Bezczelnie obudzono nas o godzinie 5.47! No cóż, próbowaliśmy jeszcze zasnąć, ale lekko wstawione i w dodatku rozbawione towarzystwo nam na to nie pozwalało.
- To co będziemy teraz robić? - Zapytałam ziewając.
Jus jednoznacznie się do mnie uśmiechnął.
- Ty to jesteś na prawdę zboczony! - Odepchnęłam go od siebie.
- Ja??! - Zapytał z niedowierzaniem.
- Może ja?
- No właśnie ty! - Oznajmił.
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Niby dlaczego?! - Przerwałam wreszcie tę dziecinną sprzeczkę.
- Czyli jednak się przyznajesz! - Powiedział.
- Nie! To ty jesteś zboczony! Ja po prostu chcę wiedzieć dlaczego myślisz, że ja też... - Broniłam się.
- Bo twoja dłoń coraz częściej dotyka Jerry'ego. - Powiedział, jakby to była dla nas rzecz oczywista.
Zmarszczyłam brwi, a on prowokująco zapytał:
- A może zaprzeczysz?!
Nie odpowiedziałam, za zajęcie obierając ubieranie się.
- Jeśli zadaję pytanie, to żądam na nie odpowiedzi! - Usłyszałam od Justina.
Spojrzałam na niego kpiąco.
- Żądać to ty sobie możesz! - Pokazałam mu środkowy palec, wchodząc następnie do łazienki.
Po około 15 minutach, gdy ją opuściłam, moja złość na JB nie minęła. Chłopak dalej nie zmienił swojej pozycji.
- O co ci chodzi?! - Zapytał, wstając.
Zbliżył się do mnie, ale ja się odsunęłam.
- Gwiazdusia Bieber się obudziła! - Warknęłam, pakując swoje rzeczy.
- Nie mów tak! - Znów się zbliżył.
- Lepiej mnie zostaw! - Powiedziałam i podeszłam do okna, a on za mną.
- Chodzi ci o to, że nazwałem cię zboczoną? - Zapytał, siadając na parapecie.
- Nie.
- O to, że zażądałem odpowiedzi, tak? - Zadał kolejne pytanie, na które też nie odpowiedziałam.
- Och! Znów to robisz! - Powiedział zdenerwowany, wstając i uderzając ręką o ścianę.
Nie zwracałam na niego uwagi, co denerwowało go jeszcze bardziej. Nie, nie robiłam tego specjalnie. Po prostu wiedziałam, że mogę zaraz wybuchnąć. Milczeniem próbowałam tego uniknąć. Nie udało się, bo Jus złapał mnie za rękę i gwałtownie obrócił w swoim kierunku.
- Nie ignoruj mnie! - Powiedział, wbijając we mnie swój wzrok.
- Bo co?! Uderzysz mnie? - Spytałam, popychając go tak, że usiadł na łóżku.
- Nel... - Zaczął, uspokajając się.
- Zamknij się! - Przerwałam mu.
- Ale...
- Nie dociera do ciebie?! - Mój głos był pełen tych emocji, których do dobrych zaliczyć nie można.
- W co ja się znów wpakowałem..? - Westchnął, kładąc się.
Te jego słowa zaciekawiły mnie.
- Po co... - Zaczął.
- Ci ja jestem w ogóle potrzebna! - Dokończyłam.
- No właśnie.
Spojrzałam na niego, domagając się odpowiedzi.
- Kolejny związek... - Próbował wyjaśnić, ale mu na to nie pozwoliłam. Doskonale wiedziałam o, co mu chodziło. Nie chciałam tego słyszeć.
- Nie ma żadnego związku! - Powiedziałam.
Chłopak milczał. Spakowałam swoje rzeczy do torby, telefon do kieszeni i podeszłam do łóżka.
- Dlaczego? Powiesz mi dlaczego znów na mojej drodze pojawia się osoba, która mnie rani?! Dlaczego, kiedy jestem szczęśliwa, ktoś to musi spierdolić?! - Zapytałam, klękając na podłodze.
Justin usiadł na łóżku, żeby mnie lepiej widzieć.
- Ktoś na kim mi cholernie zależy... - Dodałam cicho.
- Potrzebowałem kogoś... - Spojrzał na mnie. - Wiesz, że w tym cholernym świecie jestem sam! Ja cały czas staram się tego nie pokazywać, ale to z dnia na dzień robi się coraz trudniejsze! Ja już po prostu sobie z tym nie radzę! - Westchnął.
- A co do tego wszystkiego mam ja? - Spytałam, siadając na przeciwko Justina.
- Potrzebuję cię, bardzo! Wiem, że tobie mogę zaufać i nie chcę cię stracić. - Odpowiedział.
- Justin, co się dzieje? - Zapytałam, bo byłam pewna, że coś ukrywa.
Schował twarz w dłoniach, unikając odpowiedzi. Przysunęłam się bliżej i powiedziałam:
- Justin, proszę...
- Nelly, ja nigdy nie byłem idealny, ale wiem, że teraz coraz głębiej siedzę w tym wszystkim. Chcę przestać, ale gdy już jest dobrze, znów pojawia się coś, co mnie załamuje! Otaczam się wtedy fałszywymi przyjaciółmi, ludźmi którzy nie życzą mi dobrze. I najgorsze jest w tym to, że ja doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale inaczej nie potrafię. - Wyznał.
- Kupujesz sobie akceptację. - Stwierdziłam, a on zgodził się ze mną.
- Nie powiedziałeś mi wszystkiego.
Pokiwał głową i zaczął:
- I chcąc to odreagować robię głupie rzeczy, których potem żałuję.
- Na przykład? - Próbowałam wyciągnąć z niego jak najwięcej.
- Chodzę na imprezy pełne właśnie tych ludzi, oprócz alkoholu pojawiają się też narkotyki, a noc kończę z dziewczynami, których nienawidzę...
- Chciałbyś to zmienić?
- Problem tkwi w tym, że już nie potrafię. - Odpowiedział.
- A jeśli bym ci pomogła? - Zaproponowałam.
- Sama powiedziałaś kiedyś, że takie życie nie jest dla ciebie...
- Ale zależy mi na tobie, a przyjaźń wymaga poświęceń.
- Nie chcę, żebyś potem żałowała swoich wyborów.
- Na pewno nie będę żałowała, tego że spróbowałam ci pomóc! - Powiedziałam.
Justin mocno mnie przytulił, ukrywając łzy w swoich oczach.
- Obawiam się reakcji Beliebers... - Westchnęłam.
- Ja też. Kocham je i bardzo boli mnie to, że nie akceptują osób, na których mi zależy. Ale chcę spróbować! - Usłyszałam od wtulonego we mnie chłopaka.
Lekko się do niego uśmiechnęłam, a po chwili powiedziałam:
- Musisz jeszcze coś wiedzieć.
Pytająco na mnie spojrzał, więc wyjaśniłam:
- Nigdy nie każę ci wybierać pomiędzy mną, a Beliebers.
- To byłby najtrudniejszy wybór w moim życiu. - Oznajmił, po czym zapytał:
- Ale kiedyś dojdzie pewnie do takiej sytuacji... I co wtedy zrobisz?
- Powiedziałam, że nie pozwolę ci wybierać. Wtedy będę musiała odejść.
- Nie chcę tego! - Powiedział, mocniej się do mnie przytulając.
- Ja też nie... Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że aż tak źle nie będzie.
- "Nadzieja matką głupich" - Zacytował, a po paru sekundach dodał:
- Wygląda na to, że jesteśmy strasznie głupi!
- I w dodatku naiwni. - Krzywo się uśmiechnęłam.
- Ale mamy siebie! - Złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
- Życie jest zbyt skomplikowane, żeby przechodzić przez nie samemu, nie?
Oboje uśmiechnęliśmy się. Ujęłam jego twarz w dłonie i powiedziałam, patrząc w jego oczy:
- Jesteś piękny! Szczególnie, gdy się uśmiechasz.
- Teraz lepiej? - Zapytał, ukazując szereg swoich śnieżnobiałych zębów.
- Mhm. - Cmoknęłam jego policzek i wstałam, ciągnąc go za sobą.
- Ubieraj się, a ja idę już na dół! - Oznajmiłam, wychodząc.
W salonie, na kanapie spał Fredo. Zdziwiona obudziłam go i zapytałam:
- A ty czemu nie u siebie?
- Olivia mnie wyrzuciła. - Ziewnął, przecierając oczy.
- Pokłóciliście się?!
- Nie, ona stwierdziła, że chcę spać z Sophie.
Uśmiechnęłam się i zaproponowałam:
- To idź się do nas prześpij!
- Mogę? - Upewniał się.
- No pewnie! My i tak wychodzimy za niedługo do przedszkola. - Powiedziałam.
- Dziękuję. - Przytulił mnie i poszedł schodami na górę.
Po chwili zszedł Justin. Mieliśmy jeszcze trochę czasu. Była dopiero 7.03. Usiedliśmy na kanapie. Zaczęłam ziewać, więc chłopak pociągnął mnie, czego wynikiem leżałam na jego kolanach. Przyglądał mi się, z uśmiechem dotykając mojej twarzy i włosów.
- Takich pięknych oczów nie powinnaś zamykać! - Powiedział.
Nic nie mogłam na to poradzić, czułam jak powoli zasypiam.
- Ej! Kochanie... - Usłyszałam.
Chciałam się odezwać, ale zamiast tego ziewnęłam, rozczulając Justina.
- 40 - minutowa drzemka musi ci na razie wystarczyć. - Powiedział, głaskając mnie po głowie. Z uśmiechem wtuliłam się w jego brzuch i zasnęłam.
- Nelly, wstawaj już! - Obudził mnie głos, który uwielbiałam.
Posłusznie usiadłam na kanapie. Jus wstał i poszedł się jeszcze czegoś napić. W tym czasie zamiast wstać, znów się położyłam. No po prostu nie potrafiłam przezwyciężyć tej ogromniej chęci na spanie...
Oddaj mi swój talent!! Zajebisty rozdział.
OdpowiedzUsuń