środa, 10 lipca 2013

Rozdział 12

Do przedszkola się na szczęście nie spóźniliśmy. Czas pracy minął nam spokojnie w świetnych humorach. Powoli rodzice zaczęli odbierać swe dzieci. Kiedy było pusto, sprzątnęliśmy trochę salę i wyszliśmy.
- Mam nadzieję, że czekają już na nas z kolacją, bo jestem cholernie głodny! - Powiedziałem, odpalając samochód.
- A ja mam nadzieję, że mnie zaakceptują. - Westchnęła Nel.
- Za bardzo się tym wszystkim przejmujesz Skarbie.
- Ale i tak prędzej, czy później dowiedzą się, że jestem z domu dziecka.
- A nawet jeśli, przecież to nic nie zmienia. 
- Osoby takie jak ja z góry są na pozycji przegranej.
- Trafiłaś tam tylko dlatego, że los potraktował cię niesprawiedliwie. To nie był twój wybór, to nie była twoja wina i oni to zrozumieją! - Tłumaczyłem jej.
- Miałaś wierzyć w siebie i być szczęśliwa! - Przypomniałem.
- Staram się! - Powiedziała, ocierając łzę.
- Nelly... - Spojrzała na mnie. - Ja przepraszam.
- Justin! Przestań... - Próbowała zakończyć tą rozmowę.
- Nie, ja nie powinienem taki być!
- To mnie nie powinno być tutaj. - Przerwała mi.
Wjechałem w spokojniejszą uliczkę, gdzie zaparkowałem. Wysiadłem. Nel zrobiła to, co ja. Położyłem ręce na jej biodra i zacząłem:
- Nelly, przecież wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważna. Chcę, żebyś tu była. I przepraszam, za to, co powiedziałem. Potrzebujesz czasu i wsparcia, a ja chcę ci to zapewnić. - Przytuliłem dziewczynę.
- Ty masz dosyć spraw na głowie, nie chcę być twoim problemem! Już nie jest łatwo, a ja nie chcę bardziej komplikować twojego życia. - Powiedziała.
- Uwierz, że nie będziesz! Wiem, że będzie ciężko, ale wolę trudne i skomplikowane życie, w którym jesteś ty, niż bezsensowne i smutne życie bez ciebie.
- Nie chcę łez i rozczarowań.
- One będą zawsze... Ja wiem, że proszę o na prawdę wiele, ale zależy mi na tobie! Daj nam szansę.
- Nam? - Zdziwiła się.
- Tak, nam. Jesteś moją przyjaciółką, nawet kimś więcej. Nie jestem wszystkiego do końca pewien. Ale wiem jedno! Chcę, żebyś była przy mnie, nawet jeśli pozostaniesz tylko przyjaciółką. - Wyznałem.
- Boję się. - W jej oczach widziałem łzy.
Ponownie mocno ją przytuliłem i zapewniłem:
- Będę przy tobie. Razem na pewno damy radę!
Zastanowiła się chwilę i powiedziała:
- Chcę spróbować! Dla ciebie. - Pocałowała mój policzek.
Oboje uśmiechnęliśmy się i z powrotem wsiedliśmy do samochodu.

*** Oczami Nelly ***

Mimo zapewnień Justina, wciąż czułam się niepewnie i trochę obawiałam się spotkania, które miało nastąpić...
Wróciliśmy do jego domu. Czekali już na nas z kolacją, która była pyszna. I jak się później dowiedziałam - przygotował ją Alfredo.
W sumie rozmawialiśmy do około 12.00 w nocy. Chaz i Fredo dużo opowiadali mi o JB. Z Olivią i Sophie szybko znalazłam wspólne tematy. Okazało się, że również są fankami Little Mix. Polubiłam wszystkich bez wyjątku i oni mnie chyba też...
Poznali moją historię. Razem z Juju uzgodniliśmy w drodze, że lepiej żebym opowiedziała im o sobie teraz. Bo przecież mamy ze sobą przez ten miesiąc razem mieszkać. Poza tym nie chciałam mieć przed nimi tajemnic. Współczuli mi, a fakt o tym, że jestem z domu dziecka nie zmienił ich pozytywnego nastawienia do mojej osoby. Bardzo się z tego cieszyłam.

Justin był w pokoju i najprawdopodobniej brał prysznic. Natomiast ja wracałam do pokoju ze szklanką soku pomarańczowego. Na korytarzy spotkałam Chaz'a.
- Śpicie w jednym łóżku? - Zapytał.
Pokiwałam głową, zaskoczona jego trochę dziwnym pytaniem.
- To lepiej uważaj! - Ostrzegł.
Spojrzałam na niego zdziwiona, a on z uśmiechem wyjaśnił:
- On długo tak nie wytrzyma.
Skierował się do swojego pokoju, a ja do Justina.
Rozebrałam się do bielizny, kiedy właśnie wyszedł z łazienki. Na mój widok uśmiechnął się promiennie. Odwzajemniłam to, widząc go bez koszulki. Stanął za mną, ręce położył na moim brzuchu, a jego gorące usta dotykały teraz mojej szyi. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, serce zaczęło bić szybciej.
- Jestem Belieber. - Przypomniałam mu, gdy zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
- Wiem. Kocham moje Beliebers! - Powiedział, nie zaprzestając mnie całować.
Jego dłonie przemieszczały się po moich udach, wracając na brzuch.
- Nie w taki sposób. - Podwyższyłam jego rękę, która zjeżdżała coraz niżej.
- Bo ciebie kocham trochę inaczej. - Nie dawał za wygraną.
- Jerry'm. - Westchnęłam.
On uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Wiesz, że nie tylko Jerry'm... - Przejechał językiem po mojej szyi.
- Nie, nie wiem... - Powiedziałam niezadowolona.
Odwrócił mnie do siebie, przez chwilę na mnie patrzył, a potem przytulił.
- Jesteś cudowna. - Pocałował mój policzek.
- Idę się umyć. - Oznajmiłam.
Gdy wróciłam z łazienki, Jus leżał na łóżku.
- Śpisz już? - Zapytałam, pochylając się nad nim.
Nie odpowiedział, ale ja nie zmieniłam swojej pozycji. Wahałam się, bo chciałam złożyć pocałunek na jego ustach, ale nie do końca byłam pewna, czy powinnam to robić.
- Pocałuj mnie wreszcie! - Usłyszałam od Justina.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i zrobiłam to, co kazał. Tyle tylko, że to miał być zwykły buziak. Ale kiedy chciałam rozłączyć nasze usta, Jus złapał swoimi wargami moją i zaczął ją delikatnie ssać.

1 komentarz:

  1. W takim momencie? Nie da rady pisać dłuższych rozdziałów? :D Jak zwykle powiem, że rozdział zajebisty!

    OdpowiedzUsuń