wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 25

*** Oczami Justina ***

Ledwo weszliśmy do domu, zaczęło się przesłuchanie. Mimo, iż Chaz i Fredo nie zadawali aż tak dużo pytań, jak się spodziewałem, nie miałem zamiaru odpowiadać na żadne. Po prostu ich olałem... W pokoju wypiłem zakupioną po drodze butelkę alkoholu, a przedtem wziąłem szybki prysznic. Szybko zasnąłem. Nie miałem ani siły, ani chęci na rozmyślanie nad słowami Nelly. Zostawiłem to sobie na jutro...

Obudziłem się dopiero o 14.00. Na śniadanie zjadłem obiad xd. Do nikogo się nie odzywałem. Zamknąłem się w swoim pokoju. Włożyłem do uszu słuchawki i włączyłem piosenki, które pomogłyby mi się nad wszystkim spokojnie zastanowić.

"Czy na prawdę jestem taka, jaka ci się wydaję?" - nad tymi słowami Nel musiałem teraz pomyśleć. Wydaje się, jakby zapomniała już o tym co było, jakby była całkiem obojętna. Skoro nie jest taka na prawdę, logicznym musi być, że jest odwrotnie i że ona tylko udaje. Wiem, że popełniłem błąd mówiąc Nelly, że ją kocham. Mocno ją tym zraniłem. I ona w dalszym ciągu się po tym nie pozbierała. Bo kto normalny dokonałby tego w tydzień?! Bardzo bolało mnie to, że byłem w stanie tak ją skrzywdzić. Przecież zawsze traktowałem dziewczyny najlepiej, jak tylko potrafiłem. Chciałem, żeby czuły się przy mnie wyjątkowo, jak księżniczki. A jak mogła się czuć teraz przeze mnie Nelly?! Sam do końca nie wiem, jak mogłem jej to zrobić. Zachowałem się podle! Gdybym tylko mógł cofnąć czas... Ale to niestety nie jest możliwe.  
Tylko do cholery jasnej, co ja mam teraz zrobić?! Jak mogę to naprawić?!!
Tu pojawiał się kolejny problem, bo byłem pewien, że dziewczyna nie zaufa mi kolejny raz. Więc, co mi w takim wypadku pozostawało? Pogratulowanie jej, że potrafi jeszcze przebywać w moim towarzystwie, żałosne. Ale to nie będzie trwało wiecznie. Dziewczyna nie jest na tyle silna, żeby zapomnieć o przeszłości, która ułożyła się nie tak jak powinna.

Resztę dnia spędziłem już w swoim pokoju, dochodząc do wniosku, że przede wszystkim powinienem ją przeprosić... i spróbować porzucić tę fikcję, którą stwarzam wokół siebie. Przez nią ranie bliskie sobie osoby. Tyle tylko, że nie potrafię tego zrobić...

*** Oczami Nelly ***

Całą niedzielę, od godziny 15.00 spędziłam samotnie w swoim pokoju. Musiałam wykorzystać ten czas, aby zastanowić się nad swoją beznadziejnie zapowiadającą się przyszłością, która zawsze w jakiś sposób związana będzie z Justinem. Nie tylko dlatego, że był on przyjacielem Seleny, ale przede wszystkim pozostawił on trwały ślad swojej obecności w moim sercu. Pozostawił po sobie bezsensowną miłość i uczucie zakochania, które z dnia na dzień dokuczały mi coraz bardziej.
Postanowiłam już nie udawać, bo to w tym wszystkim było chyba najgorsze. To udawanie! Oszukiwanie, taka gra, w której siedziałam coraz głębiej. I albo wyjdę z tego teraz, albo już wcale... I dopiero teraz uświadomiłam sobie, że Justin również w tym siedzi. Tyle tylko, że już od bardzo dawna. Gra pozorów, w którą wciągnął już nawet najbliższe sobie osoby. Pewnie musi czuć się z tym okropnie... Ze świadomością, że krzywdzi ludzi, na których mu zależy i nie może z tego wyjść, przestać.

Poniedziałek...
Dochodziła 16.00, więc musiałyśmy zacząć szykować się. Praktycznie przebrałyśmy się tylko w stroje kąpielowe. Dostałyśmy zaproszenie na taką małą imprezkę na jachcie jednego ze znajomych mojej przyjaciółki.
Nie było dużo osób, może około 17. Ale to dobrze, bo nie miałam ochoty na szaleństwa.
Czekaliśmy kilkanaście minut na jeszcze jednego zaproszonego, który się spóźniał.
Okazał się nim być nie kto inny, jak Justin. Pierwsze 10 minut było chyba najgorsze. Wahałam się, czy udawać, czy wreszcie to skończyć. Na prawdę nie było łatwo pokazać mu, że jestem w rozsypce, taka słaba i bezradna. Zauważył mnie, podszedł i przywitał się ze mną. W trakcie gdy mnie przytulał, jedna z nielicznych łez spłynęła po moim policzku. Szybko wytarłam je, ale Jus i tak to zauważył. Bez słowa odeszłam i usiadłam w spokojniejszym miejscu. Chłopak do mnie dołączył. Chciałam mu powiedzieć o wszystkim do czego ostatnio doszłam, ale nie potrafiłam się odezwać, jakoś zacząć tej rozmowy... Wreszcie niezręczną chwilę milczenia przerwał Justin, mówiąc:
- Ja już wszystko zrozumiałem...
- Ja też... - Powiedziałam cicho, bo mój głos załamywał się.
- Musimy teraz szczerze i poważnie porozmawiać, bo ja dłużej nie wytrzymam. Nie mogę dalej udawać. - Znów po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
JB chciał mnie przytulić lecz go przed tym powstrzymałam.
- Kochanie, przestań proszę. Zdaję sobie sprawę z tego, co zrobiłem. Sam nie wiem jak mogłem do tego doprowadzić. Zależy mi na tobie i bardzo chciałbym, żebyś mi wybaczyła...
Mówił to tak spokojnie, że po prostu wybuchłam.
- Mam ci wybaczyć, tak?! - Podniosłam głos.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam:
- Powiedz mi, co ci da to, że ja tobie wybaczę? Jedyną zmianą będzie to, że być może poczujesz się lepiej. A co poza tym?! No właśnie, nic!
- Przepraszam. - Odezwał się.
- Co mi da twoje przepraszam?! Justin, ty chyba wciąż nie rozumiesz, że złamałeś mi serce. Zraniłeś mnie, skrzywdziłeś, wykorzystałeś i oszukałeś! Pozwoliłeś mi się w sobie zakochać... Ale co mam zrobić teraz? - Westchnęłam.
Chłopak milczał.
- Jakkolwiek nie planowałabym swojej przyszłości. Ona i tak zawsze wiąże się z tobą. A ja nie jestem wystarczająco silna, żeby pozostać obojętną i zapomnieć. Więc co mi pozostało? Mam uciekać? - Nie potrafiłam już powstrzymać łez napływających ciągle do moich oczu.
- Nie możesz uciec. To byłoby bezsensowne, bo nawet jeśli będziesz daleko, twoje serce ciągle będzie pamiętało.
- Ale gdy jestem blisko ciebie cierpię jeszcze bardziej. - Powiedziałam, wycierając łzy.
- Więc, co mam teraz zrobić?
- Skończyć tę pieprzoną grę!
- Nie mogę...
- Musisz! Przecież twoje życie nie ma najmniejszego sensu. Stworzyłeś swój własny świat, w który wciągasz coraz więcej ludzi. Tak nie powinno być. Wiesz, że ta gra jest bardzo niebezpieczna. Możesz mieć wszystko, a następnego dnia możesz to wszystko stracić. Pozory, którymi się otaczasz... Jest to warte ceny, jaką musisz za to płacić?
- Nie. Nie jest. Ale ja nie potrafię przestać. Myśl, że mogę wszystko stracić...
- Justin! Do cholery! To, co robisz nie jest dobre. Ty to wiesz, ale nie masz zamiaru przestawać?
Wzruszył tylko ramionami. W tym momencie byłam na niego wściekła.
- Jesteś beznadziejny, wiesz?! Czy ty kiedykolwiek byłeś szczery, chociaż na chwilę przestałeś grać? - Zapytałam.
- Szczery jestem zawsze w stosunku do moich Beliebers. - Odpowiedział.
- Jest ktoś dla kogo chciałbyś przestać?
- Nie wiem...
- Teraz będziesz miał dużo czasu, żeby się nad tym zastanowić!
- Wyjeżdżasz z Seleną? - Zapytał.
- Lepszego wyjścia nie widzę. - Odpowiedziałam.
- Zostań ze mną... - Poprosił.
Spojrzałam na niego zdziwiona i rozbawiona za razem.
- Zostać?! Z tobą?! - Wyśmiałam go.
Nagle wszyscy zwrócili na nas uwagę i zaczęli się nam przysłuchiwać, ale ja to olałam.
- Proszę. Ja ciebie potrzebuję! - Powiedział, łapiąc mnie za rękę.
Pogrążał się tym coraz bardziej.
- Do czego?! Ach, tak! Do zaspokajania Jerry'ego! Przykro mi, ale ci nie pomogę. - Wyrwałam mu się.
Wstał, złapał moje ramiona i obrócił mnie do siebie przodem.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi. - Powiedział smutno, dalej mnie trzymając. 
- Justin, to ty musisz chcieć z tego wyjść, nie ja! Nie mogę ci pomóc...
- Mogę cię przytulić? - Zapytał po chwili.
W odpowiedzi ja przytuliłam jego. Juju mocno się we mnie wtulił i cicho powiedział:
- Ja postaram się z tym skończyć. Teraz wiem, że tego chcę. I wiesz? Ja zrobię to dla ciebie, tylko dla ciebie...
Spojrzałam w jego oczy, były takie smutne... Serce wierzyło w jego słowa, ale rozum mówił: "on cię zranił, on znów oszukuje, nie możesz mu wierzyć".
- Tak bardzo chciałabym uwierzyć w twoje słowa... Nie potrafię tego zrobić. - Wyznałam.
JB przytulił mnie jeszcze mocniej i wyszeptał do mojego ucha:
- Wiem, że to wiele, bo już mi nie zaufasz... Ale chciałbym, żebyś mnie nie zapomniała, żebyś ze mnie nie rezygnowała.
Poprzez łzy zapytałam:
- Kto, jeśli nie ja będzie wierzyć, że dojdziesz do mety?
- Nikt... - Odpowiedział smutno.
- Więc będę wierzyć jeszcze mocnej! - Obiecałam.
Chłopak uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Dziękuję. Jesteś najlepszym, co mogło mnie spotkać.
- No nie przesadzajmy! Mam za duży tyłek! - Oznajmiłam, spoglądając na niego.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

- Jest cudowny! - Wyszeptał mi do ucha i pocałował mój policzek.

1 komentarz:

  1. O rany boskie! Z każdą linijką tekstu zakochuję się w tym opowiadaniu jeszcze bardziej!

    OdpowiedzUsuń