Spotkaliśmy się w umówionym miejscu. W ośrodku zastanawiałam się nad wyborem miejsca, do którego zaprowadzę Justina. Postanowiłam, że zabiorę go nad staw w niewielkim, pobliskim lasku.
Całą drogę buzia Justina nie zamykała się. Ale to dobrze, bo ja nie lubię o sobie opowiadać. Kiedyś tak przecież nie było... Byłam szczera, otwarta, pewna siebie, wesoła, teraz te cechy mojego charakteru zanikły prawie zupełnie.
Jus opowiadał o swojej trasie, o Beliebers, o tym, że dzięki nim osiągnął tak dużo. Mówił, że jest im za to bardzo wdzięczny. "To wspaniałe, mieć takiego idola".
Zamyśliłam się, do rzeczywistości przywrócił mnie głos JB.
- Zamierzasz się do mnie już w ogóle nie odzywać? - Zapytał z głupim uśmieszkiem.
Pokiwałam przecząco głową. W dalszym ciągu milczałam.
- Czy robię coś nie tak? - Spytał smutny.
Zaprzeczyłam, lekko się do niego uśmiechając.
Zbliżaliśmy się już do wyznaczonego przeze mnie miejsca. Weszłam do lasku, a Justin za mną. Nagle usłyszałam głos chłopaka, wołający moje imię:
- Nelly!!!
Odwróciłam się lecz nie zobaczyłam go za sobą. Cofnęłam się kilkanaście metrów w jego kierunku.
- Chyba się zgubiłem. - Rzekł trochę zakłopotany. Zaczęliśmy się śmiać.
- Daj mi rękę! Nie chcę odpowiadać za twoje zaginięcie. - Złapałam jego dłoń i poprowadziłam go nad stawik.
Usiedliśmy obok siebie na pniu przewróconego drzewa. Juju rozejrzał się i powiedział:
- Tu jest na prawdę pięknie! Ale ty jesteś piękniejsza.
Uśmiechnęłam się do niego smutno. A on zapytał, zmieniając temat:
- Dlaczego zabrałaś mnie właśnie tutaj?
- To miejsce jest dla mnie po prostu wyjątkowe... Tutaj zawsze uciekałam od swojego bezsensownego życia.
- Opowiesz mi coś o nim? O sobie?
- Od dwóch lat jestem Belieber. Jestem hah uzależniona od twojej muzyki. Uważam, że jesteś wspaniałym, dobrym i utalentowanym chłopakiem z wielkim sercem. Jesteś moim wzorem i gdyby było więcej takich ludzi jak ty świat byłby idealny! - Powiedziałam uśmiechnięta, po czym dodałam - Dziękuję za to, że jesteś i za to, co robisz!!!
Justin uśmiechnął się promiennie i objął mnie ramieniem. Spojrzał na mnie i rzekł:
- To ja powinienem podziekować tobie za to, że jesteś ze mną.
Milczeliśmy przez pewien czas. W końcu Jus odezwał się:
- Miałaś opowiedzieć coś o sobie...
- Wolę żeby moja historia pozostała tajemnicą.
- Powiesz mi chociaż to, co powinienem o tobie wiedzieć? - Spytał zwątpiony.
Głośno westchnęłam.
- Masz coś konkretnego na myśli?
- Nie...
- Za miesiąc kończę 18 lat. Aktualnie mieszkam w domu dziecka. Nie mam rodziny ani przyjaciół. Jestem dziewczyną z beznadziejną, smutną przeszłością i bez jakiejkolwiek przyszłości. Kiedyś było inaczej... ja byłam inna - po moim policzku spłynęła łza, którą szybko otarłam - Teraz w moim życiu jedynymi radościami są przedszkolaki i ty. - Uśmiechnęłam się, a Justin mocno mnie przytulił.
- Kiedyś mi o tym wszystkim opowiesz... - Powiedział.
Było już po 21.00. Robiło się ciemno i zimno, poza tym na 22.00 musiałam być w ośrodku.
Podczas drogi powrotnej Justin znów zaczął mówić o sobie. Ale mi to nie przeszkadzało, lubiłam go słuchać. Rozstaliśmy się w miejscu, w którym byliśmy umówieni. Juju przytulił mnie na pożegnanie i każdy ruszył w przeciwnym kierunku.
Długo nie mogłam zasnąć, zadręczając się ponurymi myślami, na temat tego co było i tego, czego nie będzie...
Świetny rozdział, zresztą tak jak poprzedni. Ja chce czytać dalej !!! /P <3
OdpowiedzUsuńDziękuję ;*
OdpowiedzUsuńTobie i Vicki dedykuję rozdział 3.