niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 42

- W takim razie, co ja mogę jej kupić? - Zwróciłem się do przyjaciół.
Wszyscy spojrzeliśmy na Selenę, która zaczęła zastanawiać się nad prezentem dla mojej dziewczyny.
- Może coś z biżuterii? - Zaproponowała, po chwili namysłu.
- Na przykład? - Zapytałem.
- Och... Bieber! Jaki ty jesteś nieporadny. - Westchnęła, a ja tylko wzruszyłem ramionami.
Udaliśmy się do ostatniego już dzisiaj sklepu. Każdy zaczął oglądać biżuterię, a ja sam nie wiem dlaczego zatrzymałem się właśnie przy pierścionkach. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Fredo:
- Już zaręczyny planujesz? - Zaśmiał się.
- Jeszcze nie... - Odpowiedziałem i przeszedłem dalej.
- Co powiecie o tym? - Zapytał Chaz, pokazując nam łańcuszek z wisiorkiem.
- Ładny, ale nie tego szukam. - Oznajmiłem.
- A to? - Usłyszałem Sel.
- Emmm... Też nie. - Stwierdziłem.
- Ale ty wybredny jesteś. - Powiedział Alfredo.
- Jak myślicie? To powinno się jej spodobać. - Pokazałem im złotą bransoletkę z zawieszką w postaci serduszka.
Niby prosta, ale mi się na prawdę spodobała.

- Śliczna jest... - Rozczuliła się Selena.
Pytająco spojrzałem na chłopaków, a oni zadowoleni pokiwali głowami.
- Bierzemy. - Oznajmiłem sprzedawcy, który po chwili wręczył mi ładnie zapakowaną biżuterię.
Nareszcie z mega załadowanym bagażnikiem samochodu mogliśmy wracać do hotelu, gdzie czekało nas przygotowanie sali.
Zajęło nam to prawie dwie godziny. Skończyliśmy dopiero o 19.10. Przed powrotem do pokoju, w którym miałem zamiar wziąć prysznic i przebrać się, wpadłem najpierw do pokoju Lil Za, a potem Twist'a. Jak podejrzewałem - jeszcze spali. Obudziłem ich, żeby zdążyli się przyszykować i skierowałem się do swojego pokoju. Nelly już w nim nie było.

*** Oczami Nelly ***

Obudziłam się dopiero chwilę po 18.00. Na szczęście czułam się bardzo dobrze. Alkohol i ostre imprezy zazwyczaj nie wywoływały u mnie złego samopoczucia.
Od razu udałam się do pokoju Seleny, gdzie wzięłam dość długą i odprężającą kąpiel. Wyszłam z wanny owinięta w miękki ręcznik. Umyłam zęby, później wysuszyłam i pofalowałam swoje włosy. Potem ubrałam bieliznę, a na to moją złotą, luźną sukienkę, która długością sięgała połowy moich ud. Zrobiłam lekki makijaż. Potem już tylko biżuteria, w której skład wchodziły kolczyki i naszyjnik, pasujące do sukienki. No jeszcze tylko perfumy, a potem czarne szpilki i byłam w pełni gotowa.
Wyszłam z łazienki i zobaczyłam w pokoju też już gotową Selenę.
- I jak tam samopoczucie? - Zapytała, przytulając mnie.
- Doskonale. Gdzie Justina?
- Pewnie w pokoju, szykuje się. - Odpowiedziała.
- Przyszykowaliście już wszystko? Pomóc wam może w czymś?
- Wszystko jest już dopięte na ostatni guzik! - Uśmiechnęła się promiennie.
- Nie przesadziliście z ilością alkoholu? - Zaśmiałam się.
- Mmm... Raczej nie.
- To w takim razie pozostaje nam tylko czekać. - Usiadłam na łóżku.
- Wiesz, że Justin dopiero dziś przypomniał sobie, że nie ma jeszcze dla ciebie prezentu?
- Na prawdę?
- Mhm. Pomagaliśmy mu w wyborze. Jak zwykle był wybredny... W końcu sam stwierdził, co ci da.
- Cały on! - Westchnęłam.
- Chyba tu idzie. - Powiedziała, bo ktoś złapał za klamkę. - Schowaj się!
Posłuchałam jej i szybko wskoczyłam do łazienki. Nie myliła się. Jus prawie mnie zauważył.
- A jej co?! - Zapytał zdziwiony moim zachowaniem.
- Zobaczysz ją dopiero na imprezie. - Rzekła stanowczo.
- Hahah... Jak na ślubie. - Oznajmił i wyszedł, mówiąc:
- Widzimy się za 10 minut.
Wyszłam z łazienki, śmiejąc się.
- Jak wyglądam? - Zwróciłam się do Seleny.
- Rewelacyjnie! - Uśmiechnęła się. - A ja?
- Ty również. - Pocałowałam ją w policzek.
- Jestem strasznie podekscytowana. - Powiedziałam, gdy schodziłyśmy już po schodach, prowadzących do sali, w której miało odbywać się przyjęcie.
- Mhm... Wyczuwam na prawdę świetną zabawę! - Prawie zapiszczała, powodując tym mój śmiech.
Zatrzymałyśmy się przed dużymi drzwiami, za którymi znajdowała się nasza sala.
- Wchodzę pierwsza, a ty chwilę po mnie. Tak, żebyś miała swoje wejście, nasza Solenizantko! Ok? - Wydała rozkaz i przytuliła mnie.

Pokiwałam twierdząco głową. Dziewczyna weszła do środka. Zapewne byli już tam wszyscy. Byłam cholernie szczęśliwa, jakby wszystkie problemy i smutki odeszły gdzieś bardzo daleko. Jakbym się niczym nie przejmowała. I podejrzewałam, że tak pozostanie do końca tej niezapomnianej nocy. Miałam w sobie ogromną ilość energii, którą chciałam się podzielić ze wszystkimi biorącymi udział w zabawie. Byłam wręcz pewna, że mi jej wystarczy do samego końca tej szalonej nocy i nie myliłam się.
Powoli otwierałam drzwi do sali, w której nigdy wcześniej nie byłam. Na mojej twarzy zagościł olbrzymi uśmiech. Wszyscy byli już na miejscu, około 30 osób. Po lewej stronie była scena, na której podejrzewałam, że wystąpi dziś parę moich przyjaciół. Po stronie prawej znajdował się duży stół pełen jedzenia i alkoholi, a przy nim wygodne kanapy.
Środek stanowił ogromny parkiet. W kątach olbrzymie głośniki, pełno kolorowych świateł, serpentyn i balonów. Byłam na prawdę dumna z pracy moich kochanych przyjaciół.

Gdy po chwili oderwałam wzrok od dekoracji i przeniosłam go na ludzi, ujrzałam pełno uśmiechów, a wśród nich ten jeden najpiękniejszy. Należał on oczywiście do Justina.
- Co tak stoicie? - Zapytałam. - Czekam na oklaski za wejście! - Zaśmiałam się.
Ludzie zaczęli mi bić brawa.
- No powiedzmy, że mi się podobało... - Udałam zadumaną, wywołując śmiech zebranych.
- A teraz... Tulcie mnie wszyscy! - Krzyknęłam.
Nie spodziewałam się tak entuzjastycznej reakcji. Wszyscy podbiegli do mnie i zaczęli mocno przytulać, całować po policzkach, wręczając przy tym prezenty i składając życzenia. Po około 15 minutach uwolniłam się i zobaczyłam stojącego przede mną Justina. Reszta zajęła już miejsce przy stole, niecierpliwie czekając, aż my do nich dołączymy.
- Wszystkiego najlepszego, Kochanie. - Powiedział, mocno mnie przytulając i wręczając małe pudełeczko. Otworzyłam je, a Jus zapiął mi prześliczną bransoletkę, którą od niego dostałam. Ze łzami w oczach podziękowałam mu za prezent i za wszystko, co dla mnie robi. Namiętnie go pocałowałam, po tym jak wyszeptał mi do ucha, że wyglądam prześlicznie.
- Nawet tort nie jest od nich słodszy! - Usłyszeliśmy głos Seleny.
Zaśmialiśmy się i już mieliśmy zajmować miejsce przy stole, gdy nagle w drzwiach zobaczyliśmy jeszcze jednego gościa...

1 komentarz:

  1. Jak to czytałam to miałam wrażenie jak bym to ja miała 18 a nie Nelly. Wytęrzam swoje szare komórki i się zastanawiam kim jest ten gość... Przekonam się w następnym rozdziale :)

    OdpowiedzUsuń