Uspokoiliśmy się gdzieś po niecałych dwóch godzinach. Zmęczeni siedzieliśmy, opowiadając sobie różne zabawne momenty z naszego życia. Jednak głód dawał o sobie znać. Mieliśmy zjeść na wcześniejszym postoju, ale wtedy wszystko jakoś dziwnie wyszło.
- Nelly...? - Zacząłem.
- Tak, wiem. Ja też jestem głodna. - Oznajmiła.
- Więc jako moja przyszła żona powinnaś wykazać się...
- Umiejętnościami związanymi z gotowaniem? - Dokończyła.
- Czytasz mi w myślach! - Uśmiechnąłem się.
- Fredo, dlaczego cię tu nie ma?! - Uniosła ręce do góry w błagalnym geście.
Wszyscy zaśmialiśmy się, a Nel poinformowała mnie trochę smutna:
- Nie będę dobrą żoną.
- Jestem pewien, że będziesz moją idealną żoną. - Pociągnąłem ja do siebie, bo wstała.
Pokiwała przecząco głową. Posadziłem ją na swoich kolanach i zapytałem:
- A wiesz dlaczego?
Wzruszyła ramionami.
- Bo cię bardzo kocham i w moich oczach wszystko, co zrobisz będzie dobre.
- Dziękuję... - Przytuliła mnie.
- Za co? - Spytałem lekko zdezorientowany.
- Za to, że po prostu jesteś. Bo ja, bez ciebie... jestem nikim. - Powiedziała dalej we mnie wtulona.
- Nie mów tak. Jesteś bardzo wartościowym człowiekiem. Ja cię podziwiam. - Głaskałem ją po włosach.
- A ja ciebie. Dziwna miłość.
- Nasza. I obiecuję, że zrobię wszystko, żeby ją uratować! - Ująłem jej twarz w dłonie.
Mogłem dostrzec łzy w jej pięknych oczach.
- A ja obiecuję, że będę ci w tym pomagała najlepiej jak tylko potrafię. - Delikatnie pocałowała moje usta. - Zrobię dla ciebie wszystko. Chcę twojego szczęścia, nawet swoim kosztem.
- Będę szczęśliwy tylko, jeśli będziesz ze mną.
- Więc zostanę. - Uśmiechnęłam się.
- Jesteś kobietą, z którą chcę spędzić resztę swojego życia. A potem razem trafimy do nieba... - Robiłem wglądy w naszą przyszłość.
- Hahah... Twoje wizje mnie rozpierdalają! - Zaczęła się śmiać, a z nią cała reszta.
Popatrzyłem na nią zdezorientowany, bo przecież mówiłem całkiem poważnie, a ona się śmieje.
- Myślisz, że trafimy do nieba??! - Zapytała.
Otworzyłem usta i zmarszczyłem brwi.
Pochyliła się nade mną, umiejscawiając swoją dłoń na moim kroczu i wyszeptała mi do ucha:
- Przez ten seks to niemożliwe. Wolę piekło z tobą. Tam przynajmniej będziemy mogli to robić...
- Uwielbiam tą twoja dziwkę. - Oznajmiłem cicho. - Bo ona istnieje, prawda?
- Mhm. Jest naszą wspólną kochanką... I wiesz, jakoś nie mogę się jej pozbyć.
- Proszę, nie rób tego! Kocham ją i każdą twoją odsłonę. - Pocałowałem ją w czoło, co w tej sytuacji było trudne, ale chciałem pokazać, że potrafię być wobec niej czuły i że nie myślę tylko o seksie. Chociaż moje myśli w tym momencie nie związane były z niczym innym.
- Trudno mi się do tego przyznać, ale... ja też coś do niej czuję. - Powiedziała, przygryzając dolną wargę.
- Uch... Jesteś niesamowita! - Nie mogłem się dłużej powstrzymywać i przylgnąłem do jej ust. Nasza wzajemna zabawa z użyciem języków trwała tylko chwilę, bo Nelly wstała z moich kolan i zwróciła się do wszystkich, pytając:
- Mam nadzieję, że każdy lubi zupę pomidorową?
Usłyszała wyrazy zgody na jej przyrządzenie, więc udała się w stronę kuchni.
- Przerażają mnie te twoje nagłe zmiany nastroju. - Oznajmił Max, widząc Nel znów w świetnym humorze.
Zatrzymała się przed nim i powiedziała:
- Tak szczerze, to mnie też. Współczuję ci, Kochanie! - Przesłała mi całusa i zniknęła w małym pomieszczeniu.
- I jak ja mógłbym jej nie kochać? - Westchnąłem.
Wszyscy spojrzeli na mnie, a na ich twarzach pojawiły się uśmiechy w stylu 'Bieber zaczynasz już przesadzać'. Zaśmiałem się sam do siebie i zająłem się swoim telefonem, a dokładniej zalogowałem się na tt i obserwowałem moje kochane Beliebers.
Po ponad godzinie Nel wróciła z kuchni i każdemu podała miskę z zupą i łyżkę. Jedynie bez jedzenia byłem jeszcze ja i dziewczyna. Wychyliła głowę z kuchni i zastrzegła:
- Macie się nie śmiać!
Po chwili wyszła z kuchni z na prawdę dużą miską. Oczywiście nie obeszło się bez wybuchu śmiechu. Dołączyła do nas, tłumacząc się:
- Nie moja wina, że normalnych misek zabrakło!
Podała mi łyżkę i zaczęliśmy jeść z wspólnej, wielkiej miski. Musiało to wyglądać zabawnie, skoro John stwierdził, że udokumentuje tą chwilę.
- Mmm... Coś czuję, że moja żona będzie gotowała nam pyszne obiadki. - Uśmiechnąłem się do niej, a reszta zgodziła się ze mną.
Szybko zjedliśmy obiad i wyczekująco spojrzeliśmy na Nelly.
Popatrzyła na nas z pogardą i odezwała się:
- No chyba nie myślicie, że jeszcze to pozmywam?!
- Emm... No właśnie... - Zacząłem.
- To zadanie kobiet. - Oznajmił stanowczo Joe.
- Nie, to pieprzony stereotyp! Bo ja nie muszę tego robić, ewentualnie mogę. - Uśmiechnęła się krzywo.
- Miejsce kobiet jest w kuchni! - Upierał się przy swoim.
- Nie, miejsce Nelly jest tu! Przy mnie. A jak ci tak bardzo na tym zależy, to wypierdalaj i sam to pozmywaj! - Warknąłem.
Oboje byliśmy na siebie źli.
Nel zaczęła zbierać naczynia.
- Zostaw to! - Pociągnąłem ją do siebie.
- Nie, to ty zostaw mnie. - Usłyszałem od niej.
- O co ci chodzi? - Zdziwiłem się jej ponowną zmianą nastroju i tą reakcją.
- Wiedziałam, że tak będzie. - Westchnęła.
- Będzie jak? - Dalej mówiła niejasno.
- Że stanę pomiędzy tobą, a twoimi przyjaciółmi. Nie chcę tego, rozumiesz?! - Wytłumaczyła.
- Czyli mam nie stawać po twojej stronie? - Spytałem.
- Może tak będzie lepiej... - Odrzekła.
- Nie, nie będzie. Ty zawsze jesteś po mojej stronie i to by było złe, gdybym ja nie był po twojej. Poza tym, obiecałem ci to i mam zamiar dotrzymać słowa.
- Po prostu nie chcę niszczyć twoich relacji z innymi. Najlepiej będzie, jak będę siedziała cicho.
- Kochanie...
- Nie, Justin. Przez 18 lat radziłam sobie sama...
- Ale teraz masz mnie do pomocy. - Przerwałem jej.
- Nie chcę cię wykorzystywać.
- Przecież tego nie robisz!
- Nie wszyscy tak uważają. - Powiedziała smutno.
Może miała rację, ale musieliśmy się z tym zmierzyć, a mi wydawało się, że ona przed tym ucieka.
- Jesteś głupia! - Nie chciałem jej urazić, ale to, co mówiła...
- Nie ty pierwszy mi to powiedziałeś. - Odrzekła smutno, zabrała naczynia i udała się do kuchni.
Zdenerwowany uderzyłem ręką w ścianę pojazdu.
Zdecydowanie jedna kłótnia dziennie mi wystarczy! Zapowiadało się po prostu zajebiście...
Ja na prawdę nie wiedziałem, czego ta dziewczyna ode mnie oczekuje. Łamała wszystkie moje zasady, którymi zawsze kierowałem się w stosunku do dziewczyn.
Była inna od nich...
- Dan? - Zwróciłem się do przyjaciela, który wiedział już o co mi chodzi.
- Iść do niej? - Zapytał.
- Gdybyś mógł ją uspokoić...
- Postaram się. - Powiedział i wszedł do kuchni.
Genialny rozdział *.*
OdpowiedzUsuń