*** Oczami Justina ***
Stałem na środku pustego Tour Busa i analizowałem każde słowo Nelly. Faceci już chyba tak mają, że wszystko dociera do nich po czasie. Ja nie byłem inny. Szkoda, bo przez to mogłem stracić to, co dla mnie najważniejsze.
Mówiąc, że byłem na siebie zły, to o wiele za mało. Byłem na siebie cholernie wściekły. Po raz kolejny zraniłem ją. Tym razem swoim brakiem zaufania. A przecież Nel mnie kocha i udowadnia mi to w każdej sekundzie, którą ze mną spędza. I jeszcze to, co mi przed chwilą powiedziała...
Ona zdecydowanie jest najwspanialszą dziewczyną na całym świecie. Najodpowiedniejszą dla mnie. I przecież nie mogę pozwolić jej odejść. Ja tego nie chcę! Kocham ją.
Ja nie wiem, co jest ze mną nie tak... Dlaczego do cholery nie powiedziałem jej tego, gdy ponad pięć minut czekała na moją reakcję?!
Usiadłem i wziąłem kilka głębokich oddechów, aby się uspokoić. Nelly była pewnie na zewnątrz, ale nie było szans, żeby odeszła gdzieś dalej. Zatrzymaliśmy się na kompletnym zadupiu bez zasięgu. Chociaż znając ją i jej szalone pomysły mogła ruszyć gdzieś pieszo. Uśmiechnąłem się lekko i skierowałem się do wyjścia z nadzieją, że uda mi się z nią porozmawiać i że wszystko się ułoży pomyślnie dla nas obojga. Chodzi mi tu o to, że będziemy razem... Nie wiem czy w tym przypadku mogłem mieć jakąkolwiek nadzieję, bo Nel jest bardzo nieprzewidywalna.
Wyszedłem z pojazdu i ruszyłem w jej kierunku. Siedziała na swojej walizce, tyłem do nas wszystkich, nie widziała mnie. Odgarnąłem jej włosy na lewą stronę, nawet się nie poruszyła. Stanąłem przed nią, ale nie podniosła głowy, by na mnie spojrzeć.
Skąd ten spokój i obojętność?! Kilkanaście minut temu była jedną wielką bombą emocjonalną! I weź tu zrozum kobiety...
Kucnąłem przed Nel, położyłem ręce na jej kolanach, ona zaś swoimi podpierała brodę. Wyglądała na obrażoną. I śmiało mogę powiedzieć, że jej ciemnoniebieskie oczy nie wyrażały nic.
- Kocham cię i przepraszam, że nie byłem pewny twoich słów. Ja po prostu... - Zacząłem, ale dziewczyna przerwała mi.
- Wiem, ja to wiem. Zaufałeś wielu osobom, ale większość z nich podle to wykorzystała. Tyle tylko, że ja nie jestem tą większością. Myślałam, że o tym wiesz. - Westchnęła.
- Teraz już wiem, jeszcze raz przepraszam. Dziękuję, za to co powiedziałaś. Do końca przekonałaś mnie, że jesteś najcudowniejszą dziewczyną na świecie.
- Przesadzasz. - Oznajmiła chłodno.
- Ja cię na prawdę kocham i chcę być z tobą! - Powiedziałem stanowczo.
Wreszcie na mnie spojrzała. Jej milczenie doprowadzało mnie do szału. Miałem ochotę nią mocno potrząsnąć, żeby wreszcie się odezwała, ale zamiast tego zapytałem:
- Kochasz mnie?
Słysząc moje pytanie, energicznie wstała.
Spojrzała na mnie, biorąc głęboki oddech. Jej oczy były już granatowe, to nie wróżyło dobrze. Nie dla mnie...
- Czy ty do cholery musisz zadawać mi tak irytujące mnie pytania?! - Krzyknęła, wyrzucając swe ręce w powietrze.
Znowu uwaga wszystkich skupiła się na nas.
- Nie dociera do ciebie to, że jesteś jedynym, którego kocham?! - To zdanie wypowiedziała, zaciskając pięści na materiale mojej koszulki.
Wpatrywałem się w jej piękne czarne oczy.
- Jesteś dla mnie wszystkim. Wiem, że mnie kochasz i nie chcę tego stracić...
- To się do cholery jasnej zamknij! - Krzyknęła, odpychając mnie od siebie.
Zdziwienie pojawiło się na mojej twarzy. Teraz to już w ogóle jej nie rozumiałem.
- Wystarczyłoby gdybyś powiedział przepraszam, kocham cię. Nic więcej!
- Ja już na prawdę nie wiem czego ty ode mnie chcesz! - Uniosłem się.
- Zaufania i miłości. - Oznajmiła nadzwyczaj spokojnie.
- Masz to!
- Doprawdy? - Zadrwiła, obracając się wkoło, jakby czegoś szukała.
- Nie denerwuj mnie. - Ostrzegłem ją.
- Bo co? Pan Bieber stanie się nieprzyjemny? - Dalej brnęła w to całe gówno.
- Jesteś moim przekleństwem. - Powiedziałem, przyciągając ją do siebie.
Stanęła na palcach, bo była trochę niższa ode mnie, spojrzała w moje oczy, po czym odrzekła:
- I vice versa, Kotku!
Och! Ona jest niemożliwa!
Odsunęła się i usiadła na swojej walizce. Nadal mieliśmy obserwatorów, którzy rozsiedli się na trawie w pobliżu. Jakoś szczególnie mnie to nie interesowało, Nel chyba też nie.
Dziewczyna rozpuściła swoje czarne włosy, dotąd spięte w luźnego koka. Pochyliła głowę do przodu a w wiszące swobodnie włosy, wplątała swoje palce. Wzięła kilkanaście głębokich oddechów, myślałem, że się już uspokoiła. Zbliżyłem się trochę i zapytałem:
- Jesteś na mnie zła i obrażona?
Mogłem się jednak w ogóle nie odzywać.
- Zła i obrażona na swoje życie. - Odpowiedziała.
- Czyli nie na mnie? - Spytałem z nadzieją.
Podniosła się i stanęła na przeciwko mnie.
- Jesteś jego częścią! Idioto pieprzony... - Warknęła i chciała się oddalić.
Złapałem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie. Jej oczy były mocno czarne. Czułem jej gorący oddech na swoich ustach.
- Nie zachowuj się tak! - Rozkazałem.
- Bo? - Miała jeszcze czelność zapytać.
- Bo to nie ty tu rządzisz! - Ścisnąłem mocniej jej nadgarstki.
- Jestem silniejsza od ciebie. - Powiedziała dumnie.
- Czyżby? - Dalej trzymając ją, pchnąłem na ścianę Tour Busa i przycisnąłem do niej.
- Po pierwsze: nie boję się ciebie. Po drugie: jesteś ode mnie zależny, a ja mogę to wykorzystać. - Złośliwie uśmiechnęła się.
- Może... ale nie pozwolę ci rządzić! - Oznajmiłem.
- Nie będę wykonywała twoich rozkazów. - Powiedziała uparcie.
- Sama będziesz robiła, to co ja zachcę. - Stwierdziłem.
- Tylko pamiętaj, że to działa w obie strony. - Zagroziła.
- Nie jesteś tą, którą powinienem kochać. Ale ja to kurwa właśnie robię! - Uśmiechnąłem się do niej, a już sekundę później nasze usta zostały przeze mnie połączone.
Zacząłem ją namiętnie całować i nie musiałem długo czekać, aż się do tego włączy. Oddawała i pogłębiała każdy mój pocałunek. Niestety w końcu musieliśmy to przerwać...
- To może być niebezpieczne. - Ostrzegłem, ale i tak od dawna było już za późno.
- Ale ja tego chcę. - Powiedziała.
Jej oczy wróciły do swojego naturalnego koloru. Przytuliła się do mnie mocno. Na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy. Zacząłem nami kołysać i wymruczałem:
- Mmm... Dobrze mi tak.
Nelly cicho się zaśmiała. Uwielbiam jej śmiech.
- Co powiesz na to, żebym cię dziś ze wszystkimi poznał? - Zaproponowałem.
- Spoko!
- Skąd ten entuzjazm? - Uśmiechnąłem się.
- Wreszcie mogłam ci wszystko powiedzieć i myślę, że teraz będzie mi po prostu łatwiej.
Od dziś możesz czytać ze mnie jak z otwartej księgi. - Posłała mi krzywy uśmiech.
- Chyba jak z otwartej zaszyfrowanej księgi. - Westchnąłem, powodując śmiech dziewczyny.
Wspólnie z resztą wróciliśmy do pojazdu, który ruszył w dalszą drogę. Między mną, a Nelly relacje były już mniej wybuchowe i można powiedzieć, że wróciliśmy do naszej normalności. O ile tu o czymś takim jak normalność można w ogóle mówić. Tak szczerze to Nel jest szaloną dziewczyną, ale ja to w niej po prostu kocham. Jest idealna pod każdym względem.
Energia rozpierała ją już za bardzo. W Tour Busie rozbrzmiała mocna muzyka Bon Joviego. I już wiedziałem, że Nelly dogada się z Danem. Oczywiście piosenki tego wykonawcy znaliśmy wszyscy, więc gdy dziewczyna zaczęła śpiewać, my do niej dołączyliśmy. Potem już na prawdę zaczęła szaleć. Miała w sobie coś takiego, co było po prostu zajebiste. Jej nie dało się nie lubić. Już na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie sympatycznej. A kiedy zaczynała się bawić, tańczyć i wygłupiać, to nie było sposobu, żeby inni się do tego nie włączyli. Po prostu potrafiła podzielić się ze wszystkimi swoją pozytywną energią, której miała w sobie na prawdę dużo.
Oni są tacy słodcy! *.*
OdpowiedzUsuń