czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 45

Bo przecież to głupie tak nagle wkroczyć w czyjeś życie... Ale Justin tego chciał, potrzebował mnie, a ja nie chciałam go zawieść.

Dochodziła 21.00, pożegnaliśmy się już ze wszystkimi, co dla mnie było trudniejsze niż dla JB. Ale w końcu on ciągle się z kimś żegna...
O 21.30 byliśmy już na parkingu, na którym znajdował się nasz Tour Bus. Zdążyłam jeszcze po drodze wpaść do sklepu po swoje ulubione cukierki.
- Bez nich nie przeżyjesz? - Zaśmiał się mój chłopak.
- Haha... Może uda mi się nimi kogoś przekupić?
- Znając ich, to znikną w mgnieniu oka.
- Dlatego mam trzy paczki. - Powiedziałam dumna.
Jus cmoknął mnie w policzek i po schowaniu walizek, mogliśmy wchodzić już do pojazdu.
Ledwo weszłam do środka, a wszyscy na przywitanie uściskali mnie. Nie ukrywam, ale to było strasznie miłe! Każdy przedstawił mi się, mimo iż niektórych już znałam.
Podróżować mieli z nami Kenny - ochroniarz Justina, Dan - jego gitarzysta, Lucas, Joe John - tancerze i brat Lucasa - Max.
Zapowiadało się fajnie.
Usiedliśmy na swoich miejscach, ja z JB na tyłach i bus ruszył.
- Jesteś inna. - Oznajmił mi Lucas.
- To znaczy?
- Nie jesteś jedną z tych laluni, z którymi umawiał się wcześniej Jus.
Bieberowi najwidoczniej nie spodobało się, to co powiedział chłopak, bo skarcił go wzrokiem. Zignorowałam to.
W sumie faktycznie nie jestem taką lalunią. Tym bardziej teraz, bez makijażu, w dresach i niechlujnym koku na głowie.
- Jesteś Belieber? - Zapytał Max.
- Tak. - Odpowiedziałam uśmiechnięta.
- Wyjątkowo śliczna ta twoja Belieber. - Joe zwrócił się do Justina.
Ten pokiwał tylko głową.
- To co będziemy robić w tę noc? - Odezwał się John.
Wzruszyłam ramionami, a w oczach Jusa nagle pojawiły się iskierki.
Spojrzałam na niego podejrzliwie. a on zaczął:
- Bo Nelly miała wczoraj osiemnastkę...
- Wszystkiego najlepszego! - Przerwali mu.
Uśmiechnął się i mówił dalej:
- I mamy dużo filmików z imprezy, moglibyśmy je teraz obejrzeć.
- Chyba nie mówisz poważnie?! - Walnęłam go.
- Jak najbardziej poważnie. - Wstał i podłączył telefon do telewizora.
Zabrał ze sobą pilota i wrócił.
- Będzie fajnie! - Max puścił mi oczko.
Jego na razie lubiłam najbardziej.
Zaczęliśmy oglądać wszystkie filmiki, jeden po drugim, było ich na prawdę dużo, ale mieliśmy sporo czasu. Ciągle śmialiśmy się z różnych zachowań i różnych osób. Z tego jak goniłam Biebera, albo z innych różnych zadań.
No i na ekranie telewizora pojawił się filmik, na którym tańczyłam dla Justina. Niby nic wielkiego, ale oni ciągle się na mnie gapili, a ja czułam się nieswojo wśród samych chłopaków. Jus przejechał po mnie swoim wzrokiem, przygryzając dolną wargę.
- Nie nakręcaj się. - Upomniałam go, uśmiechając się.
- Chcę cię tylko pocałować... - Wyszeptał, przylegając swoimi ustami do mojej szyi.
Otwierałam buzię, żeby coś powiedzieć, ale Joe był szybszy:
- Nam to nie przeszkadza! Prawda?
Inni pokiwali tylko głowami i zajęli się oglądaniem reszty nagrań.
Poczułam na swoim dekolcie język chłopaka. Wzięłam głęboki oddech.
- Justin... - Wyszeptałam błagalnie.
- Twoja bezsilność w pewnych momentach jest cholernie podniecająca. - Powiedział tym swoim seksownym głosem, przez który na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
Spojrzał w moje oczy i powiedział, jakby zafascynowany:
- Są teraz prawie granatowe...
Zamknęłam je i westchnęłam.
- Co się dzieje? - Zapytał.
- To nie fair! Bo one mnie ze wszystkim zdradzają.
- Będę mógł cię bardziej zrozumieć, a uwierz mi, to nie jest łatwe. - Oboje zaśmialiśmy się.
- Chciałabym zatrzymać czas... - Oznajmiłam i coś we mnie pękło. Ja tak najzwyczajniej w świecie zaczęłam płakać. Chciałam, ale nie potrafiłam tego powstrzymać. Chyba po prostu teraz dotarło do mnie, że życie nie jest bajką, a nasza przyszłość jest cholernie niepewna. A ja tak chciałam, żeby była wspólna...
Justin nie zadawał mi teraz zbędnych pytań, bo pewnie doskonale mnie rozumiał. Oboje byliśmy przecież w tej samej sytuacji.
Przytulił mnie do siebie mocno i po cichu mówił:
- Nelly, ja cię kocham i czuję, że ty to odwzajemniasz. Jesteś mi najbliższą osobą na tej Ziemi i za nic w świecie nie pozwolę, żeby ktoś nam to zniszczył lub odebrał. Będę bronił naszej miłości, szczęścia, przyszłości. Będę bronił ciebie, bo jesteś dla mnie wszystkim. Kocham cię, bardzo...
Mogłam dostrzec łzy w jego oczach. Przytuliłam go jeszcze bardziej i powiedziałam:
- Nie wiem, czy jestem na tyle silna, żeby to przetrwać...
- Ja uważam, że jesteś silniejsza ode mnie. - Lekko się uśmiechnął.
Odwzajemniłam to i zaproponowałam:
- Możemy to sprawdzić...
Zaczęliśmy siłować się na rękę i oczywiste było to, że przegrałam. Humor poprawił mi się trochę, bo Jus zaczął siłować się z resztą, aż w końcu trafił na Kenny'ego i właśnie z nim jedynym przegrał.
Powróciliśmy do oglądania filmików z imprezy i rozweseliłam się na dobre.
"Co ma być, to będzie!" - hah... żałosne, ale na razie właśnie to stwierdzenie mi pomagało.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos JB:
- O czym tak intensywnie myślisz? - Uśmiechnął się.
Przeniosłam wzrok na niego i przemknęło mi przez myśl, że jest trochę naiwny, dziwne...
Posłałam mu lekki uśmiech i zapytałam:
- A co?
- Miałaś tak cholernie nieobecny wzrok...
- Błądziłam gdzieś daleko.
- Też tak czasem mam. - Pocałował mnie w czoło.
- Ktoś, kto cię nie zna mógłby stwierdzić, że jesteś nienormalna... - Dodał po chwili.
- I miałby rację.
- No w sumie całkiem normalna to ty nie jesteś. - Zaśmiał się.
- Czasem potrafię się całkowicie wyłączyć...
- Dalej cię kocham! - Złożył na moich ustach słodkiego buziaka.
Znów powróciliśmy do oglądania filmików, bo na prawdę dużo tego było...
- Zrobiłabyś mi herbatki? - Poprosił Justin.
- Jeśli z moim wielkim tyłkiem zmieszczę się do tej mini kuchni, to owszem. - Zaśmialiśmy się.
- Wiesz, że go uwielbiam... Jest...
- Nie kończ! - Uprzedziłam go i ruszyłam przed siebie, w stronę tej kuchni.
Szybko zrobiłam ten napój, a tego co stało się potem wolałabym raczej nie pamiętać...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz