czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 5

Odgarnął na bok moje włosy, jedną dłoń trzymał na mojej tali, drugą złapał moją twarz, cały czas utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy. Nasze usta dzieliły już tylko milimetry.
I stało się!
Cała sytuacja wyglądałaby lepiej, gdybym to nie ja go pocałowała! Jus chciał mi pomóc, a ja to wykorzystałam. Po prostu nie mogłam mu się oprzeć! Te jego oczy... usta... Oprócz tego, że był moim idolem, cholernie mi się podobał! I tym razem nie zdołałam tego ukryć, wycofać się...
Justin przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp, którego głupia udzieliłam mu. Poczułam jego rękę na brzuchu, drugą dalej trzymał na mojej twarzy, gładząc ją kciukiem. Oplotłam go nogami w pasie, a on gwałtownie przysunął mnie bliżej siebie.
Czkawka już dawno minęła, a my ciągle się całowaliśmy. W końcu zabrakło nam tlenu i musieliśmy przestać. Juju spojrzał w moje oczy... Miałam szansę na zakończenie tego, co się właśnie stało, ale ujęłam jego twarz w dłonie i znów zaczęłam go całować. Próbowałam, ale nie umiałam się powstrzymać, nie chciałam tego robić.
Och... Mogłam w ogóle tego nie zaczynać! Tyle tylko, że było już za późno.
Po raz kolejny nasz zapas tlenu się wyczerpał. Na szczęście nie pocałowałam już Justina, mocno go przytuliłam.
Chłopak poczuł na swoim karku moje łzy, spojrzał na mnie i już otwierał usta, ale przeszkodziłam mu.
- Przepraszam. - Powiedziałam, ocierając policzki i wybiegając z domu.
Oczywiście Jus wybiegł za mną. Złapał mnie za rękę i zaczął:
- Nelly, ja...
Nie dałam mu dokończyć. Chciałam teraz zostać sama. Wyrwałam się i powiedziałam błagalnie:
- Justin, zostaw mnie! Proszę...
Odwróciłam się i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku ośrodka, zostawiając Biebera na środku ulicy.

Dotarłam na miejsce i wbiegłam do pokoju, w którym na szczęście aktualnie nie było moich współlokatorek. Rzuciłam się z płaczem na łóżko.
Byłam na siebie cholernie wściekła, że nie potrafiłam powstrzymać chłopaka, powstrzymać siebie. Tak bardzo nie chciałam, żeby cokolwiek między mną i Justinem uległo zmianie. Nie chciałam, żeby to wszystko działo się zbyt szybko. Nie chciałam, żeby przyjaźń, która się miedzy nami dopiero zawiązywała została zniszczona. Zniszczona z mojej winy! Po prostu chciałam być dla niego przyjaciółką. I tak za miesiąc Jus powraca do trasy, a potem pewnie nigdy więcej go już nie zobaczę. Dlatego chciałam być przez ten czas blisko tej osoby. Być blisko swojego idola, na którym zaczęło mi tak szybko zależeć. Spełniać marzenia... Ale niekoniecznie takim kosztem. Wiedziałam, że za miesiąc znów zostanę na tym świcie całkiem sama, że stracę go, Justina, czyli stracę marzenia, szczęście, a razem z nimi stracę uśmiech. Na zawsze już samotna i zapomniana przez wszystkich, chociaż teraz chciałam korzystać z tego, co mam i być po prostu szczęśliwą dziewczyną. Te 30 dni...
"Jesteś z domu dziecka! Twoja beznadziejna przeszłość będzie z tobą już zawsze! Teraźniejszość jest tylko iluzją, a zwyczajna przyszłość, to dla ciebie cel nie do osiągnięcia! Już na zawsze niepewna, zagubiona, pozostawiona samej sobie, pozbawiona uśmiechu, marzeń. Pozbawiona wszystkiego co jest dla ciebie wartościowe! Miłości, radości, akceptacji... Dziewczyno! Pogódź się z tym wreszcie!!! Przecież to jak teraz żyjesz przypomina bardziej fikcję, niż rzeczywistość! Przestań! Musisz przestać... Tak nie da się żyć, tak nie powinno być!"
To co ja mam teraz zrobić?! Jak ja do cholery mam żyć?!!
Tak, to smutne. Ale prawda jest taka, że ja nigdy nie potrafiłam żyć. Dalej nie umiem. Nikt przez te zasrane 17 lat nie nauczył mnie normalnie żyć!
Nie jestem już nawet pewna, czy w ogóle wiem czym jest życie... Bo tego w czym teraz tkwiłam nie da się raczej życiem nazwać.
Tak bardzo chciałam, żeby wszystko okazało się fikcją, iluzją, zwykłym złudzeniem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz