*** Oczami Nelly ***
Tego tygodnia nie mogę zaliczyć do normalnych. Bo kto normalny imprezuje kilka dni pod rząd?! No właśnie. Sama nie wiem, jak do tego doszło. Po prostu ciągle dostawaliśmy zaproszenia na jakieś imprezy. I tak jakoś wyszło, że żadnego nie przepuściliśmy.
5 dni świetnej zabawy z wspaniałymi ludźmi! Dzięki tej zabawie moje relacje z Justinem uległy poprawie. Starałam się nie myśleć o tym, że mnie zranił i cieszyć się z tego, co mam w chwili obecnej. Udało mi się! Jednak w sobotę ja i Selena musiałyśmy przystopować, bo w poniedziałek wyjeżdżałyśmy. Sel zaczynała trasę koncertową, której nie mogłam się już doczekać.
*** Oczami Justina ***
Dochodziła już godzina 18.00. Razem z Fredo postanowiliśmy pojechać do Nelly i Seleny, żeby urządzić, coś w stylu imprezki pożegnalnej.
Nasz plan wypalił. Dziewczyny były na zakupach, a ja dzień wcześniej zdobyłem klucze do domu byłej dziewczyny.
Weszliśmy z Alfredo do środka i zabraliśmy się za przygotowanie niespodzianki. Zabawa miała odbyć się w salonie, więc bogato ozdobiliśmy go różnokolorowymi balonami i serpentynami. Potem przyszykowaliśmy zakupiony wcześniej alkohol i nie pozostało nam już nic innego, jak czekanie na dziewczyny.
Wreszcie wróciły! Były mile zaskoczone tą niespodzianką. Najbardziej jednak cieszył mnie szczery uśmiech Nelly. Z początku było dosyć spokojnie, dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się, potem alkohol zaczął dawać o sobie znać. Mieliśmy ochotę na większą zabawę. Muzyka na full. Dziewczyny wskoczyły na stół i zaczęły tańczyć, wygłupiając się przy tym. My szaleni dołączyliśmy do nich. Stół długo nie wytrzymał ciężaru czterech osób. Jedna z jego nóg złamała się, stół przechylił się na bok i wszyscy z niego spadliśmy. Sprawienie, żeby Nel znalazła się właśnie w moich ramionach nie było trudne. Nie mogąc opanować śmiechu, pozbieraliśmy się i znów zaczęliśmy tańczyć tym razem już na podłodze. Oczywiście podczas tej imprezy nie obeszło się bez zdjęć wykonywanych co jakiś czas przez każde z nas. Po około godzinie szalonej zabawy zmęczeni położyliśmy się na ziemi. Alfredo i Selena byli ze sobą coraz bliżej, więc wspólnie z Nel postanowiliśmy im nie przeszkadzać. Poszli na górę, a Nelly zaczęła zbierać wszystkie balony. Spojrzałem na nią zdziwiony i zapytałem:
- Co ty robisz?!
- Balony zbieram... - Odpowiedziała rozbawiona.
- To widzę, ale po co?!
- Bo idziemy na dwór.
- Och... Ale na cholerę ci te balony?!
- No zobaczysz, chodź! - Powiedziała.
Pomogłem jej zabrać wszystkie balony i wyszliśmy na zewnątrz.
- I co teraz? - Spytałem.
- Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar je poprzebijać! - Pokazała mi szpilki, które trzymała w dłoni.
- Mówiłem ci już, że nie jesteś normalna? - Zaśmiałem się.
- Nie musisz, jestem tego w pełni świadoma. - Uśmiechnęła się i dała mi szpilkę.
Zabraliśmy się za dziurawienie balonów. Taka dziecinna zabawa, a potrafiła sprawić nam tyle radości! Został ostatni. Dziewczyna pozwoliła mi go przebić. Postanowiłem, że na niego wskoczę, ale jak się chwilę później okazało nie był to najlepszy pomysł. Balon nie pękł, a ja wywróciłem się. Nelly zamiast pomóc mi wstać, zaczęła się ze mnie głośno śmiać.
- No tak, bardzo zabawne! - Powiedziałem, leżąc na trawie.
- Czekaj. Ja spróbuję! - Wskoczyła na balona, który wreszcie dał za wygraną.
Usiadła niezadowolona obok mnie.
- Wygląda na to, że jestem od ciebie cięższa. - Oznajmiła.
- Nie, nie jesteś! - Zaprzeczyłem. - To po prostu ja jestem bardziej niezdarny.
Zaczęliśmy się śmiać. Pomogłem jej wstać, a potem niespodziewanie przerzuciłem ją przez swoje ramię.
- Puszczaj! - Śmiała się i biła mnie po plecach, a ja dalej biegałem z nią wokół domu.
Po kilkunastu minutach zmęczony postawiłem dziewczynę na ziemi. Położyłem się na trawie, a ona obok mnie.
- Jesteś piękna jak to niebo. - Oznajmiłem.
- My jesteśmy. - Poprawiła mnie.
- Twoja rola w moim życiu... - Westchnąłem.
- Dokończ. - Poleciła, opierając głowę na dłoniach złożonych na mojej klatce piersiowej.
- Chcę, żeby się nigdy nie skończyła. Nawet jeśli będziemy musieli cierpieć, chcę żebyś była blisko. - Wyznałem.
- Jesteś egoistą!
- Nie mógłbym się tobą dzielić.
Uśmiechnęła się.
- Dlaczego życie musi być tak cholernie skomplikowane?! - Westchnęła, kładąc się na plecach.
- Co masz na myśli? - Spytałem.
- To, że ciągle żyję marzeniami...
- One się spełniają.
- Moje są inne. Takie nierealne... - Uśmiechnęła się. - W sumie to mam tylko jedno marzenie, które dzieli się na mnóstwo takich malutkich. Chciałabym kochać. Tak bezgraniczne, na przekór wszystkim przeciwnością. Kochać tak szalenie, bez opamiętania, ciągle pożądać i z każdą chwilą pragnąć więcej. I chciałabym, żeby ten chłopak to odwzajemniał. Chciałabym być jego uzależnieniem wywołującym uśmiech na jego twarzy, być wszystkim czego potrzebuje i czego pragnie. A wtedy on byłby tym samym dla mnie. Marzę o miłości pięknej i niezwykłej jak to niebo. Takiej dziwnej i tajemniczej... nierealnej.
- Marzysz o miłości? - Zapytałem, łagodnie się uśmiechając.
- Wiem, ja po prostu jestem za bardzo wrażliwa, za mało twarda, dziecinnie naiwna i głupio uparta. - Powiedziała smutno.
- Ty jesteś wyjątkowa, jedyna i niepowtarzalna. - Stwierdziłem, mocno ją przytulając.
- Jestem smutna, samotna i nieszczęśliwie zakochana. Niczyja... - Westchnęła, ocierając łzę, która spływała po jej różowym policzku.
- Nie, Kochanie. Ty jesteś moja. Tylko moja. I już zawsze taka będziesz. Nawet jeśli oddasz swoje serce innemu.
- Ono nie nadaje się już do oddania...
- A czy nadaje się do zwrócenia? - Zapytałem.
- Nie wiem... Na prawdę nie wiem.
- Kiedy już będziesz znała odpowiedź, podzielisz się nią ze mną?
- Justin, wszystko zależy od ciebie. - Wstała i wróciła do domu.
- Zrobię wszystko, żeby spełnić twoje marzenia, Skarbie! - Powiedziałem, wpatrując się w niebo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz