Jedyną radością w moim życiu aktualnie była praca. Spędzanie czasu na zabawie z dziećmi należy do moich ulubionych zajęć. Poza tym wolę przebywać w przedszkolu razem z uroczymi maluchami niż w domu dziecka. "Jeszcze tylko miesiąc i będziesz wolna!"
1 lipca będę miała wreszcie 18 lat, w końcu opuszczę to okropne miejsce.
Przywitałam się z dzieciakami i zajęliśmy się zabawą. Dobrze pracowało mi się w 15 - osobowej grupie tych słodziaków. Nigdy nie sprawiały mi jakiś większych kłopotów.
Dochodziła godzina 10.00, gdy nagle do sali weszła pani dyrektor.
- Za chwilę zjawi się tutaj pewien chłopak. Przez cały czerwiec będzie pomagał ci w opiece nad naszymi przedszkolakami - poinformowała.
- Ale przecież sama dam sobie radę! - Nie chciałam żadnej pomocy. Od chwili, w której trafiłam do domu dziecka, stałam się nieufna w stosunku do ludzi.
- On w ten sposób będzie wspierał fundację "Uśmiech Dziecka Jest Bezcenny". Na pewno się zaprzyjaźnicie! - Powiedziała i wyszła.
Wróciłam do dzieciaków i starając się, by zabrzmiało to entuzjastycznie, oznajmiłam:- Za chwilę zjawi się u nas pewien chłopak. Będzie pomagał mi w opiece nad wami przez cały czerwiec. - Uśmiechnęłam się, widząc zadowolone buzie przedszkolaków. Jak na razie tylko one sprawiały, że byłam szczęśliwa...
Po 15 minutach w drzwiach pojawił się chłopak, na którego czekaliśmy. Próbowałam się opanować, ale tak to jest, gdy spełnia się właśnie twoje największe marzenie. Naszym oczom ukazał się mój idol - Justin Bieber! Promiennie uśmiechnięty złapał mnie za rękę. Usiedliśmy obok siebie na krzesełkach, a dzieci na podłodze przed nami. Justin w dalszym ciągu nie puszczał mojej dłoni. Nie byłam w stanie się na niczym teraz skupić, więc JB zaczął:
- Jestem Justin Bieber. Jak już wiecie spędzimy na wspólnej zabawie ten miesiąc. Mam nadzieję, że mnie polubicie... - Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale jeden z przedszkolaków (Alex) przerwał mu.
- Jesteście zakochaną para? - Zapytał naiwnie, wskazując na nasze dłonie.
Jus uśmiechnął się do mnie, puszczając moją rękę i odpowiedział:
- Jeszcze nie...
Słysząc jego słowa zarumieniłam się. Na szczęście na moje kolana wskoczyły Nicki i Alice, zaczęłam je gilgotać. Kiedy się już uwolniłam, pomogłam Justinowi w uspokojeniu maluchów. Potem on rozdawał im autografy, a ja robiłam zdjęcia. Gdy "sprawy organizacyjne" zostały załatwione, zajęliśmy się układaniem klocków. Po 30 minutach podano obiad. Na chwilę mieliśmy spokój i mogliśmy porozmawiać ze sobą tych kilka minut. Gdy Justin zbliżył się, moje serce zaczęło szybciej bić, a w oczach pojawiły się łzy. Bez słowa mnie przytulił. Kiedy emocje wydawały się być już opanowane, Jus powiedział:
- Cieszę się, że to właśnie z tobą będę zajmował się dziećmi! - Zrobił krótką pauzę i dodał - Śliczna jesteś. Szczególnie jak się tak słodko rumienisz!
Opuściłam głowę, a on znów mnie do siebie przytulił. Ale nic nie może trwać wiecznie. Przedszkolaki dawały o sobie znać. Kate pociągnęła mnie za koszulkę i zawołała:
- Chcemy tańczyć!!!
Uśmiechnęłam się do niej pobłażliwie, ale dziewczynka nalegała. Justin spojrzał na mnie pytająco, więc stwierdziłam:
- Justin tańczy świetnie, więc was nauczy paru kroków, prawda?
- Tak, ale tylko jeśli dostanę od każdej z was całusa!
Dziewczynki po kolei składały słodkie buziaki na jego policzkach, gdy nagle powiedział:
- Teraz twoja kolej Skarbie!
Popatrzyłam na niego lekko zdziwiona, a maluchy zaczęły narzekać:
- No... Bo nie zatańczy!
Juju cwaniacko się uśmiechnął przechylając głowę na bok. Wyglądał mega słodko! Wskazał miejsce na swoim policzku, a ja dałam mu w niego całusa.
Później przystąpiliśmy do realizacji naszego planu. Zabawa była świetna! Dzieci radosne. Uśmiechy nie znikały z żadnej twarzy! Ciągle się śmiałam z wygłupów Justina i dzieciaków. Po lekcji tańca od JB usiedliśmy zmęczeni w kółku na podłodze. Jus zaczął opowiadać o różnych zabawnych sytuacjach ze swojego życia. Po chwili dołączyłam do niego. Czas leciał bardzo szybko. Zjedliśmy wspólnie podwieczorek i już musieliśmy żegnać się z maluchami. Obeszło się bez smutnych minek, bo przecież będziemy widzieć się jeszcze jutro.
Gdy sala zrobiła się pusta, zabrałam się za pakowanie swoich rzeczy. Juju siedział na ławce i przyglądał mi się. Zignorowałam to, mimo iż chciałam z nim porozmawiać... "Zawsze już pozostanę zamknięta w sobie i nieufna" - pomyślałam smutno. Jus złapał mnie za rękę i zapytał:
- Spotkasz się dziś ze mną? Proszę... Chciałbym cię lepiej poznać.
Pokiwałam twierdząco głową. Chłopak lekko się uśmiechnął i powiedział:
- Spotkajmy się tutaj, ok? Nie znam za bardzo miasta... Może pokazałabyś mi jakieś miejsce... - Był zakłopotany.
- Ok. Tutaj o 19.00, może być?
- Mhm. Mogę twój numer? - Zapytał, drapiąc się w tył głowy.
Uśmiechnęłam się do niego i odpowiedziałam:
- Znajdziesz go na dole, na tablicy ogłoszeń!
Chłopak zaśmiał się sam do siebie, ja w tym czasie zamknęłam salę i udałam się w kierunku wyjścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz