Około 23.00 nareszcie zostaliśmy sami. Jus nie był w najlepszym humorze, a ja domyślałam się tylko, że powód siedzi gdzieś głębiej i nie będzie łatwo.
Wróciłam z łazienki, Justin siedział smutny na łóżku, zapatrzony w ścianę na przeciwko.
- Co się dzieje? - Zapytałam, ale on nawet na mnie nie spojrzał.
Usiadłam obok niego, a on wziął gitarę i zaczął grać. Zaśpiewał dla mnie "U Got It Bad".
Miałam gęsią skórkę, słuchając jego cudownego głosu. Łzy mimowolnie zaczęły spływać po moich policzkach. Nawet ich nie wycierałam. Starałam się jakoś trzymać, ale w środku byłam w totalnej rozsypce.
Chłopak odłożył gitarę na miejsce. Klęknął przede mną.
- Nelly, musisz mi teraz coś obiecać. - Oznajmił.
Widziałam łzy w jego smutnych oczach.
- Obiecaj mi, że mnie nie zostawisz nawet, jeśli będzie nas to dużo kosztowało.
Milczałam. Nie potrafiłam nic z siebie wykrztusić. Zdałam sobie sprawę, że wcale nie jest tak dobrze, jak mi się wydawało...
Potrząsnął mną, po jego policzkach zaczęły spływać łzy.
- Błagam cię, obiecaj mi to!
Położył głowę na moich kolanach i powiedział:
- Chciałbym mieć to wszystko za sobą. Być szczęśliwy z tobą. Chciałbym zapomnieć o błędach, które wciąż popełniam. Zacząć żyć od nowa. Tak po prostu, bez żadnych zmartwień...
Po chwili dodał:
- Zrozum Kochanie, to nas nie ominie. Ja wszystko zniszczę. Bo jestem zepsuty i nie potrafię cofnąć czasu... Nie chcę, żebyś przeze mnie znów płakała i cięła się.
Jego ostatnie słowa wprawiły mnie w zdumienie. Skąd on o tym wiedział?!
Złapał mój lewy nadgarstek i zaczął gładzić ślady po cięciach.
Rozpłakałam się już na dobre, mocno się do siebie przytuliliśmy.
- Kocham cię. - Wyszeptałam, szlochając.
Uwolniłam się z jego ramion, wybiegłam z pokoju, kierując się do Seleny.
Weszłam do pomieszczenia. Dziewczyna kładła się już do snu. Trudno, musiałam z nią porozmawiać.
- Co się stało? - Zapytała, ciągnąc mnie w kierunku łóżka.
Usiadłam, a ona obok. Przytuliła mnie do siebie. Uspokoiłam się i zaczęłam:
- Myślałam, że jesteśmy szczęśliwi, ale to było tylko złudzenie. Nie jest dobrze. Justin powiedział mi, że jest zepsuty, że prędzej, czy później wszystko zniszczy. Kazał mi obiecać, że go nie zostawię, ale boję się, że on mnie do tego zmusi. Wiesz, o co mi chodzi?
Pokiwała głową.
- Ja chcę z nim być, nawet jeśli będzie nam ciężko, bo go bardzo kocham.
- Powiedziałaś mu to?
- Nie, nie mogłam... - Rozpłakałam się na nowo.
- Ciii... Dacie sobie z tym wszystkim radę. Oboje jesteście po przejściach, ale wciąż silni.
- Boje się tego, co nas czeka. Tak, jakby ten związek nie miał przyszłości. To mnie dobija... Oboje brniemy w to coraz bardziej i żadne nie potrafi się już wycofać. Ja myślę, że on mnie kocha, ale oni mogą to zniszczyć...
- Uratujecie to!
- Chcę tego... Zrobię wszystko, żeby uratować Justina, nas, nasze szczęście i miłość, ale on musi mi w tym pomóc! Bo ja do cholery sama nie dam rady!
- Musicie o tym porozmawiać. - Poradziła.
- Nie wiem jak on zareaguje. Mówi, że myśli o nas poważnie. Ale te nagłe zmiany. Jesteśmy jeszcze młodzi i obawiam się, że to nas może przerosnąć...
- Jesteście siebie warci i powinniście o siebie walczyć! Sama zawsze powtarzasz, że warto próbować. - Uśmiechnęła się. - Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Przygarnę cię, gdyby się coś stało, pomogę ci...
- Dziękuję. - Pocałowałam ją w policzek. - Na razie potrzebuję przygarnięcia na tę noc. - Lekko się uśmiechnęłam.
- Chodź do mnie! - Przytuliła mnie do siebie, położyłyśmy się razem na łóżku i zasnęłyśmy.
Obudziłam się. Telefon Seleny wskazywał godzinę 2.48. Chciałam iść jeszcze spać, jutro impreza, więc noc będzie zarwana. Po jakimś czasie znów sprawdziłam godzinę. Była już 3.27, a ja wciąż nie mogłam usnąć.
Ostrożnie wstałam z łóżka i po ciuchu wyszłam z pokoju. Swoje kroki skierowałam do Justina. Wszystko było trudniejsze, bo było cholernie ciemno, nie widziałam nawet numerków na drzwiach. Wyobraźnia zaczęła działać na moją niekorzyść, bo powoli ogarnął mnie strach. Nawet jakiś woźny, który szybko przemknął się do swojego pokoiku, wydawał się być straszny i podejrzany. Zaśmiałam się cicho ze swojej głupoty i powoli stawiałam następne kroki. Jak na złość korytarz był długi. Chwilami wydawało mi się, że ktoś mi się przygląda albo idzie za mną. Wolałam jednak się nie odwracać. Nagle usłyszałam za sobą trzask, jakby coś upadło na ziemię. Zastygłam w bezruchu. Nie upłynęło kilka sekund, a poczułam na swojej tali czyjeś silne dłonie. Serce przyśpieszyło jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. Chciałam krzyknąć, ale zasłonił mi usta. Nawet nie mogłam się odwrócić, w swojej chorej wyobraźni już snułam ponure wizje tego, co może nastąpić. I nagle z tą całą sytuacją skojarzyła mi się piosenka Słoń - "Love Forever", zaczęłam się z siebie śmiać. Tak, z moją psychiką zdecydowanie nie było najlepiej. To wszystko trwało dosłownie parę chwil, a w mojej głowie kłębiło się milion myśli. Pociągnął mnie ze sobą, a ja nawet nie próbowałam się uwolnić. Z resztą i tak by mi się to nie udało. Strach znów powrócił, kiedy zaciągnął mnie do jakiegoś pokoju. Nie widziałam jego twarzy, było ciemno. Znaleźliśmy się w pokoju, zawiązał mi oczy i zamknął najprawdopodobniej drzwi wyjściowe na klucz. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Pociągnął mnie za koszulkę i popchnął na łóżko. Przywiązał moje ręce do ramy od łóżka.
Zaczęłam bać się jeszcze bardziej.
- Boisz się. - Wyszeptał zachrypniętym głosem, którego w tej chwili nie mogłam rozpoznać, kładąc rękę na moim sercu.
- Na prawdę?! - Zaśmiałam się gorzko. - Jesteś, kurwa popierdolony!
- Moja dziewczynka robi się niegrzeczna i agresywna. - Wyszeptał, przejeżdżając dłonią po moim policzku.
- Wiem, że chcesz mnie naprawić. Wiem też, że pragniesz naszego szczęścia i miłości. Zrobię wszystko, żeby ci to dać i żeby ci pomóc. Tak, jak ty, boję się tego, co nas czeka, ale wierzę w to, że sobie poradzimy. Musimy tylko trzymać się razem... - Mówił, wprawiając mnie w coraz większe zdumienie.
- Kochasz mnie?
- Tak. - Odpowiedziałam. Teraz, gdy zbliżył się do mnie i mogłam poczuć jego zapach. Usłyszeć jego głos, bo nie mówił już szeptem. Byłam pewna, że to Justin.
Rozwiązał mnie i zdjął z oczu opaskę.
Usiadłam na łóżku, ogarnęła mnie irytacja, której powodem był czyn JB. Po chwili pojawiło się zdenerwowanie. Nie zastanawiając się długo, wymierzyłam mu dosyć mocny cios z otwartej w policzek.
- Ej! To bolało!
- I miało boleć! Za tą twoją chorą akcję. Jesteś bardziej pojebany, niż mi się wydawało. - Stwierdziłam.
Skierowałam się do barku i wyciągnęłam z niego trzy butelki wódki.
- Co robisz?! - Zdziwił się chłopak.
- Idę się napić. - Odpowiedziałam. - Lil Za i Twist nocują tutaj?
Pokiwał głową, bo chyba jeszcze nie wiedział do czego zmierzam.
- Wychodzę. Wrócę już pewnie rano, a ty się lepiej prześpij bo jutro czeka cię organizacja mojej imprezki. - Otworzyłam już drzwi wyjściowe z pokoju.
Zerwał się z łóżka, stanął, zasłaniając mi drogę i powiedział:
- Nie puszczę cię tam samej!
- Niby dlaczego?
- Bo nie do końca ufam Twist'owi... - Westchnął.
- Możesz jaśniej? - Nasza rozmowa w dalszym ciągu odbywała się w drzwiach do pokoju Justina.
- Ma na ciebie ogromną ochotę i gdybyś nie była moją dziewczyną, zrobiłby wszystko, żebyś tylko znalazła się w jego łóżku. - Oznajmił.
- Po pierwsze na pewno nie upiję się do nieprzytomności, a po drugie będę piętro niżej. Na pewno nic mi się nie stanie...
- Nelly... - Zaczął.
- Nie, Justin! Proszę cię, zostań tu i się prześpij. Jutro będziesz miał dużo na głowie, a wieczorem impreza, na której chcę się z tobą bawić, ok? Więc masz być w miarę wyspany i z dobrym samopoczuciem.
- Kochanie, chcę żebyś w dalszym ciągu była tylko moja. Nie chcę, żeby ci ktoś zrobił krzywdę... - Zaczął gładzić moją twarz i włosy.
Doskonale zdawałam sobie sprawę do czego próbuje doprowadzić. Ale chciałam się z kimś koniecznie napić, a potem po prostu mieć na wszystko wyjebane.
- Justin! - Zabrałam jego dłonie. - Widzę przecież, że ledwo już stoisz. Proszę, idź się połóż.
- Uważaj na siebie. - Powiedział smutny.
Odwróciłam się w drzwiach i poszłam korytarzem, kierując się do schodów, a potem w dół.
Mam złe przeczucia co do Twist'a :P
OdpowiedzUsuń