*** Oczami Justina ***
Obudziłem się dopiero około 10.30, wziąłem szybki prysznic i zszedłem na dół, aby zjeść śniadanie przygotowane przez mamę. Po wczorajszej rozmowie mój humor lekko się poprawił, bo wierzyłem w to, że mogę jeszcze odzyskać Nelly.
Przywitałem się ze wszystkimi i zabrałem się za spożywanie pierwszego posiłku.
- To kiedy mi o niej opowiesz? - Zapytała zniecierpliwiona rodzicielka.
- Mogę chociaż w spokoju zjeść śniadanie? - Zaśmiałem się.
- O kim będziesz opowiadał? - Spytała moja ciekawska siostrzyczka.
- O dziewczynie... - Przeciągnąłem.
- Twojej? - Nie ustępowała.
- Nie, nie jest moją dziewczyną. - Odpowiedziałem smutno.
- To dlaczego będziesz o niej opowiadał?
- Bo... być może będzie moją dziewczyną. - Tłumaczyłem tak, żeby zrozumiała.
- A ona nie chce nią być?! - Zdziwiła się.
- Na razie chyba nie chce.
- To jest dziwna. - Stwierdziła.
- Dlaczego? - Zaśmiałem się.
- Bo wszystkie dziewczyny chcą być twoimi dziewczynami. - Powiedziała dumna.
- No najwidoczniej nie wszystkie. - Lekko się uśmiechnąłem.
W spokoju dokończyłem śniadanie i przenieśliśmy się z mamą do salonu. Tam opowiedziałem jej wszystko, co wiedziałem o Nelly, pomijając relacje z naszych wspólnych nocy.
- Tyle nieszczęść zaznała w swoim życiu, a ty byłeś w stanie jeszcze po tym wszystkim ją zranić. - Powiedziała smutno.
- Przepraszam, zawiodłem wszystkich.
- Nie mnie powinieneś przepraszać. - Westchnęła.
- Jeszcze kiedyś wam ją przedstawię...
Mama uśmiechnęła się, słysząc moje słowa, a po chwili zapytała:
- Masz jakieś jej zdjęcia?
- Tak. Pokazać ci?
- No pewnie. - Zgodziła się.
- Jest na prawdę piękna. - Stwierdziła mama po obejrzeniu kilku zdjęć.
- A co myślałaś, że przesadzam? - Zaśmiałem się.
Ta pokiwała tylko głową.
- Wygląda jak anioł! - Oznajmiła Jazmyn, widząc zdjęcie Nelly na mojej tapecie.
Popołudnie spędziłem na zabawie z rodzeństwem. A kiedy chwilę zajęli się sobą, ja miałem czas, aby zalogować się na Tt itp. Niezłego zamieszania narobił tam jakiś filmik. Ciekawy otworzyłem go i nie pożałowałem. Był to układ do piosenki "Like A Champion", tańczony przez jego autorkę i Nelly. Ucieszyłem się widząc uśmiech na jej twarzy. Zamieściłem to video na swoim Instagramie. Pokazałem też ten filmik mamie.
Po jego obejrzeniu pokręciła tylko głową. Zdziwiony spojrzałem na nią, a ona westchnęła, mówiąc:
- Mój syn na prawdę się zakochał...
Późniejszy czas również spędziłem z rodzeństwem i rodzicielką. Za niedługo wyruszam w drugą część Believe Tour, więc korzystałem, póki mogłem być blisko rodziny.
Ostatni dzień spędzony z bliskimi i ponowne pakowanie się. Jeszcze tego samego dnia byłem w Atlancie. Jak obiecałem, stawiłem się w przedszkolu, w którym wcześniej pracowałem z Nel. Po pożegnaniu się z dziećmi, porozmawiałem jeszcze z panią dyrektor, od której dowiedziałem się, że Nelly zrezygnowała.
Wieczór spędziłem z chłopakami przed telewizorem. Po tym jak drużyna, której kibicowaliśmy chciałem udać się do pokoju, ale Chaz i Alfredo zaciągnęli mnie na rozmowę.
- Bo wiesz... jest taka sprawa. - Zaczął niepewnie Chaz.
- To gadajcie. - Nakazałem.
- Nelly ma 1 lipca osiemnastkę. - Oznajmił chłopak.
- Wiem.
- I przyszły już zaproszenia...
- No i? - Westchnąłem.
- Ty go nie otrzymałeś. - Uświadomił mnie Fredo.
Wziąłem głęboki oddech. próbując powstrzymać łzy, które napłynęły do moich oczu.
- Justin... - Zaczął Alfredo.
- Zostawcie mnie!
Wbiegłem szybko po schodach i trzasnąłem drzwiami od swojego pokoju. Położyłem się na łóżku, przytulając poduszkę, na której spała Nel. Czuć było jeszcze zapach jej szamponu do włosów i perfum. Z moich oczu mimowolnie popłynęły łzy.
Uspokojenie się zajęło mi około 15 minut. Włączyłem laptopa i nagrałem filmik, na którym śpiewałem "Nothing Like Us". Wysłałem go Nelly...
Wziąłem odprężający prysznic i starałem się zasnąć. Miałem z tym dosyć spory problem. Udało mi się dopiero około 1.00. Długo nie cieszyłem się swoim snem. Dokładnie o 4.47 zadzwonił mój telefon. Nie sprawdziłem kto to, zaspany odbierając go.
Usłyszałem w nim płacz. Od razu zorientowałem się, że to Nel.
- Shhh... Kochanie, uspokój się...
- Zamknij się! - Krzyknęła do słuchawki.
Chwilę milczała, po czym usłyszałem:
- Jak możesz mi to robić?!
Nie do końca ją zrozumiałem.
- Ale... - Zacząłem lecz dziewczyna przerwała mi.
- Nie odzywaj się! - Znów podniosła swój głos.
Nastąpiła kolejna chwila milczenia.
- Jestem zwykłą dziewczyną. Dziewczyną, która ma uczucia! Nie ratuje mnie nawet to, że jestem Belieber?!
- Nie rozumiem cię. - Powiedziałem.
- Na prawdę tak ciężko jest zrozumieć, że ranisz mnie tym, co robisz?!
- ...
- Ta piosenka... Na cholerę mi ją wysłałeś?! - Zapytała, szlochając.
- Ja... - Zacząłem, ale znów mi przerwała.
- Jesteś okropny! Nienawidzę cię!
Te słowa zabolały mnie bardziej niż sądziłem,że to zrobią.
- Nie ma już nas! Nigdy nie było. - Powiedziała i na nowo zaczęła płakać.
- Możemy to zmienić. - Oznajmiłem lecz Nelly wcale mnie nie słuchała.
- Śpiewasz tam o miłości, której nigdy mi nie dałeś...
Uspokoiła się i mówiła dalej:
- Chciałam tylko, żebyśmy byli szczęśliwi...
- Byliśmy. - Przerwałem jej.
- Powiedz mi. Dlaczego za chwile szczęścia, które mi dałeś, muszę płacić tak wysoką cenę?
- Teraz jest inaczej, ja zrozumiałem. - W dalszym ciągu mnie nie słuchała.
- Miałam być inna, ale nie do końca potrafię to robić.
- Co robić? - Zapytałem.
- Bo widzisz, ja nie jestem taka jak ty. Nie potrafię cię ranić. Bo w tedy ranię też siebie. Byłeś jedynym człowiekiem na całym świecie, którego kochałam...
Jesteś, a raczej byłeś moim wzorem, autorytetem. Chciałam być taka jak ty. Ja wiem, że nie ma ludzi idealnych, ale ty w moich oczach właśnie taki byłeś. Dlatego dalej nie mogę uwierzyć w to, że byłeś zdolny mnie tak potraktować.
- Przepraszam.
- To już nieważne. I możesz myśleć o mnie co chcesz, bo mnie to już nie interesuje, nie zależy mi na tym. Możesz uważać mnie za gówniarę, która tak łatwo ci zaufała i zakochała się, którą udało ci się oszukać i wykorzystać. Możesz mnie nawet wyśmiać! Ale nie potrafię być dla ciebie tą wredną i zimną suką, nie potrafię się mścić. Nawet tego nie chcę... I tak, jestem słaba, głupia, naiwna i być może użalam się nad sobą, ale wiem jedno. Nikt nie ma prawa mnie krzywdzić! Jestem człowiekiem i mam prawo do choć odrobiny radości...
Może ktoś powiedział ci już, że jesteś egoistą. Jeśli tak, to zgadzam się z nim. A wiesz dlaczego? Bo zabrałeś mi wszystko, co miałam i zniszczyłeś we mnie wszystko, co sprawiało, że byłam szczęśliwa...
Mam nadzieję, że pojawi się w twoim życiu chociaż taka jedna, krótka chwila, która sprawi, że zrozumiesz, że nie powinieneś był tego robić.
Rozłączyła się.
środa, 31 lipca 2013
Rozdział 30
*** Oczami Nelly ***
Wyszłam z łazienki i szybko ruszyłam w kierunku Sel, która żegnała się z Alfredo. A po kilkunastu minutach siedziałyśmy już w samolocie do Vancouver. Oczywiście, jak zwykle zaczęła pytać. Naciskała, więc opowiedziałam jej o tym, co postanowiłam i o tym, co stało się w łazience na lotnisku.
- Nie wydaje ci się, że potraktowałaś go trochę zbyt ostro? - Zapytała, po wysłuchaniu mnie.
- Nie! Nie pamiętasz już jak on potraktował mnie?
- Och... Pamiętam, ale mimo wszystko...
- Selena! Proszę cię, daj spokój! - Zdenerwowałam się.
- Nelly, ja chcę dla ciebie jak najlepiej. - Broniła się.
- Z Justinem koniec! - Oznajmiłam twardo.
- Nie chcę tylko, żebyś potem żałowała swoich decyzji. - Złapała mnie za rękę.
- Raczej nie będę... - Przytuliłam ją.
- Mam taką nadzieję. - Uśmiechnęła się do mnie.
Dalszą część lotu przegadałyśmy włączając w to mniej ważne tematy. Obie byłyśmy podekscytowane trasą koncertową dziewczyny.
Po dotarciu na miejsce i rozpakowaniu się Selena zapoznała mnie ze swoją ekipą. Spodobali mi się. Wszyscy byli sympatyczni i pełni pozytywnej energii, której teraz potrzebowałam. Zajęło nam to sporo czasu, bo team dziewczyny był dosyć liczny.
Zmęczone zasnęłyśmy dopiero późnym wieczorem.
Od rana Sel czekało dużo pracy, w sumie mnie też, bo we wszystkim ją wspierałam. Najpierw odbyła się próba taneczna, na której się trochę powygłupialiśmy. Potem pojechałam z przyjaciółką po jej stroje na koncert. Później miałyśmy trochę wolnego czasu, więc razem z Alison i Melanie (tancerkami) rozpoczęłyśmy zwiedzanie okolicy.
O 15.00 byłyśmy z Seleną już po obiedzie i odpoczywałyśmy w naszym pokoju. Do kolejnej próby pozostały jeszcze dwie godziny. Nudziło nam się strasznie.
- Mam pomysł! - Zaczęła dziewczyna.
- No, słucham.
- Może pomogłabyś mi wymyślić układ do "Like A Champion"? - Zaproponowała.
Od razu się zgodziłam. Poszło nam dosyć szybko.
- Świetna robota! - Pochwaliła nas.
Nagrałyśmy jeszcze nasz układ i mogłyśmy szykować się na kolejną próbę.
Wspólnie przedstawiłyśmy nasze dzieło tancerzom dziewczyny, którzy pochwalili nas i zaczęli z naszą pomocą uczyć się układu.
W świetnych humorach, aczkolwiek zmęczone, wróciłyśmy do pokoju.
Dochodziła 21.30. Obie byłyśmy już po kąpieli i krzątałyśmy się jeszcze po pomieszczeniu.
- Co ty na to, żebyśmy zamieściły nasz ostatni układ na internecie? - Zapytała Selena.
- Dobry pomysł! - Uśmiechnęłam się.
Chwilę później video trafiło już do sieci, wywołując przy tym trochę zamieszania.
Zmęczone kolejnym dniem pełnym wrażeń zasnęłyśmy
Ostatniego dnia przed pierwszym koncertem Seleny promującym jej nowy album Stars Dance było więcej pracy niż zwykle. Sel na prawdę bardzo się starała żeby wszystko wyszło jak najlepiej. Dawała z siebie wszystko. A ja byłam z niej najzwyczajniej w świecie dumna.
Środa zleciała nam dosyć szybko. Obie z przyjaciółką nie mogłyśmy doczekać się jej jutrzejszego występu.
Zbliżała się godzina 23.00. Dziewczyna spała już chyba od 20 minut. Ja postanowiłam jeszcze poserfować w internecie. Na końcu zalogowałam się na od paru dni nieodwiedzanego przeze mnie Twittera. W pewnym momencie dostrzegłam dwa wpisy Justina, które wywołały u mnie potok łez.
"dlaczego dociera do nas najwięcej w momencie straty?!"
I drugi:
"nie poddam się"
Chciałam pozbyć się go z mojego życia, ale uniemożliwiał mi to...
Powróciłam wspomnieniami do tamtego okropnego dnia, w którym uświadomiono mi, że Justin mnie oszukuje i że tak na prawdę nie odwzajemnia mojego uczucia.
Płacz przybrał na sile, więc zmuszona byłam wyjść do łazienki, bo nie chciałam obudzić przyjaciółki. Nie chciałam go kochać, ale nie potrafiłam inaczej. Nie wiem skąd, ale nagle w mojej dłoni znalazła się żyletka. Decyzja, co mam z nią zrobić przyszła mi chyba zbyt łatwo. Przyłożyłam ją do wewnętrznej strony lewego nadgarstka i przejechałam nią po skórze w tym miejscu. Ból był okropny, mimo iż rana nie była głęboka. Oparłam skaleczoną dłoń o umywalkę, żeby nie zabrudzić podłogi. Długo nie zastanawiałam się nad swoim kolejnym czynem. Znów przejechałam żyletką po ręce, powtarzając to potem jeszcze dwa razy. Cięłam się tak, żeby ślady nie były zbyt widoczne, a tym bardziej żeby nie było w tym miejscu żadnych blizn. Nie chciałam, żeby ktoś to zauważył, a potem martwił się o mnie.
To samo okaleczanie się przyniosło mi pewnego rodzaju ulgę. Tak jakbym się czegoś pozbyła. Czegoś, co nie było mi potrzebne. Uspokoiło mnie to, stabilizując emocjonalnie. Nie wliczając bólu fizycznego, po prostu mi to pomogło, poczułam się lepiej...
Wróciłam do łóżka z zabandażowanym nadgarstkiem i nie myśląc o tym cholernym bólu, starałam się zasnąć.
Wyszłam z łazienki i szybko ruszyłam w kierunku Sel, która żegnała się z Alfredo. A po kilkunastu minutach siedziałyśmy już w samolocie do Vancouver. Oczywiście, jak zwykle zaczęła pytać. Naciskała, więc opowiedziałam jej o tym, co postanowiłam i o tym, co stało się w łazience na lotnisku.
- Nie wydaje ci się, że potraktowałaś go trochę zbyt ostro? - Zapytała, po wysłuchaniu mnie.
- Nie! Nie pamiętasz już jak on potraktował mnie?
- Och... Pamiętam, ale mimo wszystko...
- Selena! Proszę cię, daj spokój! - Zdenerwowałam się.
- Nelly, ja chcę dla ciebie jak najlepiej. - Broniła się.
- Z Justinem koniec! - Oznajmiłam twardo.
- Nie chcę tylko, żebyś potem żałowała swoich decyzji. - Złapała mnie za rękę.
- Raczej nie będę... - Przytuliłam ją.
- Mam taką nadzieję. - Uśmiechnęła się do mnie.
Dalszą część lotu przegadałyśmy włączając w to mniej ważne tematy. Obie byłyśmy podekscytowane trasą koncertową dziewczyny.
Po dotarciu na miejsce i rozpakowaniu się Selena zapoznała mnie ze swoją ekipą. Spodobali mi się. Wszyscy byli sympatyczni i pełni pozytywnej energii, której teraz potrzebowałam. Zajęło nam to sporo czasu, bo team dziewczyny był dosyć liczny.
Zmęczone zasnęłyśmy dopiero późnym wieczorem.
Od rana Sel czekało dużo pracy, w sumie mnie też, bo we wszystkim ją wspierałam. Najpierw odbyła się próba taneczna, na której się trochę powygłupialiśmy. Potem pojechałam z przyjaciółką po jej stroje na koncert. Później miałyśmy trochę wolnego czasu, więc razem z Alison i Melanie (tancerkami) rozpoczęłyśmy zwiedzanie okolicy.
O 15.00 byłyśmy z Seleną już po obiedzie i odpoczywałyśmy w naszym pokoju. Do kolejnej próby pozostały jeszcze dwie godziny. Nudziło nam się strasznie.
- Mam pomysł! - Zaczęła dziewczyna.
- No, słucham.
- Może pomogłabyś mi wymyślić układ do "Like A Champion"? - Zaproponowała.
Od razu się zgodziłam. Poszło nam dosyć szybko.
- Świetna robota! - Pochwaliła nas.
Nagrałyśmy jeszcze nasz układ i mogłyśmy szykować się na kolejną próbę.
Wspólnie przedstawiłyśmy nasze dzieło tancerzom dziewczyny, którzy pochwalili nas i zaczęli z naszą pomocą uczyć się układu.
W świetnych humorach, aczkolwiek zmęczone, wróciłyśmy do pokoju.
Dochodziła 21.30. Obie byłyśmy już po kąpieli i krzątałyśmy się jeszcze po pomieszczeniu.
- Co ty na to, żebyśmy zamieściły nasz ostatni układ na internecie? - Zapytała Selena.
- Dobry pomysł! - Uśmiechnęłam się.
Chwilę później video trafiło już do sieci, wywołując przy tym trochę zamieszania.
Zmęczone kolejnym dniem pełnym wrażeń zasnęłyśmy
Ostatniego dnia przed pierwszym koncertem Seleny promującym jej nowy album Stars Dance było więcej pracy niż zwykle. Sel na prawdę bardzo się starała żeby wszystko wyszło jak najlepiej. Dawała z siebie wszystko. A ja byłam z niej najzwyczajniej w świecie dumna.
Środa zleciała nam dosyć szybko. Obie z przyjaciółką nie mogłyśmy doczekać się jej jutrzejszego występu.
Zbliżała się godzina 23.00. Dziewczyna spała już chyba od 20 minut. Ja postanowiłam jeszcze poserfować w internecie. Na końcu zalogowałam się na od paru dni nieodwiedzanego przeze mnie Twittera. W pewnym momencie dostrzegłam dwa wpisy Justina, które wywołały u mnie potok łez.
"dlaczego dociera do nas najwięcej w momencie straty?!"
I drugi:
"nie poddam się"
Chciałam pozbyć się go z mojego życia, ale uniemożliwiał mi to...
Powróciłam wspomnieniami do tamtego okropnego dnia, w którym uświadomiono mi, że Justin mnie oszukuje i że tak na prawdę nie odwzajemnia mojego uczucia.
Płacz przybrał na sile, więc zmuszona byłam wyjść do łazienki, bo nie chciałam obudzić przyjaciółki. Nie chciałam go kochać, ale nie potrafiłam inaczej. Nie wiem skąd, ale nagle w mojej dłoni znalazła się żyletka. Decyzja, co mam z nią zrobić przyszła mi chyba zbyt łatwo. Przyłożyłam ją do wewnętrznej strony lewego nadgarstka i przejechałam nią po skórze w tym miejscu. Ból był okropny, mimo iż rana nie była głęboka. Oparłam skaleczoną dłoń o umywalkę, żeby nie zabrudzić podłogi. Długo nie zastanawiałam się nad swoim kolejnym czynem. Znów przejechałam żyletką po ręce, powtarzając to potem jeszcze dwa razy. Cięłam się tak, żeby ślady nie były zbyt widoczne, a tym bardziej żeby nie było w tym miejscu żadnych blizn. Nie chciałam, żeby ktoś to zauważył, a potem martwił się o mnie.
To samo okaleczanie się przyniosło mi pewnego rodzaju ulgę. Tak jakbym się czegoś pozbyła. Czegoś, co nie było mi potrzebne. Uspokoiło mnie to, stabilizując emocjonalnie. Nie wliczając bólu fizycznego, po prostu mi to pomogło, poczułam się lepiej...
Wróciłam do łóżka z zabandażowanym nadgarstkiem i nie myśląc o tym cholernym bólu, starałam się zasnąć.
poniedziałek, 29 lipca 2013
Rozdział 29
*** Oczami Justina ***
Bezwładnie osunąłem się po ścianie i usiadłem na zimnej podłodze. Przecież nie tak wyobrażałem sobie nasze pożegnanie... Teraz już nie warto się zmieniać, bo niby dla kogo? Nelly mnie już nie chce. W dalszym ciągu jest moją Belieber, ale to już nie to samo, co było kiedyś. Nieodwracalnie straciłem dziewczynę, na której mi zależało...
Zalogowałem się na Tt i opublikowałem wpis:
"dlaczego dociera do nas najwięcej w momencie straty?!"
Zastanawiałem się, co mam teraz zrobić ze swoim życiem, w którym zabrakło jej. Dała mi wszystko, ale ja tego nie doceniłem. A teraz ona w odwecie wraz ze swoim odejściem zabrała mi część mnie. Tę szczęśliwą cząstkę, którą sama utworzyła...
- Ej! Co ty tu jeszcze robisz?! - Zapytał Fredo, wchodzący do łazienki.
- Opracowuję plan samobójstwa. - Odpowiedziałem ponuro.
Wyobrażam sobie, jak musiałem wtedy wyglądać, skoro Alfredo wziął sobie te słowa na poważnie.
- Co jest?! - Zapytał zdziwiony.
- Spoko, żartowałem. - Westchnąłem.
Uważnie mi się przyglądał, więc powiedziałem.
- Za bardzo kocham moje popierdolone życie, żebym mógł je sobie odebrać.
- Chodzi o Nelly? - Spytał.
Pokiwałem głową.
- Co z nią?
- Odeszła...
- Przecież wszystko było w porządku. - Stwierdził.
- Też tak myślałem, ale ona nie mogła już dłużej udawać, że pogodziła się z tym, co jej zrobiłem.
- W sumie, to się jej nie dziwię.
- No dzięki. - Warknąłem niezadowolony.
- A, co?! Może mam cię pogłaskać po główce i pochwalić za to, że ją skrzywdziłeś? - Usłyszałem od Fredo.
- Nie. Ale nie musisz mnie już bardziej dołować. - Odpowiedziałem.
- I co masz zamiar teraz zrobić? - Zapytał przyjaciel.
- Postaram się wrócić do szarej rzeczywistości...
Zdziwienie wymalowało się na twarzy chłopaka.
- A co mam niby zrobić? - Spytałem zwątpiony.
- Odzyskać ją. - Odparł, jakby to było coś banalnie prostego.
- Ja już nie mam u niej żadnych szans. - Westchnąłem.
- Zawsze jakieś muszą być. - Pocieszał.
- Nie tym razem.
- I nawet nie spróbujesz?! - Zdziwił się.
Wzruszyłem tylko ramionami.
Nie wiem, czy ta próba powiodłaby się, a nie chciałem przeżyć kolejnego zawodu.
- Powinieneś to zrobić. - Poradził mi.
- To nie ma sensu...
- Niby dlaczego?
- Powiedziała, że będzie dla mnie teraz zimną i wredną suką, że się na mnie odegra i że to jeszcze ja będę przez nią cierpiał. - Poinformowałem go, chowając głowę w kolana.
- Łatwo na pewno nie będzie. - Stwierdził.
- Jadę do mamy i rodzeństwa. - Oznajmiłem nagle.
- Jechać z tobą? - Zapytał.
- Chcę być sam i wszystko przemyśleć. - Odpowiedziałem.
- Tylko nie rób nic głupiego! - Ostrzegł mnie.
- Daj spokój! - Warknąłem niezadowolony, wychodząc z łazienki.
Przy pomocy ochroniarzy przedarłem się przez tłum paparazzich, chowając smutek za maską z fałszywym uśmiechem. Dotarłem do domu i od razu zacząłem pakowanie się. Alfredo wyjaśnił Chaz'owi, co się stało, więc uniknąłem kolejnych niepotrzebnych mi teraz pytań. Znów pojawiłem się na lotnisku, uprzedzając telefonicznie mamę o swoim przyjeździe. Kupiłem bilet i zająłem miejsce w samolocie.
Miałem teraz trochę czasu na przemyślenia. Z jednej strony rozumiałem jej zachowanie, bo właśnie na takie traktowanie zasługiwałem. Jednak z drugiej strony było mi strasznie przykro, że Nel była w stanie tak ze mną postępować.
Nareszcie byłem w domu! Spotkanie z rodziną nieco poprawiło mi humor. Jazy i Jaxon byli już u mamy. Od razu zająłem się zabawą z nimi i dzięki temu, chociaż na chwilę przestałem myśleć o Nelly. Jednak nadszedł wieczór i moje rodzeństwo musiało iść już do łóżek. A myśli znów przybrały ponury obraz. Miałem zamiar wziąć prysznic i położyć się spać, byłem cholernie zmęczony. Ale moja mama nie pozwoliła mi na to. Najpierw koniecznie musiała ze mną porozmawiać. Chyba przeczuwała, że u mnie nie wszystko jest tak, jak być powinno.
Usiedliśmy w salonie na kanapie. Rodzicielka podała mi kubek gorącej herbaty i zaczęła:
- Widzę, że coś jest nie tak.
Udałem obojętnego i wzruszyłem tylko ramionami. Nie chciałem zadręczać jej swoimi problemami, ale nalegała.
- Prędzej, czy później dowiem się co jest grane, więc lepiej żebym dowiedziała się tego teraz i od ciebie. - Zagroziła.
- Chodzi o dziewczynę... - Westchnąłem.
- Co jej zrobiłeś? - Zapytała, jakby wiedziała, co się stało.
- Nooo... Skrzywdziłem ją.
- Mógłbyś jaśniej. - Rozkazała.
- Bo ona się we mnie zakochała, a ja to wykorzystałem. - Opuściłem głowę.
Mama pewnie była zdziwiona tym, co właśnie usłyszała, bo zazwyczaj traktowałem dziewczyny najlepiej jak tylko potrafiłem.
- Mów dalej. - Poleciła.
- Ona jest piękna, po prostu idealna. Zauroczyłem się nią. Ale to wszystko stało się zbyt szybko. Ona zdążyła się we mnie zakochać. Ja na prawdę nie chciałem jej ranić, ale nie potrafiłem dłużej udawać, że jej nie kocham. W końcu dowiedziała się tego. Na początku nie było dobrze. Ale potem wydawało mi się, że wszystko jest w prządku. Okazało się, że ona tylko udawała, że jej nie zależy i że się z tym pogodziła. I była słaba, ale teraz role się odwróciły. - Powiedziałem.
- I co dzieje się między wami teraz? - Spytała.
- Odeszła, udowadniając mi, że teraz ja będę cierpiał, tak jak jeszcze niedawno ona. - Westchnąłem.
- No to się doigrałeś! - Powiedziała.
Zdziwiony spojrzałem na nią, a ona wyjaśniła:
- Ciągle, chociaż nie zawsze świadomie, bawisz się uczuciami tych niewinnych dziewczyn, teraz dostaniesz nauczkę od jednej z nich.
- Ona nie jest jedną z nich. Ona jest wyjątkowa. - Zaznaczyłem.
- Zakochałeś się w niej. - Stwierdziła.
- Ale to na nic, bo ona już nie kocha mnie. - Powiedziałem smutny.
- Nie da się tak po prostu, z dnia na dzień, przestać kochać.
- To dlaczego ona mi to robi? - Spytałem.
- Ona się w ten sposób broni. - Poinformowała mnie mama.
- Broni?! Przed czym?
- Przed tobą i tym co do ciebie czuje. - Oznajmiła.
- Czyli ona dalej mnie kocha? - Zapytałem z nadzieją.
- Myślę, że tak. - Odpowiedziała.
- To co ja mam teraz robić?
- Skoro ją kochasz, musisz chociaż spróbować ją odzyskać.
- To nie będzie łatwe. Ona mnie znienawidziła... - Westchnąłem.
- Dlatego musisz starać się jeszcze bardziej i robić wszystko, by wróciła.
- Nie uwierzy jak jej powiem, że ją kocham.
- Oj, Justin! - Uśmiechnęła się pobłażliwie. - To nie jest takie proste, jak ci się może wydawać. Musisz zacząć od początku, zbudować wszystko na nowo, odzyskać jej zaufanie. Zbliżyć się do niej, a nie powiedzieć już przy pierwszym spotkaniu, że ją kochasz, bo to nic nie da. I przede wszystkim nie wmawiaj jej, że ona kocha ciebie!
- Dobrze, dziękuje. - Przytuliłem ją i pocałowałem w policzek.
Byłem jej na prawdę wdzięczny za tą rozmowę, za pomoc i rady.
- A teraz opowiedz mi coś o niej. - Nakazała.
- Mamuś! Proszę cię, teraz marzę o prysznicu i śnie... - Powiedziałem, ziewając.
- Ech! No dobrze. Ale obiecaj, że opowiesz mi o niej jutro.
- Obiecuję! - Znów cmoknąłem ją w policzek.
Potem udałem się do pokoju, wziąłem szybki prysznic i jeszcze przed zaśnięciem dodałem kolejny wpis na Tt:
"nie poddam się".
Bezwładnie osunąłem się po ścianie i usiadłem na zimnej podłodze. Przecież nie tak wyobrażałem sobie nasze pożegnanie... Teraz już nie warto się zmieniać, bo niby dla kogo? Nelly mnie już nie chce. W dalszym ciągu jest moją Belieber, ale to już nie to samo, co było kiedyś. Nieodwracalnie straciłem dziewczynę, na której mi zależało...
Zalogowałem się na Tt i opublikowałem wpis:
"dlaczego dociera do nas najwięcej w momencie straty?!"
Zastanawiałem się, co mam teraz zrobić ze swoim życiem, w którym zabrakło jej. Dała mi wszystko, ale ja tego nie doceniłem. A teraz ona w odwecie wraz ze swoim odejściem zabrała mi część mnie. Tę szczęśliwą cząstkę, którą sama utworzyła...
- Ej! Co ty tu jeszcze robisz?! - Zapytał Fredo, wchodzący do łazienki.
- Opracowuję plan samobójstwa. - Odpowiedziałem ponuro.
Wyobrażam sobie, jak musiałem wtedy wyglądać, skoro Alfredo wziął sobie te słowa na poważnie.
- Co jest?! - Zapytał zdziwiony.
- Spoko, żartowałem. - Westchnąłem.
Uważnie mi się przyglądał, więc powiedziałem.
- Za bardzo kocham moje popierdolone życie, żebym mógł je sobie odebrać.
- Chodzi o Nelly? - Spytał.
Pokiwałem głową.
- Co z nią?
- Odeszła...
- Przecież wszystko było w porządku. - Stwierdził.
- Też tak myślałem, ale ona nie mogła już dłużej udawać, że pogodziła się z tym, co jej zrobiłem.
- W sumie, to się jej nie dziwię.
- No dzięki. - Warknąłem niezadowolony.
- A, co?! Może mam cię pogłaskać po główce i pochwalić za to, że ją skrzywdziłeś? - Usłyszałem od Fredo.
- Nie. Ale nie musisz mnie już bardziej dołować. - Odpowiedziałem.
- I co masz zamiar teraz zrobić? - Zapytał przyjaciel.
- Postaram się wrócić do szarej rzeczywistości...
Zdziwienie wymalowało się na twarzy chłopaka.
- A co mam niby zrobić? - Spytałem zwątpiony.
- Odzyskać ją. - Odparł, jakby to było coś banalnie prostego.
- Ja już nie mam u niej żadnych szans. - Westchnąłem.
- Zawsze jakieś muszą być. - Pocieszał.
- Nie tym razem.
- I nawet nie spróbujesz?! - Zdziwił się.
Wzruszyłem tylko ramionami.
Nie wiem, czy ta próba powiodłaby się, a nie chciałem przeżyć kolejnego zawodu.
- Powinieneś to zrobić. - Poradził mi.
- To nie ma sensu...
- Niby dlaczego?
- Powiedziała, że będzie dla mnie teraz zimną i wredną suką, że się na mnie odegra i że to jeszcze ja będę przez nią cierpiał. - Poinformowałem go, chowając głowę w kolana.
- Łatwo na pewno nie będzie. - Stwierdził.
- Jadę do mamy i rodzeństwa. - Oznajmiłem nagle.
- Jechać z tobą? - Zapytał.
- Chcę być sam i wszystko przemyśleć. - Odpowiedziałem.
- Tylko nie rób nic głupiego! - Ostrzegł mnie.
- Daj spokój! - Warknąłem niezadowolony, wychodząc z łazienki.
Przy pomocy ochroniarzy przedarłem się przez tłum paparazzich, chowając smutek za maską z fałszywym uśmiechem. Dotarłem do domu i od razu zacząłem pakowanie się. Alfredo wyjaśnił Chaz'owi, co się stało, więc uniknąłem kolejnych niepotrzebnych mi teraz pytań. Znów pojawiłem się na lotnisku, uprzedzając telefonicznie mamę o swoim przyjeździe. Kupiłem bilet i zająłem miejsce w samolocie.
Miałem teraz trochę czasu na przemyślenia. Z jednej strony rozumiałem jej zachowanie, bo właśnie na takie traktowanie zasługiwałem. Jednak z drugiej strony było mi strasznie przykro, że Nel była w stanie tak ze mną postępować.
Nareszcie byłem w domu! Spotkanie z rodziną nieco poprawiło mi humor. Jazy i Jaxon byli już u mamy. Od razu zająłem się zabawą z nimi i dzięki temu, chociaż na chwilę przestałem myśleć o Nelly. Jednak nadszedł wieczór i moje rodzeństwo musiało iść już do łóżek. A myśli znów przybrały ponury obraz. Miałem zamiar wziąć prysznic i położyć się spać, byłem cholernie zmęczony. Ale moja mama nie pozwoliła mi na to. Najpierw koniecznie musiała ze mną porozmawiać. Chyba przeczuwała, że u mnie nie wszystko jest tak, jak być powinno.
Usiedliśmy w salonie na kanapie. Rodzicielka podała mi kubek gorącej herbaty i zaczęła:
- Widzę, że coś jest nie tak.
Udałem obojętnego i wzruszyłem tylko ramionami. Nie chciałem zadręczać jej swoimi problemami, ale nalegała.
- Prędzej, czy później dowiem się co jest grane, więc lepiej żebym dowiedziała się tego teraz i od ciebie. - Zagroziła.
- Chodzi o dziewczynę... - Westchnąłem.
- Co jej zrobiłeś? - Zapytała, jakby wiedziała, co się stało.
- Nooo... Skrzywdziłem ją.
- Mógłbyś jaśniej. - Rozkazała.
- Bo ona się we mnie zakochała, a ja to wykorzystałem. - Opuściłem głowę.
Mama pewnie była zdziwiona tym, co właśnie usłyszała, bo zazwyczaj traktowałem dziewczyny najlepiej jak tylko potrafiłem.
- Mów dalej. - Poleciła.
- Ona jest piękna, po prostu idealna. Zauroczyłem się nią. Ale to wszystko stało się zbyt szybko. Ona zdążyła się we mnie zakochać. Ja na prawdę nie chciałem jej ranić, ale nie potrafiłem dłużej udawać, że jej nie kocham. W końcu dowiedziała się tego. Na początku nie było dobrze. Ale potem wydawało mi się, że wszystko jest w prządku. Okazało się, że ona tylko udawała, że jej nie zależy i że się z tym pogodziła. I była słaba, ale teraz role się odwróciły. - Powiedziałem.
- I co dzieje się między wami teraz? - Spytała.
- Odeszła, udowadniając mi, że teraz ja będę cierpiał, tak jak jeszcze niedawno ona. - Westchnąłem.
- No to się doigrałeś! - Powiedziała.
Zdziwiony spojrzałem na nią, a ona wyjaśniła:
- Ciągle, chociaż nie zawsze świadomie, bawisz się uczuciami tych niewinnych dziewczyn, teraz dostaniesz nauczkę od jednej z nich.
- Ona nie jest jedną z nich. Ona jest wyjątkowa. - Zaznaczyłem.
- Zakochałeś się w niej. - Stwierdziła.
- Ale to na nic, bo ona już nie kocha mnie. - Powiedziałem smutny.
- Nie da się tak po prostu, z dnia na dzień, przestać kochać.
- To dlaczego ona mi to robi? - Spytałem.
- Ona się w ten sposób broni. - Poinformowała mnie mama.
- Broni?! Przed czym?
- Przed tobą i tym co do ciebie czuje. - Oznajmiła.
- Czyli ona dalej mnie kocha? - Zapytałem z nadzieją.
- Myślę, że tak. - Odpowiedziała.
- To co ja mam teraz robić?
- Skoro ją kochasz, musisz chociaż spróbować ją odzyskać.
- To nie będzie łatwe. Ona mnie znienawidziła... - Westchnąłem.
- Dlatego musisz starać się jeszcze bardziej i robić wszystko, by wróciła.
- Nie uwierzy jak jej powiem, że ją kocham.
- Oj, Justin! - Uśmiechnęła się pobłażliwie. - To nie jest takie proste, jak ci się może wydawać. Musisz zacząć od początku, zbudować wszystko na nowo, odzyskać jej zaufanie. Zbliżyć się do niej, a nie powiedzieć już przy pierwszym spotkaniu, że ją kochasz, bo to nic nie da. I przede wszystkim nie wmawiaj jej, że ona kocha ciebie!
- Dobrze, dziękuje. - Przytuliłem ją i pocałowałem w policzek.
Byłem jej na prawdę wdzięczny za tą rozmowę, za pomoc i rady.
- A teraz opowiedz mi coś o niej. - Nakazała.
- Mamuś! Proszę cię, teraz marzę o prysznicu i śnie... - Powiedziałem, ziewając.
- Ech! No dobrze. Ale obiecaj, że opowiesz mi o niej jutro.
- Obiecuję! - Znów cmoknąłem ją w policzek.
Potem udałem się do pokoju, wziąłem szybki prysznic i jeszcze przed zaśnięciem dodałem kolejny wpis na Tt:
"nie poddam się".
Rozdział 28
*** Oczami Nelly ***
Cała niedziela zleciała nam na pakowaniu się. Nie miałyśmy czasu praktycznie na nic.
Nawet nie zdążyłam pożegnać się z Justinem... W sumie to sama nie wiem, czy tego pożegnania chciałam. Znów musiałabym udawać, że wszystko jest w porządku. Tak, udawać. Bo wmówiłam wszystkim, że nie będę już grała, ale to dalece mijało się z prawdą. Maska z uśmiechem ciągle znajdowała się na mojej twarzy i miała pozostać jeszcze na długo... Znikała tylko czasami, późnymi wieczorami. Kiedy samotność doskwierała mi najbardziej, a moją przyjaciółką była butelka jakiegoś alkoholu i sen, który mi przynosiła. I te cholerne łzy wynikające z mojego cichego, nocnego płaczu, wsiąkające w poduszkę, do której mocno się przytulałam...
Z jednej strony na prawdę nie chciałam okłamywać bliskich mi osób, ale też nie chciałam, żeby się o mnie martwili i próbowali pocieszać. Więc pozostawałam w tak zwanej sytuacji bez wyjścia...
*** Oczami Justina ***
Miałem zamiar pojechać do dziewczyn i się z nimi pożegnać, ale w rezultacie do tego nie doszło.
Jeszcze nigdy się tak nie czułem. Po prostu kompletnie nie wiedziałem, co mam robić. Chciałem tej cholernej zmiany, ale bałem się jej skutków. Tego, że mogę stracić to, co miałem do tej pory, co mi się podobało. No i jeszcze Nelly, od której nie mogłem uwolnić swoich myśli. Tak na prawdę, to sam nie wiedziałem, czy ją kocham. Ale nie chciałem, żeby wyjeżdżała, bo ten wyjazd może ją zmienić. Tyle tylko, co miałaby wtedy zrobić?
No właśnie...
*** Oczami Nelly ***
Dzień wyjazdu.
Ochroniarze Seleny pomogli nam bezpiecznie dostać się na lotnisko, chroniąc nas przed paparazzi. Ostatnio zainteresowanie Sel wzrosło. Po pierwsze - pojawiłam się ja no i przez to też Justin, po drugie - pokazała im, że potrafi dobrze poimprezować.
Czekałyśmy na nasz lot, gdy nagle pojawił się Alfredo. Ewidentnie widać było, że coś ich łączy. To dobrze, bo oboje zasługiwali na szczęście. A z tego, co mi wiadomo, to Fredo nie jest już Olivią, więc nic nie stało im na przeszkodzie.
Na lotnisku pojawił się też Justin. Jego obecność w tym miejscu najzwyczajniej w świecie mnie zdenerwowała. Nie miałam zamiaru pokazywać mu, że jednak się z tym wszystkim nie pogodziłam i że w dalszym ciągu jestem słaba, ale łzy mimowolnie napływały mi do oczu. Mimo, iż wokół nas było pełno gości z aparatami, on podszedł i tak po prostu mnie przytulił.
- Nie chcę żebyś się zmieniła. - Wyszeptał w moje ramię.
- Ale ja od tego właśnie zacznę. - Powiedziałam.
Smutny spojrzał na mnie:
- Obiecaj, że zostanę w twoim sercu.
- Justin, zawsze tam byłeś i już na zawsze zostaniesz. Wiesz przecież, że jestem twoją Belieber niezależnie od tego, co zrobisz. Tak już pozostanie. - Uśmiechnęłam się.
- Boję się. - Wyszeptał znów mnie przytulając.
Nie musiał mi nic tłumaczyć, bo doskonale wiedziałam o, co mu chodzi.
- Masz 19 lat, to twoje życie i ty o nim decydujesz...
- Nie pomagasz mi. - Westchnął.
- Justin! Do cholery, teraz będzie inaczej. Mnie już nie będzie, więc powinieneś zrobić to tylko dla siebie.
Zdziwiony oczekiwał wyjaśnień:
- Nie mam zamiaru już dłużej być twoją Nelly! Nie jestem twoją zabawką, ani dziwką, którą mógłbyś się zadowolić. Mam uczucia, ale ty chyba o tym nie wiesz, bo ciągle się nimi bawisz tak, aby samemu czerpać z tego korzyści. Kochanie, każdy ma swoje granice... Ja już dawno je przekroczyłam. - Powiedziałam szeptem, mimo iż miałam zamiar głośno krzyczeć.
*** Oczami Justina ***
To, co właśnie od niej usłyszałem wprawiło mnie w głęboką zadumę. Nie potrafiłem się odezwać, a ona wykorzystała to i zapytała z kpiącym uśmiechem:
- A ty czego się Kotku spodziewałeś?! Że dalej będę się za tobą uganiała? - Zaśmiała się.
- Nelly... - Zacząłem, nie wiedząc nawet co mam powiedzieć.
- Właśnie straciłeś kontrolę nad moim życiem. - Powiedziała cicho.
Złapałem jej dłoń, uśmiechnęła się do mnie. Nie zważała już na paparazzi. Przyciągnęła mnie do siebie za koszulkę i wyszeptała do mojego ucha:
- Chodź ze mną!
Nie wiem czego oczekiwałem, nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale poszedłem za nią. Wciągnęła mnie do łazienki, przyparła do ściany i popatrzyła w moje oczy czekając na jakąś reakcję, ale ja bałem się zrobić cokolwiek.
- To zabawne, jak jesteś taki bezbronny. - Uśmiechnęła się.
Jedną rękę włożyła pod moją koszulkę, drugą położyła na moim karku i zaczęła namiętnie całować moją szyję. Czułem jej gorący oddech. Wilgotne usta i język dziewczyny przesuwały się po mojej skórze. Moje dłonie umiejscowiła na swoich pośladkach.
- Teraz zrozumiesz co straciłeś, zatęsknisz i będziesz cierpiał, tak jak jeszcze niedawno ja. - Mówiła, przerywając pocałunki.
- A ja będę się cieszyć, że mogę się na tobie odegrać. - Złośliwie się do mnie uśmiechnęła.
- Bo, wiesz Kochanie, dopiero teraz uświadomiłam sobie, że to ja mogę mieć nad tobą przewagę. Być tą silniejszą. I ta myśl strasznie mnie kręci! - Dotknęła w tym momencie swoimi ustami moich.
Ledwo powstrzymałem się od pocałowania Nelly, którą chciałem mieć teraz w swoim łóżku.
- Podniecająca jest też myśl... - Zjeżdżała dłonią w dół po mojej klatce piersiowej. - Że mogę mieć ciebie, całego... - Ścisnęła Jerry'ego. - Tylko dla siebie!
Cicho jęknąłem, a dziewczyna łobuzersko się do mnie uśmiechnęła.
- Bo oboje zdajemy sobie sprawę, że przy mnie nie potrzebowałbyś innej, prawda?
Przyznałem jej rację.
- Ostatnio zaczęłam też zdawać sobie sprawę, że jestem w tym bardzo dobra i to zaczęło robić się niebezpieczne. Ale my to lubimy... - Zsunęła moje spodnie i zaczęła dotykać Jerry'ego.
- Byłam cała twoja, zawsze kiedy tego chciałeś...
- Dlaczego? - Zapytałem.
- Bo bardzo lubię seks. - Opowiedziała.
- Tylko dlatego?
- Bo ty też jesteś dobry i... - Urwała, skupiając się na Jerry'm.
- Dokończ! - Poleciłem.
- I uwielbiam twój wygląd i twoje ciało.
Uśmiechnąłem się.
- Ale na świecie jest pełno takich jak ty, a ja wiem, że mogę mieć każdego.
- A chcesz mnie. - Powiedziałem.
- Nie, Kochanie. Ja chciałam, bardzo, to prawda. Ale już przestałam chcieć. - Oznajmiła, uśmiechając się.
- To dlaczego to robisz? - Zapytałem, wskazując na dłonie dziewczyny, które cały czas przemieszczały się wzdłuż Jerry'ego.
- Żebyś zrozumiał. - Odpowiedziała krótko.
Przyśpieszyła ruchy, jeszcze tylko kilka sekund..., ale Nel celowo skończyła. Schowała Jerry'ego, pozostawiając mnie niezaspokojonego.
- To będzie nasz ostatni pocałunek, więc go wykorzystaj. - Powiedziała i złączyła nasze usta.
Bawiłem się jej językiem, ściskając jej pośladki. Chciałem, żeby mi uległa, ale nic nie przynosiło odpowiednich efektów. Była silna. Silniejsza ode mnie...
Przerwała pocałunek, ujęła moją twarz w dłonie i patrząc w moje oczy powiedziała:
- A teraz będę dla ciebie, Kochanie zimną i wredną suką, której mimo wszystko będziesz stale pragnął.
Pocałowała mnie, przygryzając moją dolną wargę, wyjęła rękę spod mojej koszulki. Uśmiechnęła się i na pożegnanie usłyszałem od Nelly dwa słowa:
- Kochaj mnie!
Cała niedziela zleciała nam na pakowaniu się. Nie miałyśmy czasu praktycznie na nic.
Nawet nie zdążyłam pożegnać się z Justinem... W sumie to sama nie wiem, czy tego pożegnania chciałam. Znów musiałabym udawać, że wszystko jest w porządku. Tak, udawać. Bo wmówiłam wszystkim, że nie będę już grała, ale to dalece mijało się z prawdą. Maska z uśmiechem ciągle znajdowała się na mojej twarzy i miała pozostać jeszcze na długo... Znikała tylko czasami, późnymi wieczorami. Kiedy samotność doskwierała mi najbardziej, a moją przyjaciółką była butelka jakiegoś alkoholu i sen, który mi przynosiła. I te cholerne łzy wynikające z mojego cichego, nocnego płaczu, wsiąkające w poduszkę, do której mocno się przytulałam...
Z jednej strony na prawdę nie chciałam okłamywać bliskich mi osób, ale też nie chciałam, żeby się o mnie martwili i próbowali pocieszać. Więc pozostawałam w tak zwanej sytuacji bez wyjścia...
*** Oczami Justina ***
Miałem zamiar pojechać do dziewczyn i się z nimi pożegnać, ale w rezultacie do tego nie doszło.
Jeszcze nigdy się tak nie czułem. Po prostu kompletnie nie wiedziałem, co mam robić. Chciałem tej cholernej zmiany, ale bałem się jej skutków. Tego, że mogę stracić to, co miałem do tej pory, co mi się podobało. No i jeszcze Nelly, od której nie mogłem uwolnić swoich myśli. Tak na prawdę, to sam nie wiedziałem, czy ją kocham. Ale nie chciałem, żeby wyjeżdżała, bo ten wyjazd może ją zmienić. Tyle tylko, co miałaby wtedy zrobić?
No właśnie...
*** Oczami Nelly ***
Dzień wyjazdu.
Ochroniarze Seleny pomogli nam bezpiecznie dostać się na lotnisko, chroniąc nas przed paparazzi. Ostatnio zainteresowanie Sel wzrosło. Po pierwsze - pojawiłam się ja no i przez to też Justin, po drugie - pokazała im, że potrafi dobrze poimprezować.
Czekałyśmy na nasz lot, gdy nagle pojawił się Alfredo. Ewidentnie widać było, że coś ich łączy. To dobrze, bo oboje zasługiwali na szczęście. A z tego, co mi wiadomo, to Fredo nie jest już Olivią, więc nic nie stało im na przeszkodzie.
Na lotnisku pojawił się też Justin. Jego obecność w tym miejscu najzwyczajniej w świecie mnie zdenerwowała. Nie miałam zamiaru pokazywać mu, że jednak się z tym wszystkim nie pogodziłam i że w dalszym ciągu jestem słaba, ale łzy mimowolnie napływały mi do oczu. Mimo, iż wokół nas było pełno gości z aparatami, on podszedł i tak po prostu mnie przytulił.
- Nie chcę żebyś się zmieniła. - Wyszeptał w moje ramię.
- Ale ja od tego właśnie zacznę. - Powiedziałam.
Smutny spojrzał na mnie:
- Obiecaj, że zostanę w twoim sercu.
- Justin, zawsze tam byłeś i już na zawsze zostaniesz. Wiesz przecież, że jestem twoją Belieber niezależnie od tego, co zrobisz. Tak już pozostanie. - Uśmiechnęłam się.
- Boję się. - Wyszeptał znów mnie przytulając.
Nie musiał mi nic tłumaczyć, bo doskonale wiedziałam o, co mu chodzi.
- Masz 19 lat, to twoje życie i ty o nim decydujesz...
- Nie pomagasz mi. - Westchnął.
- Justin! Do cholery, teraz będzie inaczej. Mnie już nie będzie, więc powinieneś zrobić to tylko dla siebie.
Zdziwiony oczekiwał wyjaśnień:
- Nie mam zamiaru już dłużej być twoją Nelly! Nie jestem twoją zabawką, ani dziwką, którą mógłbyś się zadowolić. Mam uczucia, ale ty chyba o tym nie wiesz, bo ciągle się nimi bawisz tak, aby samemu czerpać z tego korzyści. Kochanie, każdy ma swoje granice... Ja już dawno je przekroczyłam. - Powiedziałam szeptem, mimo iż miałam zamiar głośno krzyczeć.
*** Oczami Justina ***
To, co właśnie od niej usłyszałem wprawiło mnie w głęboką zadumę. Nie potrafiłem się odezwać, a ona wykorzystała to i zapytała z kpiącym uśmiechem:
- A ty czego się Kotku spodziewałeś?! Że dalej będę się za tobą uganiała? - Zaśmiała się.
- Nelly... - Zacząłem, nie wiedząc nawet co mam powiedzieć.
- Właśnie straciłeś kontrolę nad moim życiem. - Powiedziała cicho.
Złapałem jej dłoń, uśmiechnęła się do mnie. Nie zważała już na paparazzi. Przyciągnęła mnie do siebie za koszulkę i wyszeptała do mojego ucha:
- Chodź ze mną!
Nie wiem czego oczekiwałem, nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale poszedłem za nią. Wciągnęła mnie do łazienki, przyparła do ściany i popatrzyła w moje oczy czekając na jakąś reakcję, ale ja bałem się zrobić cokolwiek.
- To zabawne, jak jesteś taki bezbronny. - Uśmiechnęła się.
Jedną rękę włożyła pod moją koszulkę, drugą położyła na moim karku i zaczęła namiętnie całować moją szyję. Czułem jej gorący oddech. Wilgotne usta i język dziewczyny przesuwały się po mojej skórze. Moje dłonie umiejscowiła na swoich pośladkach.
- Teraz zrozumiesz co straciłeś, zatęsknisz i będziesz cierpiał, tak jak jeszcze niedawno ja. - Mówiła, przerywając pocałunki.
- A ja będę się cieszyć, że mogę się na tobie odegrać. - Złośliwie się do mnie uśmiechnęła.
- Bo, wiesz Kochanie, dopiero teraz uświadomiłam sobie, że to ja mogę mieć nad tobą przewagę. Być tą silniejszą. I ta myśl strasznie mnie kręci! - Dotknęła w tym momencie swoimi ustami moich.
Ledwo powstrzymałem się od pocałowania Nelly, którą chciałem mieć teraz w swoim łóżku.
- Podniecająca jest też myśl... - Zjeżdżała dłonią w dół po mojej klatce piersiowej. - Że mogę mieć ciebie, całego... - Ścisnęła Jerry'ego. - Tylko dla siebie!
Cicho jęknąłem, a dziewczyna łobuzersko się do mnie uśmiechnęła.
- Bo oboje zdajemy sobie sprawę, że przy mnie nie potrzebowałbyś innej, prawda?
Przyznałem jej rację.
- Ostatnio zaczęłam też zdawać sobie sprawę, że jestem w tym bardzo dobra i to zaczęło robić się niebezpieczne. Ale my to lubimy... - Zsunęła moje spodnie i zaczęła dotykać Jerry'ego.
- Byłam cała twoja, zawsze kiedy tego chciałeś...
- Dlaczego? - Zapytałem.
- Bo bardzo lubię seks. - Opowiedziała.
- Tylko dlatego?
- Bo ty też jesteś dobry i... - Urwała, skupiając się na Jerry'm.
- Dokończ! - Poleciłem.
- I uwielbiam twój wygląd i twoje ciało.
Uśmiechnąłem się.
- Ale na świecie jest pełno takich jak ty, a ja wiem, że mogę mieć każdego.
- A chcesz mnie. - Powiedziałem.
- Nie, Kochanie. Ja chciałam, bardzo, to prawda. Ale już przestałam chcieć. - Oznajmiła, uśmiechając się.
- To dlaczego to robisz? - Zapytałem, wskazując na dłonie dziewczyny, które cały czas przemieszczały się wzdłuż Jerry'ego.
- Żebyś zrozumiał. - Odpowiedziała krótko.
Przyśpieszyła ruchy, jeszcze tylko kilka sekund..., ale Nel celowo skończyła. Schowała Jerry'ego, pozostawiając mnie niezaspokojonego.
- To będzie nasz ostatni pocałunek, więc go wykorzystaj. - Powiedziała i złączyła nasze usta.
Bawiłem się jej językiem, ściskając jej pośladki. Chciałem, żeby mi uległa, ale nic nie przynosiło odpowiednich efektów. Była silna. Silniejsza ode mnie...
Przerwała pocałunek, ujęła moją twarz w dłonie i patrząc w moje oczy powiedziała:
- A teraz będę dla ciebie, Kochanie zimną i wredną suką, której mimo wszystko będziesz stale pragnął.
Pocałowała mnie, przygryzając moją dolną wargę, wyjęła rękę spod mojej koszulki. Uśmiechnęła się i na pożegnanie usłyszałem od Nelly dwa słowa:
- Kochaj mnie!
czwartek, 25 lipca 2013
Rozdział 27
*** Oczami Nelly ***
Tego tygodnia nie mogę zaliczyć do normalnych. Bo kto normalny imprezuje kilka dni pod rząd?! No właśnie. Sama nie wiem, jak do tego doszło. Po prostu ciągle dostawaliśmy zaproszenia na jakieś imprezy. I tak jakoś wyszło, że żadnego nie przepuściliśmy.
5 dni świetnej zabawy z wspaniałymi ludźmi! Dzięki tej zabawie moje relacje z Justinem uległy poprawie. Starałam się nie myśleć o tym, że mnie zranił i cieszyć się z tego, co mam w chwili obecnej. Udało mi się! Jednak w sobotę ja i Selena musiałyśmy przystopować, bo w poniedziałek wyjeżdżałyśmy. Sel zaczynała trasę koncertową, której nie mogłam się już doczekać.
*** Oczami Justina ***
Dochodziła już godzina 18.00. Razem z Fredo postanowiliśmy pojechać do Nelly i Seleny, żeby urządzić, coś w stylu imprezki pożegnalnej.
Nasz plan wypalił. Dziewczyny były na zakupach, a ja dzień wcześniej zdobyłem klucze do domu byłej dziewczyny.
Weszliśmy z Alfredo do środka i zabraliśmy się za przygotowanie niespodzianki. Zabawa miała odbyć się w salonie, więc bogato ozdobiliśmy go różnokolorowymi balonami i serpentynami. Potem przyszykowaliśmy zakupiony wcześniej alkohol i nie pozostało nam już nic innego, jak czekanie na dziewczyny.
Wreszcie wróciły! Były mile zaskoczone tą niespodzianką. Najbardziej jednak cieszył mnie szczery uśmiech Nelly. Z początku było dosyć spokojnie, dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się, potem alkohol zaczął dawać o sobie znać. Mieliśmy ochotę na większą zabawę. Muzyka na full. Dziewczyny wskoczyły na stół i zaczęły tańczyć, wygłupiając się przy tym. My szaleni dołączyliśmy do nich. Stół długo nie wytrzymał ciężaru czterech osób. Jedna z jego nóg złamała się, stół przechylił się na bok i wszyscy z niego spadliśmy. Sprawienie, żeby Nel znalazła się właśnie w moich ramionach nie było trudne. Nie mogąc opanować śmiechu, pozbieraliśmy się i znów zaczęliśmy tańczyć tym razem już na podłodze. Oczywiście podczas tej imprezy nie obeszło się bez zdjęć wykonywanych co jakiś czas przez każde z nas. Po około godzinie szalonej zabawy zmęczeni położyliśmy się na ziemi. Alfredo i Selena byli ze sobą coraz bliżej, więc wspólnie z Nel postanowiliśmy im nie przeszkadzać. Poszli na górę, a Nelly zaczęła zbierać wszystkie balony. Spojrzałem na nią zdziwiony i zapytałem:
- Co ty robisz?!
- Balony zbieram... - Odpowiedziała rozbawiona.
- To widzę, ale po co?!
- Bo idziemy na dwór.
- Och... Ale na cholerę ci te balony?!
- No zobaczysz, chodź! - Powiedziała.
Pomogłem jej zabrać wszystkie balony i wyszliśmy na zewnątrz.
- I co teraz? - Spytałem.
- Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar je poprzebijać! - Pokazała mi szpilki, które trzymała w dłoni.
- Mówiłem ci już, że nie jesteś normalna? - Zaśmiałem się.
- Nie musisz, jestem tego w pełni świadoma. - Uśmiechnęła się i dała mi szpilkę.
Zabraliśmy się za dziurawienie balonów. Taka dziecinna zabawa, a potrafiła sprawić nam tyle radości! Został ostatni. Dziewczyna pozwoliła mi go przebić. Postanowiłem, że na niego wskoczę, ale jak się chwilę później okazało nie był to najlepszy pomysł. Balon nie pękł, a ja wywróciłem się. Nelly zamiast pomóc mi wstać, zaczęła się ze mnie głośno śmiać.
- No tak, bardzo zabawne! - Powiedziałem, leżąc na trawie.
- Czekaj. Ja spróbuję! - Wskoczyła na balona, który wreszcie dał za wygraną.
Usiadła niezadowolona obok mnie.
- Wygląda na to, że jestem od ciebie cięższa. - Oznajmiła.
- Nie, nie jesteś! - Zaprzeczyłem. - To po prostu ja jestem bardziej niezdarny.
Zaczęliśmy się śmiać. Pomogłem jej wstać, a potem niespodziewanie przerzuciłem ją przez swoje ramię.
- Puszczaj! - Śmiała się i biła mnie po plecach, a ja dalej biegałem z nią wokół domu.
Po kilkunastu minutach zmęczony postawiłem dziewczynę na ziemi. Położyłem się na trawie, a ona obok mnie.
- Jesteś piękna jak to niebo. - Oznajmiłem.
- My jesteśmy. - Poprawiła mnie.
- Twoja rola w moim życiu... - Westchnąłem.
- Dokończ. - Poleciła, opierając głowę na dłoniach złożonych na mojej klatce piersiowej.
- Chcę, żeby się nigdy nie skończyła. Nawet jeśli będziemy musieli cierpieć, chcę żebyś była blisko. - Wyznałem.
- Jesteś egoistą!
- Nie mógłbym się tobą dzielić.
Uśmiechnęła się.
- Dlaczego życie musi być tak cholernie skomplikowane?! - Westchnęła, kładąc się na plecach.
- Co masz na myśli? - Spytałem.
- To, że ciągle żyję marzeniami...
- One się spełniają.
- Moje są inne. Takie nierealne... - Uśmiechnęła się. - W sumie to mam tylko jedno marzenie, które dzieli się na mnóstwo takich malutkich. Chciałabym kochać. Tak bezgraniczne, na przekór wszystkim przeciwnością. Kochać tak szalenie, bez opamiętania, ciągle pożądać i z każdą chwilą pragnąć więcej. I chciałabym, żeby ten chłopak to odwzajemniał. Chciałabym być jego uzależnieniem wywołującym uśmiech na jego twarzy, być wszystkim czego potrzebuje i czego pragnie. A wtedy on byłby tym samym dla mnie. Marzę o miłości pięknej i niezwykłej jak to niebo. Takiej dziwnej i tajemniczej... nierealnej.
- Marzysz o miłości? - Zapytałem, łagodnie się uśmiechając.
- Wiem, ja po prostu jestem za bardzo wrażliwa, za mało twarda, dziecinnie naiwna i głupio uparta. - Powiedziała smutno.
- Ty jesteś wyjątkowa, jedyna i niepowtarzalna. - Stwierdziłem, mocno ją przytulając.
- Jestem smutna, samotna i nieszczęśliwie zakochana. Niczyja... - Westchnęła, ocierając łzę, która spływała po jej różowym policzku.
- Nie, Kochanie. Ty jesteś moja. Tylko moja. I już zawsze taka będziesz. Nawet jeśli oddasz swoje serce innemu.
- Ono nie nadaje się już do oddania...
- A czy nadaje się do zwrócenia? - Zapytałem.
- Nie wiem... Na prawdę nie wiem.
- Kiedy już będziesz znała odpowiedź, podzielisz się nią ze mną?
- Justin, wszystko zależy od ciebie. - Wstała i wróciła do domu.
- Zrobię wszystko, żeby spełnić twoje marzenia, Skarbie! - Powiedziałem, wpatrując się w niebo.
Tego tygodnia nie mogę zaliczyć do normalnych. Bo kto normalny imprezuje kilka dni pod rząd?! No właśnie. Sama nie wiem, jak do tego doszło. Po prostu ciągle dostawaliśmy zaproszenia na jakieś imprezy. I tak jakoś wyszło, że żadnego nie przepuściliśmy.
5 dni świetnej zabawy z wspaniałymi ludźmi! Dzięki tej zabawie moje relacje z Justinem uległy poprawie. Starałam się nie myśleć o tym, że mnie zranił i cieszyć się z tego, co mam w chwili obecnej. Udało mi się! Jednak w sobotę ja i Selena musiałyśmy przystopować, bo w poniedziałek wyjeżdżałyśmy. Sel zaczynała trasę koncertową, której nie mogłam się już doczekać.
*** Oczami Justina ***
Dochodziła już godzina 18.00. Razem z Fredo postanowiliśmy pojechać do Nelly i Seleny, żeby urządzić, coś w stylu imprezki pożegnalnej.
Nasz plan wypalił. Dziewczyny były na zakupach, a ja dzień wcześniej zdobyłem klucze do domu byłej dziewczyny.
Weszliśmy z Alfredo do środka i zabraliśmy się za przygotowanie niespodzianki. Zabawa miała odbyć się w salonie, więc bogato ozdobiliśmy go różnokolorowymi balonami i serpentynami. Potem przyszykowaliśmy zakupiony wcześniej alkohol i nie pozostało nam już nic innego, jak czekanie na dziewczyny.
Wreszcie wróciły! Były mile zaskoczone tą niespodzianką. Najbardziej jednak cieszył mnie szczery uśmiech Nelly. Z początku było dosyć spokojnie, dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się, potem alkohol zaczął dawać o sobie znać. Mieliśmy ochotę na większą zabawę. Muzyka na full. Dziewczyny wskoczyły na stół i zaczęły tańczyć, wygłupiając się przy tym. My szaleni dołączyliśmy do nich. Stół długo nie wytrzymał ciężaru czterech osób. Jedna z jego nóg złamała się, stół przechylił się na bok i wszyscy z niego spadliśmy. Sprawienie, żeby Nel znalazła się właśnie w moich ramionach nie było trudne. Nie mogąc opanować śmiechu, pozbieraliśmy się i znów zaczęliśmy tańczyć tym razem już na podłodze. Oczywiście podczas tej imprezy nie obeszło się bez zdjęć wykonywanych co jakiś czas przez każde z nas. Po około godzinie szalonej zabawy zmęczeni położyliśmy się na ziemi. Alfredo i Selena byli ze sobą coraz bliżej, więc wspólnie z Nel postanowiliśmy im nie przeszkadzać. Poszli na górę, a Nelly zaczęła zbierać wszystkie balony. Spojrzałem na nią zdziwiony i zapytałem:
- Co ty robisz?!
- Balony zbieram... - Odpowiedziała rozbawiona.
- To widzę, ale po co?!
- Bo idziemy na dwór.
- Och... Ale na cholerę ci te balony?!
- No zobaczysz, chodź! - Powiedziała.
Pomogłem jej zabrać wszystkie balony i wyszliśmy na zewnątrz.
- I co teraz? - Spytałem.
- Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar je poprzebijać! - Pokazała mi szpilki, które trzymała w dłoni.
- Mówiłem ci już, że nie jesteś normalna? - Zaśmiałem się.
- Nie musisz, jestem tego w pełni świadoma. - Uśmiechnęła się i dała mi szpilkę.
Zabraliśmy się za dziurawienie balonów. Taka dziecinna zabawa, a potrafiła sprawić nam tyle radości! Został ostatni. Dziewczyna pozwoliła mi go przebić. Postanowiłem, że na niego wskoczę, ale jak się chwilę później okazało nie był to najlepszy pomysł. Balon nie pękł, a ja wywróciłem się. Nelly zamiast pomóc mi wstać, zaczęła się ze mnie głośno śmiać.
- No tak, bardzo zabawne! - Powiedziałem, leżąc na trawie.
- Czekaj. Ja spróbuję! - Wskoczyła na balona, który wreszcie dał za wygraną.
Usiadła niezadowolona obok mnie.
- Wygląda na to, że jestem od ciebie cięższa. - Oznajmiła.
- Nie, nie jesteś! - Zaprzeczyłem. - To po prostu ja jestem bardziej niezdarny.
Zaczęliśmy się śmiać. Pomogłem jej wstać, a potem niespodziewanie przerzuciłem ją przez swoje ramię.
- Puszczaj! - Śmiała się i biła mnie po plecach, a ja dalej biegałem z nią wokół domu.
Po kilkunastu minutach zmęczony postawiłem dziewczynę na ziemi. Położyłem się na trawie, a ona obok mnie.
- Jesteś piękna jak to niebo. - Oznajmiłem.
- My jesteśmy. - Poprawiła mnie.
- Twoja rola w moim życiu... - Westchnąłem.
- Dokończ. - Poleciła, opierając głowę na dłoniach złożonych na mojej klatce piersiowej.
- Chcę, żeby się nigdy nie skończyła. Nawet jeśli będziemy musieli cierpieć, chcę żebyś była blisko. - Wyznałem.
- Jesteś egoistą!
- Nie mógłbym się tobą dzielić.
Uśmiechnęła się.
- Dlaczego życie musi być tak cholernie skomplikowane?! - Westchnęła, kładąc się na plecach.
- Co masz na myśli? - Spytałem.
- To, że ciągle żyję marzeniami...
- One się spełniają.
- Moje są inne. Takie nierealne... - Uśmiechnęła się. - W sumie to mam tylko jedno marzenie, które dzieli się na mnóstwo takich malutkich. Chciałabym kochać. Tak bezgraniczne, na przekór wszystkim przeciwnością. Kochać tak szalenie, bez opamiętania, ciągle pożądać i z każdą chwilą pragnąć więcej. I chciałabym, żeby ten chłopak to odwzajemniał. Chciałabym być jego uzależnieniem wywołującym uśmiech na jego twarzy, być wszystkim czego potrzebuje i czego pragnie. A wtedy on byłby tym samym dla mnie. Marzę o miłości pięknej i niezwykłej jak to niebo. Takiej dziwnej i tajemniczej... nierealnej.
- Marzysz o miłości? - Zapytałem, łagodnie się uśmiechając.
- Wiem, ja po prostu jestem za bardzo wrażliwa, za mało twarda, dziecinnie naiwna i głupio uparta. - Powiedziała smutno.
- Ty jesteś wyjątkowa, jedyna i niepowtarzalna. - Stwierdziłem, mocno ją przytulając.
- Jestem smutna, samotna i nieszczęśliwie zakochana. Niczyja... - Westchnęła, ocierając łzę, która spływała po jej różowym policzku.
- Nie, Kochanie. Ty jesteś moja. Tylko moja. I już zawsze taka będziesz. Nawet jeśli oddasz swoje serce innemu.
- Ono nie nadaje się już do oddania...
- A czy nadaje się do zwrócenia? - Zapytałem.
- Nie wiem... Na prawdę nie wiem.
- Kiedy już będziesz znała odpowiedź, podzielisz się nią ze mną?
- Justin, wszystko zależy od ciebie. - Wstała i wróciła do domu.
- Zrobię wszystko, żeby spełnić twoje marzenia, Skarbie! - Powiedziałem, wpatrując się w niebo.
środa, 24 lipca 2013
Rozdział 26
Postaraliśmy się znów zapomnieć o wszystkich naszych zmartwieniach i po prostu cieszyć się ze wspólnie spędzanego czasu. Po raz kolejny nam się to udało. Tak, sama przyznaję, że nasze zachowania były bardzo dziwne. Zresztą jak wszystko to, co między nami było i w pewnym sensie dalej jest...
Świetna muzyka, zajebiści ludzie i noc, która była coraz bliżej. Te czynniki mocno ze mną oddziaływały. I jeszcze Justin... Nasze gorące ciała dotykające się podczas tańca.
Ten chłopak, w tym momencie niesamowicie silnie na mnie działał.
Pociągnął mnie za rękę w bardziej ustronne miejsce. Swoim ciałem przycisnął mnie do lodowatej poręczy, pobudzając tym tylko moje zmysły.
Łobuzersko uśmiechnął się i powiedział:
- Spokojnie, Kochanie. Nie nakręcaj się tak. - Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej.
- Zostaw mnie! - Jęknęłam.
- Przed tym się nie obronisz. Przecież widzę jak na ciebie działam... - Nie dawał za wygraną.
Zaprzeczyłam, a on znów się łobuzersko uśmiechnął.
- Musisz wiedzieć, że ty też sprawiasz, że ja po prostu wariuję.
Mocno przycisnął swoje biodra do moich. Poczułam Jerry'ego, który zdążył się już przygotować.
- Justin, nie! - Jęknęłam.
- Proszę, później o tym zapomnimy. Zróbmy to tak po prostu!
- Nie mogę...
Zbliżył swoje usta do moich, czekając na pocałunek, przed którym się broniłam.
Delikatnie przejechał dłonią po moim policzku, spojrzał w moje oczy i wtedy poddałam się. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Justin zjechał dłonią po moim brzuchu i nacisnął na mój wrażliwy punkt. Teraz już byłam pewna tego, co miało się stać.
*** Oczami Justina ***
- Chodź ze mną! - Pociągnąłem ją w stronę schodów prowadzących na dół.
Wciągnąłem Nelly do jednego z pokoi, zamykając za sobą drzwi.
Zdjąłem górną część jej stroju kąpielowego. Położyła się na znajdującym się tu łóżku, a ja zająłem się wtedy jej niesamowitymi piersiami. Zatykała swoje usta, żeby nikt nie mógł nas usłyszeć. Po około 3 minutach odwróciła się do mnie plecami. Szybko ściągnąłem to, co jeszcze na sobie miałem, a potem osunąłem również majtki dziewczyny. Uniosłem jej biodra i wsadziłem w nią Jerry'ego. Jęknęła, zacisnęła usta i powieki, a swe pięści zaciskała na prześcieradle. Pchałem ją coraz szybciej i mocniej, a ona robiła wszystko, żeby być jak najciszej.
- Shhh... Jeszcze tylko chwilka. - Powiedziałem całując jej kark.
Poruszyłem biodrami około kilkunastu razy i zaspokoiłem nas. Wyjąłem Jerry'ego, a potem dałem Nel dosyć mocnego klapsa. Stęknęła i odwróciła się do mnie przodem. Pochyliłem się nad nią i zacząłem całować. Próbowałem ją uspokoić. Dotykałem wewnętrznej strony jej ud, omijając najbardziej wrażliwe miejsce. Nie mogłem jej pobudzić, bo wtedy musiałbym ją zaspokoić. Skutkiem jej kolejnego orgazmu na pewno byłyby głośne krzyki, a przecież nikt nie powinien się dowiedzieć, co się właśnie stało. W pewnym momencie złapała Jerry'ego i zaczęła przesuwać po nim swoimi dłońmi. Doprowadzała mnie do szału.
- Nie możemy... - Jęknąłem, ale ona nie posłuchała i włożyła go w siebie, cicho jęcząc.
Zatrzymałem się w środku.
- Proszę! - Popatrzyła na mnie błagalnie.
- Ale musisz być cicho! - Ostrzegłem.
- Postaram się... - Westchnęła.
Zacząłem szybko i mocno poruszać się w niej sprawiając, że Nelly unosząc swe biodra, odchyliła głowę do tyłu. Wiedziała, że zaraz zacznie krzyczeć, więc gwałtownie przyciągnęła moją twarz bliżej swojej, żebym ją pocałował. Zrobiłem to, a chwilę później ponownie doszliśmy.
- Chcesz? - Zapytałem, trzymając Jerry'ego.
- Jak zawsze. - Odpowiedział, wkładając go w całości do swoich ust.
Ssała go i lizała, sprawiając, że znów wystrzelił. Uśmiechnęła się, wstając. Szybko ubraliśmy się i jeszcze przed wyjściem przycisnąłem Nelly do ściany i zacząłem namiętnie ją całować, dotykając przy tym jej pośladków.
- Dziękuję. Jesteś po prostu niesamowita! - Wyszeptałem do jej ucha.
Mocno się do mnie przytuliła, a ja dodałem:
- Żadna inna dziewczyna nie działała jeszcze na mnie tak silnie, jak ty.
Uśmiechnęła się, słysząc moje słowa.
- Nie jestem bardzo rozczochrana? - Zapytała, układając swoje włosy.
- Nie. - Zaśmiałem się. - Chodźmy już, bo zauważą, że nas nie ma.
Weszliśmy na górę i dołączyliśmy do reszty. Chyba nie domyślali się, że uprawialiśmy przed chwilą seks, a bynajmniej nie dawali tego po sobie poznać.
Bawiliśmy się jeszcze do około 23.00.
Potem dobiliśmy do brzegu, pożegnaliśmy się i każdy z nas wrócił do siebie.
Świetna muzyka, zajebiści ludzie i noc, która była coraz bliżej. Te czynniki mocno ze mną oddziaływały. I jeszcze Justin... Nasze gorące ciała dotykające się podczas tańca.
Ten chłopak, w tym momencie niesamowicie silnie na mnie działał.
Pociągnął mnie za rękę w bardziej ustronne miejsce. Swoim ciałem przycisnął mnie do lodowatej poręczy, pobudzając tym tylko moje zmysły.
Łobuzersko uśmiechnął się i powiedział:
- Spokojnie, Kochanie. Nie nakręcaj się tak. - Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej.
- Zostaw mnie! - Jęknęłam.
- Przed tym się nie obronisz. Przecież widzę jak na ciebie działam... - Nie dawał za wygraną.
Zaprzeczyłam, a on znów się łobuzersko uśmiechnął.
- Musisz wiedzieć, że ty też sprawiasz, że ja po prostu wariuję.
Mocno przycisnął swoje biodra do moich. Poczułam Jerry'ego, który zdążył się już przygotować.
- Justin, nie! - Jęknęłam.
- Proszę, później o tym zapomnimy. Zróbmy to tak po prostu!
- Nie mogę...
Zbliżył swoje usta do moich, czekając na pocałunek, przed którym się broniłam.
Delikatnie przejechał dłonią po moim policzku, spojrzał w moje oczy i wtedy poddałam się. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Justin zjechał dłonią po moim brzuchu i nacisnął na mój wrażliwy punkt. Teraz już byłam pewna tego, co miało się stać.
*** Oczami Justina ***
- Chodź ze mną! - Pociągnąłem ją w stronę schodów prowadzących na dół.
Wciągnąłem Nelly do jednego z pokoi, zamykając za sobą drzwi.
Zdjąłem górną część jej stroju kąpielowego. Położyła się na znajdującym się tu łóżku, a ja zająłem się wtedy jej niesamowitymi piersiami. Zatykała swoje usta, żeby nikt nie mógł nas usłyszeć. Po około 3 minutach odwróciła się do mnie plecami. Szybko ściągnąłem to, co jeszcze na sobie miałem, a potem osunąłem również majtki dziewczyny. Uniosłem jej biodra i wsadziłem w nią Jerry'ego. Jęknęła, zacisnęła usta i powieki, a swe pięści zaciskała na prześcieradle. Pchałem ją coraz szybciej i mocniej, a ona robiła wszystko, żeby być jak najciszej.
- Shhh... Jeszcze tylko chwilka. - Powiedziałem całując jej kark.
Poruszyłem biodrami około kilkunastu razy i zaspokoiłem nas. Wyjąłem Jerry'ego, a potem dałem Nel dosyć mocnego klapsa. Stęknęła i odwróciła się do mnie przodem. Pochyliłem się nad nią i zacząłem całować. Próbowałem ją uspokoić. Dotykałem wewnętrznej strony jej ud, omijając najbardziej wrażliwe miejsce. Nie mogłem jej pobudzić, bo wtedy musiałbym ją zaspokoić. Skutkiem jej kolejnego orgazmu na pewno byłyby głośne krzyki, a przecież nikt nie powinien się dowiedzieć, co się właśnie stało. W pewnym momencie złapała Jerry'ego i zaczęła przesuwać po nim swoimi dłońmi. Doprowadzała mnie do szału.
- Nie możemy... - Jęknąłem, ale ona nie posłuchała i włożyła go w siebie, cicho jęcząc.
Zatrzymałem się w środku.
- Proszę! - Popatrzyła na mnie błagalnie.
- Ale musisz być cicho! - Ostrzegłem.
- Postaram się... - Westchnęła.
Zacząłem szybko i mocno poruszać się w niej sprawiając, że Nelly unosząc swe biodra, odchyliła głowę do tyłu. Wiedziała, że zaraz zacznie krzyczeć, więc gwałtownie przyciągnęła moją twarz bliżej swojej, żebym ją pocałował. Zrobiłem to, a chwilę później ponownie doszliśmy.
- Chcesz? - Zapytałem, trzymając Jerry'ego.
- Jak zawsze. - Odpowiedział, wkładając go w całości do swoich ust.
Ssała go i lizała, sprawiając, że znów wystrzelił. Uśmiechnęła się, wstając. Szybko ubraliśmy się i jeszcze przed wyjściem przycisnąłem Nelly do ściany i zacząłem namiętnie ją całować, dotykając przy tym jej pośladków.
- Dziękuję. Jesteś po prostu niesamowita! - Wyszeptałem do jej ucha.
Mocno się do mnie przytuliła, a ja dodałem:
- Żadna inna dziewczyna nie działała jeszcze na mnie tak silnie, jak ty.
Uśmiechnęła się, słysząc moje słowa.
- Nie jestem bardzo rozczochrana? - Zapytała, układając swoje włosy.
- Nie. - Zaśmiałem się. - Chodźmy już, bo zauważą, że nas nie ma.
Weszliśmy na górę i dołączyliśmy do reszty. Chyba nie domyślali się, że uprawialiśmy przed chwilą seks, a bynajmniej nie dawali tego po sobie poznać.
Bawiliśmy się jeszcze do około 23.00.
Potem dobiliśmy do brzegu, pożegnaliśmy się i każdy z nas wrócił do siebie.
wtorek, 23 lipca 2013
Rozdział 25
*** Oczami Justina ***
Ledwo weszliśmy do domu, zaczęło się przesłuchanie. Mimo, iż Chaz i Fredo nie zadawali aż tak dużo pytań, jak się spodziewałem, nie miałem zamiaru odpowiadać na żadne. Po prostu ich olałem... W pokoju wypiłem zakupioną po drodze butelkę alkoholu, a przedtem wziąłem szybki prysznic. Szybko zasnąłem. Nie miałem ani siły, ani chęci na rozmyślanie nad słowami Nelly. Zostawiłem to sobie na jutro...
Obudziłem się dopiero o 14.00. Na śniadanie zjadłem obiad xd. Do nikogo się nie odzywałem. Zamknąłem się w swoim pokoju. Włożyłem do uszu słuchawki i włączyłem piosenki, które pomogłyby mi się nad wszystkim spokojnie zastanowić.
"Czy na prawdę jestem taka, jaka ci się wydaję?" - nad tymi słowami Nel musiałem teraz pomyśleć. Wydaje się, jakby zapomniała już o tym co było, jakby była całkiem obojętna. Skoro nie jest taka na prawdę, logicznym musi być, że jest odwrotnie i że ona tylko udaje. Wiem, że popełniłem błąd mówiąc Nelly, że ją kocham. Mocno ją tym zraniłem. I ona w dalszym ciągu się po tym nie pozbierała. Bo kto normalny dokonałby tego w tydzień?! Bardzo bolało mnie to, że byłem w stanie tak ją skrzywdzić. Przecież zawsze traktowałem dziewczyny najlepiej, jak tylko potrafiłem. Chciałem, żeby czuły się przy mnie wyjątkowo, jak księżniczki. A jak mogła się czuć teraz przeze mnie Nelly?! Sam do końca nie wiem, jak mogłem jej to zrobić. Zachowałem się podle! Gdybym tylko mógł cofnąć czas... Ale to niestety nie jest możliwe.
Tylko do cholery jasnej, co ja mam teraz zrobić?! Jak mogę to naprawić?!!
Tu pojawiał się kolejny problem, bo byłem pewien, że dziewczyna nie zaufa mi kolejny raz. Więc, co mi w takim wypadku pozostawało? Pogratulowanie jej, że potrafi jeszcze przebywać w moim towarzystwie, żałosne. Ale to nie będzie trwało wiecznie. Dziewczyna nie jest na tyle silna, żeby zapomnieć o przeszłości, która ułożyła się nie tak jak powinna.
Resztę dnia spędziłem już w swoim pokoju, dochodząc do wniosku, że przede wszystkim powinienem ją przeprosić... i spróbować porzucić tę fikcję, którą stwarzam wokół siebie. Przez nią ranie bliskie sobie osoby. Tyle tylko, że nie potrafię tego zrobić...
*** Oczami Nelly ***
Całą niedzielę, od godziny 15.00 spędziłam samotnie w swoim pokoju. Musiałam wykorzystać ten czas, aby zastanowić się nad swoją beznadziejnie zapowiadającą się przyszłością, która zawsze w jakiś sposób związana będzie z Justinem. Nie tylko dlatego, że był on przyjacielem Seleny, ale przede wszystkim pozostawił on trwały ślad swojej obecności w moim sercu. Pozostawił po sobie bezsensowną miłość i uczucie zakochania, które z dnia na dzień dokuczały mi coraz bardziej.
Postanowiłam już nie udawać, bo to w tym wszystkim było chyba najgorsze. To udawanie! Oszukiwanie, taka gra, w której siedziałam coraz głębiej. I albo wyjdę z tego teraz, albo już wcale... I dopiero teraz uświadomiłam sobie, że Justin również w tym siedzi. Tyle tylko, że już od bardzo dawna. Gra pozorów, w którą wciągnął już nawet najbliższe sobie osoby. Pewnie musi czuć się z tym okropnie... Ze świadomością, że krzywdzi ludzi, na których mu zależy i nie może z tego wyjść, przestać.
Poniedziałek...
Dochodziła 16.00, więc musiałyśmy zacząć szykować się. Praktycznie przebrałyśmy się tylko w stroje kąpielowe. Dostałyśmy zaproszenie na taką małą imprezkę na jachcie jednego ze znajomych mojej przyjaciółki.
Nie było dużo osób, może około 17. Ale to dobrze, bo nie miałam ochoty na szaleństwa.
Czekaliśmy kilkanaście minut na jeszcze jednego zaproszonego, który się spóźniał.
Okazał się nim być nie kto inny, jak Justin. Pierwsze 10 minut było chyba najgorsze. Wahałam się, czy udawać, czy wreszcie to skończyć. Na prawdę nie było łatwo pokazać mu, że jestem w rozsypce, taka słaba i bezradna. Zauważył mnie, podszedł i przywitał się ze mną. W trakcie gdy mnie przytulał, jedna z nielicznych łez spłynęła po moim policzku. Szybko wytarłam je, ale Jus i tak to zauważył. Bez słowa odeszłam i usiadłam w spokojniejszym miejscu. Chłopak do mnie dołączył. Chciałam mu powiedzieć o wszystkim do czego ostatnio doszłam, ale nie potrafiłam się odezwać, jakoś zacząć tej rozmowy... Wreszcie niezręczną chwilę milczenia przerwał Justin, mówiąc:
- Ja już wszystko zrozumiałem...
- Ja też... - Powiedziałam cicho, bo mój głos załamywał się.
- Musimy teraz szczerze i poważnie porozmawiać, bo ja dłużej nie wytrzymam. Nie mogę dalej udawać. - Znów po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
JB chciał mnie przytulić lecz go przed tym powstrzymałam.
- Kochanie, przestań proszę. Zdaję sobie sprawę z tego, co zrobiłem. Sam nie wiem jak mogłem do tego doprowadzić. Zależy mi na tobie i bardzo chciałbym, żebyś mi wybaczyła...
Mówił to tak spokojnie, że po prostu wybuchłam.
- Mam ci wybaczyć, tak?! - Podniosłam głos.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam:
- Powiedz mi, co ci da to, że ja tobie wybaczę? Jedyną zmianą będzie to, że być może poczujesz się lepiej. A co poza tym?! No właśnie, nic!
- Przepraszam. - Odezwał się.
- Co mi da twoje przepraszam?! Justin, ty chyba wciąż nie rozumiesz, że złamałeś mi serce. Zraniłeś mnie, skrzywdziłeś, wykorzystałeś i oszukałeś! Pozwoliłeś mi się w sobie zakochać... Ale co mam zrobić teraz? - Westchnęłam.
Chłopak milczał.
- Jakkolwiek nie planowałabym swojej przyszłości. Ona i tak zawsze wiąże się z tobą. A ja nie jestem wystarczająco silna, żeby pozostać obojętną i zapomnieć. Więc co mi pozostało? Mam uciekać? - Nie potrafiłam już powstrzymać łez napływających ciągle do moich oczu.
- Nie możesz uciec. To byłoby bezsensowne, bo nawet jeśli będziesz daleko, twoje serce ciągle będzie pamiętało.
- Ale gdy jestem blisko ciebie cierpię jeszcze bardziej. - Powiedziałam, wycierając łzy.
- Więc, co mam teraz zrobić?
- Skończyć tę pieprzoną grę!
- Nie mogę...
- Musisz! Przecież twoje życie nie ma najmniejszego sensu. Stworzyłeś swój własny świat, w który wciągasz coraz więcej ludzi. Tak nie powinno być. Wiesz, że ta gra jest bardzo niebezpieczna. Możesz mieć wszystko, a następnego dnia możesz to wszystko stracić. Pozory, którymi się otaczasz... Jest to warte ceny, jaką musisz za to płacić?
- Nie. Nie jest. Ale ja nie potrafię przestać. Myśl, że mogę wszystko stracić...
- Justin! Do cholery! To, co robisz nie jest dobre. Ty to wiesz, ale nie masz zamiaru przestawać?
Wzruszył tylko ramionami. W tym momencie byłam na niego wściekła.
- Jesteś beznadziejny, wiesz?! Czy ty kiedykolwiek byłeś szczery, chociaż na chwilę przestałeś grać? - Zapytałam.
- Szczery jestem zawsze w stosunku do moich Beliebers. - Odpowiedział.
- Jest ktoś dla kogo chciałbyś przestać?
- Nie wiem...
- Teraz będziesz miał dużo czasu, żeby się nad tym zastanowić!
- Wyjeżdżasz z Seleną? - Zapytał.
- Lepszego wyjścia nie widzę. - Odpowiedziałam.
- Zostań ze mną... - Poprosił.
Spojrzałam na niego zdziwiona i rozbawiona za razem.
- Zostać?! Z tobą?! - Wyśmiałam go.
Nagle wszyscy zwrócili na nas uwagę i zaczęli się nam przysłuchiwać, ale ja to olałam.
- Proszę. Ja ciebie potrzebuję! - Powiedział, łapiąc mnie za rękę.
Pogrążał się tym coraz bardziej.
- Do czego?! Ach, tak! Do zaspokajania Jerry'ego! Przykro mi, ale ci nie pomogę. - Wyrwałam mu się.
Wstał, złapał moje ramiona i obrócił mnie do siebie przodem.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi. - Powiedział smutno, dalej mnie trzymając.
- Justin, to ty musisz chcieć z tego wyjść, nie ja! Nie mogę ci pomóc...
- Mogę cię przytulić? - Zapytał po chwili.
W odpowiedzi ja przytuliłam jego. Juju mocno się we mnie wtulił i cicho powiedział:
- Ja postaram się z tym skończyć. Teraz wiem, że tego chcę. I wiesz? Ja zrobię to dla ciebie, tylko dla ciebie...
Spojrzałam w jego oczy, były takie smutne... Serce wierzyło w jego słowa, ale rozum mówił: "on cię zranił, on znów oszukuje, nie możesz mu wierzyć".
- Tak bardzo chciałabym uwierzyć w twoje słowa... Nie potrafię tego zrobić. - Wyznałam.
JB przytulił mnie jeszcze mocniej i wyszeptał do mojego ucha:
- Wiem, że to wiele, bo już mi nie zaufasz... Ale chciałbym, żebyś mnie nie zapomniała, żebyś ze mnie nie rezygnowała.
Poprzez łzy zapytałam:
- Kto, jeśli nie ja będzie wierzyć, że dojdziesz do mety?
- Nikt... - Odpowiedział smutno.
- Więc będę wierzyć jeszcze mocnej! - Obiecałam.
Chłopak uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Dziękuję. Jesteś najlepszym, co mogło mnie spotkać.
- No nie przesadzajmy! Mam za duży tyłek! - Oznajmiłam, spoglądając na niego.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Jest cudowny! - Wyszeptał mi do ucha i pocałował mój policzek.
Ledwo weszliśmy do domu, zaczęło się przesłuchanie. Mimo, iż Chaz i Fredo nie zadawali aż tak dużo pytań, jak się spodziewałem, nie miałem zamiaru odpowiadać na żadne. Po prostu ich olałem... W pokoju wypiłem zakupioną po drodze butelkę alkoholu, a przedtem wziąłem szybki prysznic. Szybko zasnąłem. Nie miałem ani siły, ani chęci na rozmyślanie nad słowami Nelly. Zostawiłem to sobie na jutro...
Obudziłem się dopiero o 14.00. Na śniadanie zjadłem obiad xd. Do nikogo się nie odzywałem. Zamknąłem się w swoim pokoju. Włożyłem do uszu słuchawki i włączyłem piosenki, które pomogłyby mi się nad wszystkim spokojnie zastanowić.
"Czy na prawdę jestem taka, jaka ci się wydaję?" - nad tymi słowami Nel musiałem teraz pomyśleć. Wydaje się, jakby zapomniała już o tym co było, jakby była całkiem obojętna. Skoro nie jest taka na prawdę, logicznym musi być, że jest odwrotnie i że ona tylko udaje. Wiem, że popełniłem błąd mówiąc Nelly, że ją kocham. Mocno ją tym zraniłem. I ona w dalszym ciągu się po tym nie pozbierała. Bo kto normalny dokonałby tego w tydzień?! Bardzo bolało mnie to, że byłem w stanie tak ją skrzywdzić. Przecież zawsze traktowałem dziewczyny najlepiej, jak tylko potrafiłem. Chciałem, żeby czuły się przy mnie wyjątkowo, jak księżniczki. A jak mogła się czuć teraz przeze mnie Nelly?! Sam do końca nie wiem, jak mogłem jej to zrobić. Zachowałem się podle! Gdybym tylko mógł cofnąć czas... Ale to niestety nie jest możliwe.
Tylko do cholery jasnej, co ja mam teraz zrobić?! Jak mogę to naprawić?!!
Tu pojawiał się kolejny problem, bo byłem pewien, że dziewczyna nie zaufa mi kolejny raz. Więc, co mi w takim wypadku pozostawało? Pogratulowanie jej, że potrafi jeszcze przebywać w moim towarzystwie, żałosne. Ale to nie będzie trwało wiecznie. Dziewczyna nie jest na tyle silna, żeby zapomnieć o przeszłości, która ułożyła się nie tak jak powinna.
Resztę dnia spędziłem już w swoim pokoju, dochodząc do wniosku, że przede wszystkim powinienem ją przeprosić... i spróbować porzucić tę fikcję, którą stwarzam wokół siebie. Przez nią ranie bliskie sobie osoby. Tyle tylko, że nie potrafię tego zrobić...
*** Oczami Nelly ***
Całą niedzielę, od godziny 15.00 spędziłam samotnie w swoim pokoju. Musiałam wykorzystać ten czas, aby zastanowić się nad swoją beznadziejnie zapowiadającą się przyszłością, która zawsze w jakiś sposób związana będzie z Justinem. Nie tylko dlatego, że był on przyjacielem Seleny, ale przede wszystkim pozostawił on trwały ślad swojej obecności w moim sercu. Pozostawił po sobie bezsensowną miłość i uczucie zakochania, które z dnia na dzień dokuczały mi coraz bardziej.
Postanowiłam już nie udawać, bo to w tym wszystkim było chyba najgorsze. To udawanie! Oszukiwanie, taka gra, w której siedziałam coraz głębiej. I albo wyjdę z tego teraz, albo już wcale... I dopiero teraz uświadomiłam sobie, że Justin również w tym siedzi. Tyle tylko, że już od bardzo dawna. Gra pozorów, w którą wciągnął już nawet najbliższe sobie osoby. Pewnie musi czuć się z tym okropnie... Ze świadomością, że krzywdzi ludzi, na których mu zależy i nie może z tego wyjść, przestać.
Poniedziałek...
Dochodziła 16.00, więc musiałyśmy zacząć szykować się. Praktycznie przebrałyśmy się tylko w stroje kąpielowe. Dostałyśmy zaproszenie na taką małą imprezkę na jachcie jednego ze znajomych mojej przyjaciółki.
Nie było dużo osób, może około 17. Ale to dobrze, bo nie miałam ochoty na szaleństwa.
Czekaliśmy kilkanaście minut na jeszcze jednego zaproszonego, który się spóźniał.
Okazał się nim być nie kto inny, jak Justin. Pierwsze 10 minut było chyba najgorsze. Wahałam się, czy udawać, czy wreszcie to skończyć. Na prawdę nie było łatwo pokazać mu, że jestem w rozsypce, taka słaba i bezradna. Zauważył mnie, podszedł i przywitał się ze mną. W trakcie gdy mnie przytulał, jedna z nielicznych łez spłynęła po moim policzku. Szybko wytarłam je, ale Jus i tak to zauważył. Bez słowa odeszłam i usiadłam w spokojniejszym miejscu. Chłopak do mnie dołączył. Chciałam mu powiedzieć o wszystkim do czego ostatnio doszłam, ale nie potrafiłam się odezwać, jakoś zacząć tej rozmowy... Wreszcie niezręczną chwilę milczenia przerwał Justin, mówiąc:
- Ja już wszystko zrozumiałem...
- Ja też... - Powiedziałam cicho, bo mój głos załamywał się.
- Musimy teraz szczerze i poważnie porozmawiać, bo ja dłużej nie wytrzymam. Nie mogę dalej udawać. - Znów po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
JB chciał mnie przytulić lecz go przed tym powstrzymałam.
- Kochanie, przestań proszę. Zdaję sobie sprawę z tego, co zrobiłem. Sam nie wiem jak mogłem do tego doprowadzić. Zależy mi na tobie i bardzo chciałbym, żebyś mi wybaczyła...
Mówił to tak spokojnie, że po prostu wybuchłam.
- Mam ci wybaczyć, tak?! - Podniosłam głos.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam:
- Powiedz mi, co ci da to, że ja tobie wybaczę? Jedyną zmianą będzie to, że być może poczujesz się lepiej. A co poza tym?! No właśnie, nic!
- Przepraszam. - Odezwał się.
- Co mi da twoje przepraszam?! Justin, ty chyba wciąż nie rozumiesz, że złamałeś mi serce. Zraniłeś mnie, skrzywdziłeś, wykorzystałeś i oszukałeś! Pozwoliłeś mi się w sobie zakochać... Ale co mam zrobić teraz? - Westchnęłam.
Chłopak milczał.
- Jakkolwiek nie planowałabym swojej przyszłości. Ona i tak zawsze wiąże się z tobą. A ja nie jestem wystarczająco silna, żeby pozostać obojętną i zapomnieć. Więc co mi pozostało? Mam uciekać? - Nie potrafiłam już powstrzymać łez napływających ciągle do moich oczu.
- Nie możesz uciec. To byłoby bezsensowne, bo nawet jeśli będziesz daleko, twoje serce ciągle będzie pamiętało.
- Ale gdy jestem blisko ciebie cierpię jeszcze bardziej. - Powiedziałam, wycierając łzy.
- Więc, co mam teraz zrobić?
- Skończyć tę pieprzoną grę!
- Nie mogę...
- Musisz! Przecież twoje życie nie ma najmniejszego sensu. Stworzyłeś swój własny świat, w który wciągasz coraz więcej ludzi. Tak nie powinno być. Wiesz, że ta gra jest bardzo niebezpieczna. Możesz mieć wszystko, a następnego dnia możesz to wszystko stracić. Pozory, którymi się otaczasz... Jest to warte ceny, jaką musisz za to płacić?
- Nie. Nie jest. Ale ja nie potrafię przestać. Myśl, że mogę wszystko stracić...
- Justin! Do cholery! To, co robisz nie jest dobre. Ty to wiesz, ale nie masz zamiaru przestawać?
Wzruszył tylko ramionami. W tym momencie byłam na niego wściekła.
- Jesteś beznadziejny, wiesz?! Czy ty kiedykolwiek byłeś szczery, chociaż na chwilę przestałeś grać? - Zapytałam.
- Szczery jestem zawsze w stosunku do moich Beliebers. - Odpowiedział.
- Jest ktoś dla kogo chciałbyś przestać?
- Nie wiem...
- Teraz będziesz miał dużo czasu, żeby się nad tym zastanowić!
- Wyjeżdżasz z Seleną? - Zapytał.
- Lepszego wyjścia nie widzę. - Odpowiedziałam.
- Zostań ze mną... - Poprosił.
Spojrzałam na niego zdziwiona i rozbawiona za razem.
- Zostać?! Z tobą?! - Wyśmiałam go.
Nagle wszyscy zwrócili na nas uwagę i zaczęli się nam przysłuchiwać, ale ja to olałam.
- Proszę. Ja ciebie potrzebuję! - Powiedział, łapiąc mnie za rękę.
Pogrążał się tym coraz bardziej.
- Do czego?! Ach, tak! Do zaspokajania Jerry'ego! Przykro mi, ale ci nie pomogę. - Wyrwałam mu się.
Wstał, złapał moje ramiona i obrócił mnie do siebie przodem.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi. - Powiedział smutno, dalej mnie trzymając.
- Justin, to ty musisz chcieć z tego wyjść, nie ja! Nie mogę ci pomóc...
- Mogę cię przytulić? - Zapytał po chwili.
W odpowiedzi ja przytuliłam jego. Juju mocno się we mnie wtulił i cicho powiedział:
- Ja postaram się z tym skończyć. Teraz wiem, że tego chcę. I wiesz? Ja zrobię to dla ciebie, tylko dla ciebie...
Spojrzałam w jego oczy, były takie smutne... Serce wierzyło w jego słowa, ale rozum mówił: "on cię zranił, on znów oszukuje, nie możesz mu wierzyć".
- Tak bardzo chciałabym uwierzyć w twoje słowa... Nie potrafię tego zrobić. - Wyznałam.
JB przytulił mnie jeszcze mocniej i wyszeptał do mojego ucha:
- Wiem, że to wiele, bo już mi nie zaufasz... Ale chciałbym, żebyś mnie nie zapomniała, żebyś ze mnie nie rezygnowała.
Poprzez łzy zapytałam:
- Kto, jeśli nie ja będzie wierzyć, że dojdziesz do mety?
- Nikt... - Odpowiedział smutno.
- Więc będę wierzyć jeszcze mocnej! - Obiecałam.
Chłopak uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Dziękuję. Jesteś najlepszym, co mogło mnie spotkać.
- No nie przesadzajmy! Mam za duży tyłek! - Oznajmiłam, spoglądając na niego.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Jest cudowny! - Wyszeptał mi do ucha i pocałował mój policzek.
poniedziałek, 22 lipca 2013
Rozdział 24
Wydawał się być zły i to w dodatku na mnie. Chyba domyślałam się o, co mu może chodzić. Był po prostu zazdrosny. Ale to, co on czuł akurat w tamtym momencie obchodziło mnie najmniej.
- Jak możesz być taka obojętna?! - Odezwał się.
- A wolisz, żebym jaka była?! Hmm? Zła na ciebie, obrażona, smutna i zraniona?
- Nie wiem...
- Jestem taka, jaka być chcę! - Powiedziałam i chciałam odejść, ale Jus posadził mnie z powrotem na moim miejscu.
- Porozmawiajmy...
- Nie mamy o czym! Nie zepsujesz mi tej nocy...
- A mogę chociaż sprawić, że będzie lepsza? - Zapytał.
Spojrzałam na niego zdziwiona, a on wyjaśnił:
- Zatańczmy, zapominając o przeszłości.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego. Złapał mnie za rękę i poszliśmy na parkiet.
I zapominając o wszystkim, całkowicie oddaliśmy się chwili. Szaleliśmy około godziny, wcale się do siebie nie odzywając. Uśmiechaliśmy się tylko i czasem nasze spojrzenia się spotykały. Było tak pięknie. Chciałabym zatrzymać wtedy czas.
Trzymając się za ręce, zmęczeni i rozbawieni podeszliśmy do stolika, przy którym siedziała Selena z chłopakami. Nic nie mówiąc, wypiliśmy nasze drinki i chcieliśmy wrócić na parkiet, ale Sel zatrzymała mnie. Zdziwienie malowało się na ich twarzach. Najwidoczniej oczekiwali od nas wyjaśnień, ale przeliczyli się. Uśmiechnęliśmy się do nich tylko i wróciliśmy do tańca. Bawiliśmy się świetnie. Nagle usłyszeliśmy głos Seleny.
Stała już na scenie z mikrofonem, przygotowana do wykonania jednej ze swoich piosenek.
- Ten utwór dedykuję naszym kochanym i szalonym dziwakom!
Nie było trudno domyślić się, że chodzi jej o mnie i o Justina. Zaśpiewała dla nas "Slow Down".
- Ta piosenka idealnie pasuje do nas i do tej chwili. - Powiedział Justin.
Uśmiechnęłam się do niego i znów oddałam się muzyce. I podczas tego naszego ostatniego tańca pozwoliłam chłopakowi na więcej, niż zamierzałam. Jego dłonie swobodnie poruszały się po moim brzuchu i tali. Zarzuciłam ręce na jego szyję i pozwoliłam mu się poprowadzić. Przycisnął moje biodra do swoich i przetańczyliśmy tak całą piosenkę.
Selena zeszła już ze sceny, a my ciągle staliśmy tam wśród bawiących się wokół nas ludzi.
Justin ujął moją twarz w dłonie i delikatnie dotknął swoimi ustami moich ust. Nie wytrzymałam! Musiałam go wtedy pocałować. Poprosiłam go o dostęp, którego chłopak szybko mi udzielił i zaczęłam bawić się jego językiem. Wreszcie oderwałam się od jego cudownych ust i mijając nasz stolik, pobiegłam do wyjścia. Zatrzymałam się przed drzwiami. To było jedyne mniej więcej puste miejsce. Na zewnątrz czekali już paparazzi. Zła na siebie, powoli osunęłam się po ścianie i usiadłam na podłodze. Po chwili zjawił się JB. Usiadł obok mnie i powiedział:
- Przepraszam.
- Nie. Teraz wina leży po mojej stronie! - Schowałam głowę w podkurczonych kolanach.
Chłopak zaczął bawić się moimi włosami.
- Oboje jesteśmy winni. - Stwierdził.
- Ale to ja zawsze wszystko komplikuję!
- Przecież wiesz, że nie musi tak być...
- Jak? - Zapytałam.
- Tak skomplikowanie.
Pytająco na niego spojrzałam, a on wytłumaczył:
- Wystarczy, że będziemy cieszyć się chwilą i nie będziemy obawiali się konsekwencji naszych czynów.
- Nie obawiać się konsekwencji przy tobie i w tym świecie? To niemożliwe!
- Nie spróbowałaś... - Powiedział smutno.
- Bo nie warto.
- Mówisz, że ludzie oceniają innych z góry, a sama robisz dokładnie to samo. - Westchnął.
- Nie jestem optymistką.
- To stań się nią dla mnie! Chociaż na chwilę, proszę...
- Justin, postaraj się mnie zrozumieć! - Poprosiłam.
Tym razem to on nie wiedział, co mam na myśli, więc zapytałam:
- Czy na prawdę jestem taka, jaka ci się wydaję?
- Musiałbym to przemyśleć... - Odpowiedział.
- Masz dużo czasu. - Oznajmiłam, wstając.
Jus zrobił to, co ja i wróciliśmy do naszego stolika. Ledwo usiedliśmy, a już zostaliśmy zaatakowani setką pytań.
- Czy moglibyście chociaż raz postarać się o ułatwienie naszego już i tak skomplikowanego życia?! - Zdenerwował się Justin.
- Ej, spokojnie. - Powiedziałam, kładąc dłoń na jego nodze.
- Proszę was. Wiem, że to trudne, ale na razie postarajcie się nie zadawać nam tych trudnych dla nas pytań. - Zwróciłam się do przyjaciółki, Chaz'a i Alfredo.
Pokiwali niezadowoleni głowami.
Dochodziła już godzina 4.00 nad ranem i musieliśmy wychodzić, bo zamykali klub. Jus i chłopcy zrobili to jako pierwsi, nie mogliśmy pokazać się razem. Potem ja i Selena. Nas również nie oszczędzono. Już wyobrażałam sobie te jutrzejsze artykuły...
Nie chciałam wracać, bo byłam pewna, że Sel nie da mi żyć, ale nie miałam wyjścia. W drodze przygotowywałam sensowne odpowiedzi na jej pytania.
Jak tylko wróciłyśmy do domu, dziewczyna posadziła mnie na kanapie, w celu dokładnego przesłuchania mnie.
- Jestem zmęczona. - Jęknęłam, próbując się wykręcić, ale ona nie dawała za wygraną.
- Wiedziałam, że ci się nie uda. - Oznajmiła mi.
- Bo to wszystko jest dla mnie tak cholernie trudne! - Łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
Usiadła obok mnie i przytuliła.
- To całe udawanie, że zapomniałam, że mi nie zależy!
- I że jedyne, co zostało to tylko uczucie przyjaźni... - Dodałam.
- Dasz radę! - Pocieszała mnie.
- Nie, Selena. Ja go wciąż kocham! Nie tylko jak Belieber... - Wyznałam.
Dziewczyna przytuliła mnie do siebie mocniej.
- On wykorzystał mnie, zranił, oszukał, zabawił się moimi uczuciami, a ja dalej go kocham. Nie chcę! Nie chcę takiej miłości. Miłości, w której ja oddałam mu swoje serce, całą siebie, a on wykorzystał to w ten okrutny sposób...
- Postaraj się zrozumieć też Justina. Świat, w którym żyje i to, co robi... - Powiedziała Selena, a po chwili dodała:
- Nic go nie usprawiedliwia, ale może gdy to zrozumiesz, będziesz umiała mu wybaczyć.
- Tak bardzo bym tego chciała... Ale, co da moje wybaczenie jego winy, skoro on i tak mnie nie pokocha?!
- Odpowiedź przyjdzie z czasem. Być może z jego strony to jeszcze nie jest miłość, ale on ciebie traktuje inaczej. Zależy mu na tobie, nie jesteś mu obojętna.
- Ja długo tak nie wytrzymam... - Oznajmiłam, wycierając łzy.
- Za około tydzień zaczynam trasę. - Poinformowała mnie.
- Muszę to wszystko jeszcze przemyśleć. - Westchnęłam.
Pożegnałam się z Sel, wzięłam prysznic i wyczerpana zasnęłam.
Dzień jutrzejszy pozostawiłam na przemyślenia związane z wszystkim tym, co dotyczy chłopaka, któremu tak łatwo udało się załamać moje serce.
- Jak możesz być taka obojętna?! - Odezwał się.
- A wolisz, żebym jaka była?! Hmm? Zła na ciebie, obrażona, smutna i zraniona?
- Nie wiem...
- Jestem taka, jaka być chcę! - Powiedziałam i chciałam odejść, ale Jus posadził mnie z powrotem na moim miejscu.
- Porozmawiajmy...
- Nie mamy o czym! Nie zepsujesz mi tej nocy...
- A mogę chociaż sprawić, że będzie lepsza? - Zapytał.
Spojrzałam na niego zdziwiona, a on wyjaśnił:
- Zatańczmy, zapominając o przeszłości.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego. Złapał mnie za rękę i poszliśmy na parkiet.
I zapominając o wszystkim, całkowicie oddaliśmy się chwili. Szaleliśmy około godziny, wcale się do siebie nie odzywając. Uśmiechaliśmy się tylko i czasem nasze spojrzenia się spotykały. Było tak pięknie. Chciałabym zatrzymać wtedy czas.
Trzymając się za ręce, zmęczeni i rozbawieni podeszliśmy do stolika, przy którym siedziała Selena z chłopakami. Nic nie mówiąc, wypiliśmy nasze drinki i chcieliśmy wrócić na parkiet, ale Sel zatrzymała mnie. Zdziwienie malowało się na ich twarzach. Najwidoczniej oczekiwali od nas wyjaśnień, ale przeliczyli się. Uśmiechnęliśmy się do nich tylko i wróciliśmy do tańca. Bawiliśmy się świetnie. Nagle usłyszeliśmy głos Seleny.
Stała już na scenie z mikrofonem, przygotowana do wykonania jednej ze swoich piosenek.
- Ten utwór dedykuję naszym kochanym i szalonym dziwakom!
Nie było trudno domyślić się, że chodzi jej o mnie i o Justina. Zaśpiewała dla nas "Slow Down".
- Ta piosenka idealnie pasuje do nas i do tej chwili. - Powiedział Justin.
Uśmiechnęłam się do niego i znów oddałam się muzyce. I podczas tego naszego ostatniego tańca pozwoliłam chłopakowi na więcej, niż zamierzałam. Jego dłonie swobodnie poruszały się po moim brzuchu i tali. Zarzuciłam ręce na jego szyję i pozwoliłam mu się poprowadzić. Przycisnął moje biodra do swoich i przetańczyliśmy tak całą piosenkę.
Selena zeszła już ze sceny, a my ciągle staliśmy tam wśród bawiących się wokół nas ludzi.
Justin ujął moją twarz w dłonie i delikatnie dotknął swoimi ustami moich ust. Nie wytrzymałam! Musiałam go wtedy pocałować. Poprosiłam go o dostęp, którego chłopak szybko mi udzielił i zaczęłam bawić się jego językiem. Wreszcie oderwałam się od jego cudownych ust i mijając nasz stolik, pobiegłam do wyjścia. Zatrzymałam się przed drzwiami. To było jedyne mniej więcej puste miejsce. Na zewnątrz czekali już paparazzi. Zła na siebie, powoli osunęłam się po ścianie i usiadłam na podłodze. Po chwili zjawił się JB. Usiadł obok mnie i powiedział:
- Przepraszam.
- Nie. Teraz wina leży po mojej stronie! - Schowałam głowę w podkurczonych kolanach.
Chłopak zaczął bawić się moimi włosami.
- Oboje jesteśmy winni. - Stwierdził.
- Ale to ja zawsze wszystko komplikuję!
- Przecież wiesz, że nie musi tak być...
- Jak? - Zapytałam.
- Tak skomplikowanie.
Pytająco na niego spojrzałam, a on wytłumaczył:
- Wystarczy, że będziemy cieszyć się chwilą i nie będziemy obawiali się konsekwencji naszych czynów.
- Nie obawiać się konsekwencji przy tobie i w tym świecie? To niemożliwe!
- Nie spróbowałaś... - Powiedział smutno.
- Bo nie warto.
- Mówisz, że ludzie oceniają innych z góry, a sama robisz dokładnie to samo. - Westchnął.
- Nie jestem optymistką.
- To stań się nią dla mnie! Chociaż na chwilę, proszę...
- Justin, postaraj się mnie zrozumieć! - Poprosiłam.
Tym razem to on nie wiedział, co mam na myśli, więc zapytałam:
- Czy na prawdę jestem taka, jaka ci się wydaję?
- Musiałbym to przemyśleć... - Odpowiedział.
- Masz dużo czasu. - Oznajmiłam, wstając.
Jus zrobił to, co ja i wróciliśmy do naszego stolika. Ledwo usiedliśmy, a już zostaliśmy zaatakowani setką pytań.
- Czy moglibyście chociaż raz postarać się o ułatwienie naszego już i tak skomplikowanego życia?! - Zdenerwował się Justin.
- Ej, spokojnie. - Powiedziałam, kładąc dłoń na jego nodze.
- Proszę was. Wiem, że to trudne, ale na razie postarajcie się nie zadawać nam tych trudnych dla nas pytań. - Zwróciłam się do przyjaciółki, Chaz'a i Alfredo.
Pokiwali niezadowoleni głowami.
Dochodziła już godzina 4.00 nad ranem i musieliśmy wychodzić, bo zamykali klub. Jus i chłopcy zrobili to jako pierwsi, nie mogliśmy pokazać się razem. Potem ja i Selena. Nas również nie oszczędzono. Już wyobrażałam sobie te jutrzejsze artykuły...
Nie chciałam wracać, bo byłam pewna, że Sel nie da mi żyć, ale nie miałam wyjścia. W drodze przygotowywałam sensowne odpowiedzi na jej pytania.
Jak tylko wróciłyśmy do domu, dziewczyna posadziła mnie na kanapie, w celu dokładnego przesłuchania mnie.
- Jestem zmęczona. - Jęknęłam, próbując się wykręcić, ale ona nie dawała za wygraną.
- Wiedziałam, że ci się nie uda. - Oznajmiła mi.
- Bo to wszystko jest dla mnie tak cholernie trudne! - Łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
Usiadła obok mnie i przytuliła.
- To całe udawanie, że zapomniałam, że mi nie zależy!
- I że jedyne, co zostało to tylko uczucie przyjaźni... - Dodałam.
- Dasz radę! - Pocieszała mnie.
- Nie, Selena. Ja go wciąż kocham! Nie tylko jak Belieber... - Wyznałam.
Dziewczyna przytuliła mnie do siebie mocniej.
- On wykorzystał mnie, zranił, oszukał, zabawił się moimi uczuciami, a ja dalej go kocham. Nie chcę! Nie chcę takiej miłości. Miłości, w której ja oddałam mu swoje serce, całą siebie, a on wykorzystał to w ten okrutny sposób...
- Postaraj się zrozumieć też Justina. Świat, w którym żyje i to, co robi... - Powiedziała Selena, a po chwili dodała:
- Nic go nie usprawiedliwia, ale może gdy to zrozumiesz, będziesz umiała mu wybaczyć.
- Tak bardzo bym tego chciała... Ale, co da moje wybaczenie jego winy, skoro on i tak mnie nie pokocha?!
- Odpowiedź przyjdzie z czasem. Być może z jego strony to jeszcze nie jest miłość, ale on ciebie traktuje inaczej. Zależy mu na tobie, nie jesteś mu obojętna.
- Ja długo tak nie wytrzymam... - Oznajmiłam, wycierając łzy.
- Za około tydzień zaczynam trasę. - Poinformowała mnie.
- Muszę to wszystko jeszcze przemyśleć. - Westchnęłam.
Pożegnałam się z Sel, wzięłam prysznic i wyczerpana zasnęłam.
Dzień jutrzejszy pozostawiłam na przemyślenia związane z wszystkim tym, co dotyczy chłopaka, któremu tak łatwo udało się załamać moje serce.
niedziela, 21 lipca 2013
Rozdział 23
*** Oczami Justina ***
Powrót do świata realnego musiał kiedyś nastąpić... Te dni były po prostu koszmarne! Wtedy z podwójną siłą wracały te wszystkie cholerne problemy. A ja dochodziłem do wniosku, że nie było warto... Jednak praktycznie zawsze powtarzałem te błędy.
Miałem dosyć swoich kłopotów, ciągle moje myśli zajmowała Nelly, a Chaz i Fredo truli mi dupę. I jeszcze dziewczyny, które coraz bardziej działały mi na nerwy. Wiem, że zagrałem sobie z Nel, ale one robiły ze mnie potwora pozbawionego jakichkolwiek uczuć. A przecież jakieś musiałem mieć, skoro Nelly się we mnie zakochała...
W sobotnie popołudnie czułem się już całkiem dobrze. Wieczorem wybierałem się na koncert, więc powoli zaczynałem się szykować. Zabierałem ze sobą chłopaków i Lila. Dziewczyny nie szły, bo nie słuchają takiej muzyki, stwierdziły, że zabawią się w jakimś klubie. Było mi to na rękę, bo nie miałem zamiaru spędzać z nimi kolejnego wieczoru...
Dochodziła 19.30, ale ja już byłem na miejscu. Był to jeden z największych klubów w Atlancie. A zaproszenia na koncert mieli na prawdę nie liczni, głownie przyjaciele i znajomi Tygi. Wolałem być wcześniej i uniknąć tłumów paparazzi.
Wszedłem do środka, widoczność była ograniczona przez dym nie koniecznie papierosowy. Wszędzie alkohol i nie tylko. Pełno ludzi, o których pewnie inni powiedzieliby, że są podejrzani... No w końcu to koncert Tygi i jego środowisko.
W jednym z korytarzy spotkałem go wreszcie. Przywitaliśmy się, a raper powiedział:
- Mam nadzieję, że nic oprócz seksu nie łączy cię już z niebieskooką?
Zdziwiłem się, a on wyjaśnił:
- Rozmawiałem z nią niedawno przez telefon. Nelly Watson...
- A tak... Co w związku z nią? - Zapytałem.
- No mam zamiar poświęcić jej trochę więcej mojej uwagi. - Odpowiedział.
Wziąłem głęboki oddech.
- Coś się stało? - Spytał mój rozmówca.
- Nie, nic. - Wydusiłem z siebie i ruszyłem do sali głównej.
Wchodząc do pomieszczenia doznałem szoku. Co Selena robi w takim miejscu??! Przecież to nie w jej stylu. Zauważyła mnie i podeszła. Przywitaliśmy się, a ja zapytałem:
- Co ty tutaj robisz?
- Jestem z przyjaciółką. - Odpowiedziała uśmiechnięta.
- Twoje przyjaciółki nie lubią takich miejsc. - Stwierdziłem.
- To jest nowa przyjaciółka i uwielbia Tygę. - Wyjaśniła.
- Znam ją?
- Tak, znasz ją. O! Właśnie tu idzie...
Nie mogłem uwierzyć własnym oczom! Przede mną pojawiła się Nelly. Na przywitanie dała mi buziaka w policzek. Patrzyłem na nią zdziwiony, a po chwili odezwałem się zmieszany:
- Myślałem, że cię zraniłem...
Ona tylko kpiąco się do mnie uśmiechnęła i powiedziała:
- Całe życie rozpaczać nie będę!
- Ale... - Zacząłem.
- Przyjechałam tutaj po to, żeby się zabawić i przede wszystkim spotkać swojego idola, a nie wdawać z tobą w dyskusję o tym, co było, a czego nie ma i nie będzie, ok? - Przerwała mi.
Pokiwałem tylko głową.
- Dla jasności: ty jesteś Justin Bieber, a ja to twoja Belieber. Ze względu na wspólnych przyjaciół jesteśmy również znajomymi. - Wytłumaczyła chłodno.
- Nie zapomniałem tego, co było... - Odezwałem się smutny.
- Ja też nie... - Westchnęła. - Ale to było! I już nie wróci.
- Może teraz do ciebie dotrze, co straciłeś! - Usłyszałem od Seleny i obie gdzieś zniknęły.
*** Oczami Nelly ***
- Nie uważasz, że potraktowałaś go trochę za ostro? - Spytała moja nowa przyjaciółka, jak już trochę się oddaliłyśmy.
- Po czyjej stronie jesteś?! - Warknęłam zła.
- No oczywiście, że po twojej. - Przytuliła mnie.
- To go nie broń! - Nakazałam.
- Nie bronię. On był smutny... - Powiedziała.
- Jego smutek czasu nie cofnie. On mnie zranił i wykorzystał! Nie mam zamiaru mu tego wybaczyć.
- Nikt nie każe ci tego robić...
Usiadłyśmy przy jednym ze stolików, a Sel zapytała:
- I co zamierzasz teraz zrobić?
- Zrobić? Z czym? - Zdziwiło mnie jej nagłe pytanie.
- Z Justinem.
Westchnęłam i odpowiedziałam:
- Mam zamiar pozostać z nim w normalnych relacjach.
- Sprecyzujesz?
- Dasz mi żyć? - Zaśmiałam się i dodałam. - W relacjach Justin i Nelly - Belieber.
- Nie dasz mu szansy. - Stwierdziła.
- Nie, nie dam. - Powiedziałam przekonana swojego zdania.
- Zastanów się jeszcze nad tym. - Poprosiła moja przyjaciółka.
- Zastanowić to on się mógł nad znaczeniem słów 'kocham cię', gdy je do mnie kierował!
Na tym skończyła się nasza rozmowa dotycząca mojego byłego chłopaka...
Koncert się zaczął. Ucieszyło mnie to, że Tyga mi go zadedykował. Przecież nawet mnie nie znał...
Dlaczego akurat rap i Tyga? Sama nie wiem. Może dlatego, że nie do końca byłam grzeczną dziewczynką, za jaką uchodziłam. Poza tym moim idolem był też Justin, którego piosenki dotyczyły miłości. Zaś piosenki Tygi były jej całkiem pozbawione...
Minęła godzina, potem kolejna i koncert powoli dobiegał końca.
- A teraz chciałbym, żeby na scenie pojawiła się dziewczyna, której ten koncert zadedykowałem.
Pojawiłam się na scenie, a oczy wszystkich od teraz zwrócone były tylko na nas. Chłopak uśmiechnął się na mój widok i mocno przyciągnął mnie do siebie, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Jesteś jeszcze piękniejsza i seksowniejsza niż w mojej wyobraźni. - Powiedział mi do ucha, tym swoim zajebistym głosem doprowadzał mnie do szaleństwa.
- Strasznie mnie intrygujesz! - Odezwałam się do niego, wywołując jego kolejny uśmiech.
- A ty cholernie mnie podniecasz... - Wyszeptał, dotykając ustami mojej szyi.
Złapał moją dłoń i położył ją na swoim kroczu, przytrzymując ją tam przez chwilę. Spojrzałam na niego zadziornie, a on powiedział:
- Może być dzisiaj twój.
- Będzie na pewno. - Ścisnęłam miejsce, w którym znajdowała się moja ręka.
- Ale nie tutaj. - Zeszliśmy ze sceny i chłopak zaprowadził mnie do jednego z pokoi.
Było w nim tylko krzesło, którym musieliśmy się zadowolić. Ale zanim zaczęliśmy z niego korzystać, Tyga przyparł mnie do ściany i oznajmił:
- Nigdy nie całuję dziewczyn, z którymi potem uprawiam seks.
- Ale... - Ściągał moją bluzkę.
- Ale ty jesteś inna, wyjątkowa. I pragnę cię bardziej! - Nasze usta połączyły się.
Podczas pocałunku pozbywaliśmy się ubrań. Aż w końcu byliśmy już nadzy.
- Siadaj! - Wskazałam na krzesło.
Chłopak wykonał rozkaz. Najpierw przyjęłam go na tyły, cicho jęcząc, gdy wreszcie poczułam go w sobie. Poruszałam biodrami, a Tyga najpierw pieścił moje piersi, a potem pośladki. Potem przesunęłam się i poczułam jego duży członek z przodu. Z moich ust wydobył się kolejny jęk. Chłopak złapał mój tyłek i zaczął nim poruszać.
- Zostaw! - Rozkazałam.
Posłuchał mnie i po chwili już tylko go klepał, co bardzo mi się podobało. Zaczęłam poruszać się w idealny dla nas sposób. Powoli dochodziłam, a moje jęki stawały się coraz głośniejsze. Wiedziałam, że w pokojach obok są koledzy Tygi i Justina, więc żeby się uciszyć, pocałowałam chłopaka. Poczułam w sobie jego spermę. Wykonałam jeszcze kilka ruchów zakończających i uklęknęłam przed nim. Zmieściłam do ust całego jego członka, na co Tyga szeroko się uśmiechnął. Ssałam go i lizałam, aż wystrzelił ponownie.
Później oboje ubraliśmy się. Miałam już wychodzić, ale chłopak przyparł mnie do ściany i zaczął namiętnie całować. Do kieszeni moich spodenek wsunął jakąś karteczkę. Uśmiechnęłam się do niego i wyszłam.
Pierwsze, co zrobiłam, to podeszłam do baru. Zamówiłam drinka i nagle spostrzegłam obok siebie Justina.
Powrót do świata realnego musiał kiedyś nastąpić... Te dni były po prostu koszmarne! Wtedy z podwójną siłą wracały te wszystkie cholerne problemy. A ja dochodziłem do wniosku, że nie było warto... Jednak praktycznie zawsze powtarzałem te błędy.
Miałem dosyć swoich kłopotów, ciągle moje myśli zajmowała Nelly, a Chaz i Fredo truli mi dupę. I jeszcze dziewczyny, które coraz bardziej działały mi na nerwy. Wiem, że zagrałem sobie z Nel, ale one robiły ze mnie potwora pozbawionego jakichkolwiek uczuć. A przecież jakieś musiałem mieć, skoro Nelly się we mnie zakochała...
W sobotnie popołudnie czułem się już całkiem dobrze. Wieczorem wybierałem się na koncert, więc powoli zaczynałem się szykować. Zabierałem ze sobą chłopaków i Lila. Dziewczyny nie szły, bo nie słuchają takiej muzyki, stwierdziły, że zabawią się w jakimś klubie. Było mi to na rękę, bo nie miałem zamiaru spędzać z nimi kolejnego wieczoru...
Dochodziła 19.30, ale ja już byłem na miejscu. Był to jeden z największych klubów w Atlancie. A zaproszenia na koncert mieli na prawdę nie liczni, głownie przyjaciele i znajomi Tygi. Wolałem być wcześniej i uniknąć tłumów paparazzi.
Wszedłem do środka, widoczność była ograniczona przez dym nie koniecznie papierosowy. Wszędzie alkohol i nie tylko. Pełno ludzi, o których pewnie inni powiedzieliby, że są podejrzani... No w końcu to koncert Tygi i jego środowisko.
W jednym z korytarzy spotkałem go wreszcie. Przywitaliśmy się, a raper powiedział:
- Mam nadzieję, że nic oprócz seksu nie łączy cię już z niebieskooką?
Zdziwiłem się, a on wyjaśnił:
- Rozmawiałem z nią niedawno przez telefon. Nelly Watson...
- A tak... Co w związku z nią? - Zapytałem.
- No mam zamiar poświęcić jej trochę więcej mojej uwagi. - Odpowiedział.
Wziąłem głęboki oddech.
- Coś się stało? - Spytał mój rozmówca.
- Nie, nic. - Wydusiłem z siebie i ruszyłem do sali głównej.
Wchodząc do pomieszczenia doznałem szoku. Co Selena robi w takim miejscu??! Przecież to nie w jej stylu. Zauważyła mnie i podeszła. Przywitaliśmy się, a ja zapytałem:
- Co ty tutaj robisz?
- Jestem z przyjaciółką. - Odpowiedziała uśmiechnięta.
- Twoje przyjaciółki nie lubią takich miejsc. - Stwierdziłem.
- To jest nowa przyjaciółka i uwielbia Tygę. - Wyjaśniła.
- Znam ją?
- Tak, znasz ją. O! Właśnie tu idzie...
Nie mogłem uwierzyć własnym oczom! Przede mną pojawiła się Nelly. Na przywitanie dała mi buziaka w policzek. Patrzyłem na nią zdziwiony, a po chwili odezwałem się zmieszany:
- Myślałem, że cię zraniłem...
Ona tylko kpiąco się do mnie uśmiechnęła i powiedziała:
- Całe życie rozpaczać nie będę!
- Ale... - Zacząłem.
- Przyjechałam tutaj po to, żeby się zabawić i przede wszystkim spotkać swojego idola, a nie wdawać z tobą w dyskusję o tym, co było, a czego nie ma i nie będzie, ok? - Przerwała mi.
Pokiwałem tylko głową.
- Dla jasności: ty jesteś Justin Bieber, a ja to twoja Belieber. Ze względu na wspólnych przyjaciół jesteśmy również znajomymi. - Wytłumaczyła chłodno.
- Nie zapomniałem tego, co było... - Odezwałem się smutny.
- Ja też nie... - Westchnęła. - Ale to było! I już nie wróci.
- Może teraz do ciebie dotrze, co straciłeś! - Usłyszałem od Seleny i obie gdzieś zniknęły.
*** Oczami Nelly ***
- Nie uważasz, że potraktowałaś go trochę za ostro? - Spytała moja nowa przyjaciółka, jak już trochę się oddaliłyśmy.
- Po czyjej stronie jesteś?! - Warknęłam zła.
- No oczywiście, że po twojej. - Przytuliła mnie.
- To go nie broń! - Nakazałam.
- Nie bronię. On był smutny... - Powiedziała.
- Jego smutek czasu nie cofnie. On mnie zranił i wykorzystał! Nie mam zamiaru mu tego wybaczyć.
- Nikt nie każe ci tego robić...
Usiadłyśmy przy jednym ze stolików, a Sel zapytała:
- I co zamierzasz teraz zrobić?
- Zrobić? Z czym? - Zdziwiło mnie jej nagłe pytanie.
- Z Justinem.
Westchnęłam i odpowiedziałam:
- Mam zamiar pozostać z nim w normalnych relacjach.
- Sprecyzujesz?
- Dasz mi żyć? - Zaśmiałam się i dodałam. - W relacjach Justin i Nelly - Belieber.
- Nie dasz mu szansy. - Stwierdziła.
- Nie, nie dam. - Powiedziałam przekonana swojego zdania.
- Zastanów się jeszcze nad tym. - Poprosiła moja przyjaciółka.
- Zastanowić to on się mógł nad znaczeniem słów 'kocham cię', gdy je do mnie kierował!
Na tym skończyła się nasza rozmowa dotycząca mojego byłego chłopaka...
Koncert się zaczął. Ucieszyło mnie to, że Tyga mi go zadedykował. Przecież nawet mnie nie znał...
Dlaczego akurat rap i Tyga? Sama nie wiem. Może dlatego, że nie do końca byłam grzeczną dziewczynką, za jaką uchodziłam. Poza tym moim idolem był też Justin, którego piosenki dotyczyły miłości. Zaś piosenki Tygi były jej całkiem pozbawione...
Minęła godzina, potem kolejna i koncert powoli dobiegał końca.
- A teraz chciałbym, żeby na scenie pojawiła się dziewczyna, której ten koncert zadedykowałem.
Pojawiłam się na scenie, a oczy wszystkich od teraz zwrócone były tylko na nas. Chłopak uśmiechnął się na mój widok i mocno przyciągnął mnie do siebie, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Jesteś jeszcze piękniejsza i seksowniejsza niż w mojej wyobraźni. - Powiedział mi do ucha, tym swoim zajebistym głosem doprowadzał mnie do szaleństwa.
- Strasznie mnie intrygujesz! - Odezwałam się do niego, wywołując jego kolejny uśmiech.
- A ty cholernie mnie podniecasz... - Wyszeptał, dotykając ustami mojej szyi.
Złapał moją dłoń i położył ją na swoim kroczu, przytrzymując ją tam przez chwilę. Spojrzałam na niego zadziornie, a on powiedział:
- Może być dzisiaj twój.
- Będzie na pewno. - Ścisnęłam miejsce, w którym znajdowała się moja ręka.
- Ale nie tutaj. - Zeszliśmy ze sceny i chłopak zaprowadził mnie do jednego z pokoi.
Było w nim tylko krzesło, którym musieliśmy się zadowolić. Ale zanim zaczęliśmy z niego korzystać, Tyga przyparł mnie do ściany i oznajmił:
- Nigdy nie całuję dziewczyn, z którymi potem uprawiam seks.
- Ale... - Ściągał moją bluzkę.
- Ale ty jesteś inna, wyjątkowa. I pragnę cię bardziej! - Nasze usta połączyły się.
Podczas pocałunku pozbywaliśmy się ubrań. Aż w końcu byliśmy już nadzy.
- Siadaj! - Wskazałam na krzesło.
Chłopak wykonał rozkaz. Najpierw przyjęłam go na tyły, cicho jęcząc, gdy wreszcie poczułam go w sobie. Poruszałam biodrami, a Tyga najpierw pieścił moje piersi, a potem pośladki. Potem przesunęłam się i poczułam jego duży członek z przodu. Z moich ust wydobył się kolejny jęk. Chłopak złapał mój tyłek i zaczął nim poruszać.
- Zostaw! - Rozkazałam.
Posłuchał mnie i po chwili już tylko go klepał, co bardzo mi się podobało. Zaczęłam poruszać się w idealny dla nas sposób. Powoli dochodziłam, a moje jęki stawały się coraz głośniejsze. Wiedziałam, że w pokojach obok są koledzy Tygi i Justina, więc żeby się uciszyć, pocałowałam chłopaka. Poczułam w sobie jego spermę. Wykonałam jeszcze kilka ruchów zakończających i uklęknęłam przed nim. Zmieściłam do ust całego jego członka, na co Tyga szeroko się uśmiechnął. Ssałam go i lizałam, aż wystrzelił ponownie.
Później oboje ubraliśmy się. Miałam już wychodzić, ale chłopak przyparł mnie do ściany i zaczął namiętnie całować. Do kieszeni moich spodenek wsunął jakąś karteczkę. Uśmiechnęłam się do niego i wyszłam.
Pierwsze, co zrobiłam, to podeszłam do baru. Zamówiłam drinka i nagle spostrzegłam obok siebie Justina.
Subskrybuj:
Posty (Atom)