Och... Ona na prawdę nie zdaje sobie sprawy z tego, co potrafi z robić z dosłownie każdym facetem!
Pokiwała głową, postawiła butelkę na blacie i zaczęła otwierać po kolei każdą szafkę. Aż doszła do tych na dole.
- Nel, co ty do cholery robisz?! - Warknąłem.
- Kubków szukam? - Podniosła się zirytowana z powrotem do pozycji pionowej.
- Przestań już. - Rozkazałem, próbując opanować chęć zgwałcenia jej na tym pieprzonym blacie.
- Okej! - Wzruszyła ramionami, odkręciła butelkę i zaczęła pić.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby się tym sokiem nie oblała. Bo skutkiem jej słodkiej niezdarności było, ściągnięcie koszulki...
- Oczy mam wyżej. - Zaśmiała się, po tym jak już chyba od kilku minut wgapiałem się w jej piersi.
- Wiem. - Burknąłem, dalej nie odrywając wzroku od tych idealnych piękności.
Dziewczyna zbliżyła się do mnie, zarzuciła ręce na szyję i zaczęła namiętnie całować moje usta, zabierając mnie do raju.
Spojrzałem na Nel, oblizując usta, a ona właśnie powstrzymała się przed kolejnym pstryknięciem. Oboje zaśmialiśmy się.
- Za dwadzieścia minut bądź już gotowy i spakuj coś bo wracamy późno. - Rzuciła jeszcze przed wyjściem i zniknęła gdzieś na korytarzu.
Chwilkę analizowałem jej rozkaz i udałem się do mojego i chłopaków pokoju.
Oczywiście spali wszyscy, bynajmniej tak mi się wydawało...
W ciągu zaledwie kilku minut ogarnąłem się i wrzuciłem do torby najpotrzebniejsze według mnie przedmioty. Miałem już iść po Nel, ale ona wyprzedziła mnie i zjawiła się w moim pokoju. W samym staniku...
- Zapnij mi ramiączko, bo sama nie umiem, a nie chce mi się stanika ściągać. - Westchnęła. odwracając się plecami do mnie, a przodem do reszty chłopaków. I nagle wszyscy się obudzili, błyskawicznie siadając na łóżkach. Nie trudno jest zgadnąć, na którym punkcie skupili swoje spojrzenia. Obserwowałem reakcję Nel, która się słodko do nich uśmiechnęła. Pochyliła się do przodu, rękoma "ściskając" swoje krągłości i przesyłając gapiom całusa. Potem wyprostowała się, złapała je dłońmi i potrząsnęła nimi.
- Fajne, co nie? - Zapytała.
Oniemiali pokiwali tyko głowami.
- Ale są własnością Justina! - Pokazała im środkowy palec, śmiejąc się z nich i opuściła to pomieszczenie.
Uśmiechnąłem się dumny z jej reakcji, szczególnie ten końcowej, zabrałem plecak i również wyszedłem.
- Co to miało być? - Zapytałem z rozbawieniem.
- Frajerzy... - Westchnęła i znów zaczęła się śmiać.
- Jesteś niesamo... - Chciałem dokończyć, ale przerwałem sam sobie pytaniem:
- Co robisz...?!
- Sprawdzam, czy masz telefon. - Oznajmiła, wyciągając ręce z moich kieszeni.
- No właśnie! Zapomniałem... - Odwróciłem się, chcąc wrócić do pokoju, ale Nelly złapała mnie za rękę. Wróciłem do niej, a ta wyjaśniła:
- Nie bierz go, ja też nie brałam... - Poprosiła.
W sumie powinienem być możliwie cały czas po dostępem, ale mogę zrobić wyjątek. Dla niej mogę zrobić wszystko...
- Ok. A gdzie idziemy? - Spytałem ciekawy.
Przecież Nelly chyba nie znała tego miejsca, ja zresztą też nie...
Wyszliśmy z hotelu, ulica była pusta i spokojna, a pogoda zapowiadała się świetnie.
- Dociera w ogóle do ciebie to, co dzisiaj mówię? - Kolejne pytanie, na które nie uzyskałem odpowiedzi.
- Nel! - Szturchnąłem dziewczynę.
Spojrzała na mnie, ale jej wzrok nadal nie był obecny. Postanowiłem więc dać jej spokój. Ale tylko taki chwilowy.
Niezbyt wiedziałem, gdzie jesteśmy, a już tym bardziej dokąd zmierzaliśmy. O ile Nelly w ogóle wyznaczyła jakiś cel lub cele.
Tak, więc szedłem przed siebie, a dziewczyna trzymała się obok. Oboje milczeliśmy i trwało to już jakieś 15 minut.
Nagle Nel...
Nagle Nel.....
OdpowiedzUsuńCo "nagle Nel"??! Czy ty musisz mi to robić? Nie dość, że rzadko dodajesz rozdziały to jeszcze każesz mi czekać na następny 2 długie, męczące tygodnie??! Ale i tak cię kocham ;* <3