niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 9

W końcu zdecydowała się:
- Co ja niby mogę zmienić?! Wyjdę z domu dziecka, zamieszkam w jakimś mieszkaniu i być może dalej utrzymam pracę z dziećmi. To moja przyszłość! Wspaniałe mam plany, co?! - Ukryła twarz w dłoniach.
- Przestań! Przecież nie musi tak być. - Przekonywałem ją.
- Zabawny jesteś z tym swoim pocieszaniem. - Zaśmiała się. - Ty nic nie rozumiesz.
- To pomóż mi w tym!
- To żałosne, ale prawda jest taka, że już zawsze będę na tym świecie sama. - Powiedziała, jakby się z tym już dawno pogodziła.
- Nelly... - Zacząłem.
- Justin, ja nikogo nie mam! - Przerwała mi.
Chciałem zaprzeczyć, ale nie pozwoliła mi na to:
- Każdy ma kogoś, dla kogo żyje, kogoś, kto jest sensem jego życia. Ty masz Beliebers, rodzinę, przyjaciół. Ja nie mam nikogo...
- A ja?
- Ty? Powiedzieć ci co myślę o twojej kwestii w moim życiu? - Spytała.
- Kwestii??? - Zdziwiłem się. Myślałem, że jestem dla niej ważny.
- Tak. Ty niestety jesteś w moim życiu tylko kwestią. Mimo to i tak jestem ci wdzięczna, że się w nim pojawiłeś. Wniosłeś do niego odrobinę szczęścia i miłości. - Uśmiechnęła się smutno. - I nawet jeśli, a tak pewnie będzie, pozostawisz mi po sobie jedynie wspomnienia, ja za każdym razem wybierałabym ciebie.
- Dlaczego jestem tylko kwestią? Ja myślałem, że zależy ci na mnie...
- Bo zależy. Ale potem znów zostanę sama. - Wyjaśniła.
- Nie musi tak być.
- Ale będzie! Zrozum, jestem dzięki tobie szczęśliwa. Teraz, ale nic nie trwa wiecznie i nic tego nie zmieni!
- Dlaczego z góry zakładasz, że twoje życie spisane jest na straty?
- Bo tak jest! - Zaśmiałam się. - Nawet twoja obecność nie jest w stanie tego zmienić. Przeszłości nie da się wymazać.
- Ale da się o niej zapomnieć!
- Ja nie potrafię... - Zaczęła płakać. Przytuliłem ją.
- A gdybyś spróbowała? Dla mnie. - Zaproponowałem.
Spojrzała na mnie poprzez łzy i po chwili powiedziała:
- Zdajesz sobie sprawę, że miesiąc mi nie wystarczy.
- Tak, dam ci tyle czasu, ile potrzebujesz. - Powiedziałem.
Znów zaczęła się śmiać.
- Przecież ty masz trasę.
- Wtedy też będziemy mogli się spotykać. - Przekonywałem dziewczynę.
- Nie wyobrażam sobie tego. Nie chcę stać na twojej drodze.
- I nie będziesz! Możemy spróbować...
- Żeby później przeżyć rozczarowanie?! To nie jest warte moich łez.

- Naszych łez. - Poprawiłem ją. Nie była mi obojętna i wiedziałem, że po jej stracie nie będę szczęśliwy.
Westchnęła. 
- Boję się. - Powiedziała.
- Tego, że cię zostawię? - Zapytałem.
- Tak.
- Nie zrobię tego. - Uśmiechnąłem się do Nel.
- Boję się też tego cholernego braku akceptacji i tolerancji, z którymi ciągle się spotykam! - Usłyszałem.
- Na to już nic nie mogę poradzić. Też się z nimi spotykam. - Powiedziałem.
- Tak, ale oni hejtują Justina Biebera.
- Ja nim jestem.
- Nie o tom mi chodziło... Spełniasz swoje marzenia, sam stworzyłeś swój wizerunek, który nie wszystkim opowiada. Ja nie miałam wyboru, nie mogłam stworzyć siebie, przeszłość mi nie pozwala. - Wyjaśniła.
- Racja, ale możesz stworzyć siebie teraz.
- Żeby stworzyć cokolwiek trzeba mieć coś, z czego będziemy tworzyć. Ja nie mam nic. Jestem dziewczyną z domu dziecka, jestem nikim. - Powiedziała, a ja od razu sprzeciwiłem się:
- Ej! Jesteś Belieber, moją przyjaciółką, nawet kimś więcej. Jesteś bardzo wartościowym człowiekiem! Zabraniam ci tak mówić, rozumiesz?! - Trzymałem jej twarz w swoich dłoniach.

Ona pokiwała tylko głową.
- Przeraża mnie twój brak wiary w siebie, w szczęście, w miłość. W istnienie czegokolwiek dobrego na tym świecie. - Powiedziałem, a po chwili zapytałem:
- Dlaczego tak jest? Hm?
- Nie zawsze tak było!
- To opowiedz mi o sobie, o swojej przeszłości! Ty o mnie wiesz wszystko, ja o tobie nie wiem nic!
- I niech tak zostanie. - Próbowała się wykręcić, ale tym razem nie miałem zamiaru jej na to pozwolić.
- Nelly, posłuchaj. Skoro mam pomóc ci w rozpoczęciu nowego, lepszego życia...
- Justin! - Przerwała mi. - Co ty do mnie w ogóle mówisz?! Mam rozpocząć życie, którego nigdy nie miałam?! Wiem co to życie, ale nie umiem żyć! - Wyjaśniła załamana.
Chwilę zastanowiłem się nad jej słowami i powiedziałem:
- Nauczę cię! Tylko zgódź się na to.
Teraz ona zaczęła myśleć nad tym, co właśnie usłyszała.
- Tak wiele się z tym wiąże... Ja boję się, że nie dam rady! Że nie spełnię waszych  oczekiwań. - Powiedziała, opierając głowę o moje ramię.
- Wiem, że to nie będzie łatwe, ale ty na prawdę nie jesteś mi obojętna! Nie chcę wyjeżdżać bez ciebie, nie chcę cię stracić! - Przekonywałem ją, bo szczerze mi na tym zależało.
- Nie stracisz! Chociaż raz spróbuję zawalczyć o swoje szczęście! - Uśmiechnęła się, a ja to odwzajemniłem, mówiąc:
- Taką postawę powinnaś mieć już zawsze!
- Obiecuję, że się o to postaram! - Powiedziała.
Przytuliłem ją mocno, pytając:
- Mogę dać ci całusa? 
- Raczej tak...
Chciałem pocałować Nelly w policzek, ale ona odwróciła się, w wyniku czego nasze usta złączyły się ze sobą na krótką chwilę. Uśmiechnęła się, widząc moje zakłopotanie.
Była teraz szczęśliwa i na prawdę nie chciałem tego psuć pytaniami dotyczącymi jej przeszłości. Tyle tylko, że przeszkodziła mi w tym moja wrodzona niecierpliwość.

2 komentarze:

  1. Jak ty to robisz, że tak świetnie piszesz, hę? Zarąbiste opowiadanie. Król Julian domaga się dalszego ciągu! :D

    OdpowiedzUsuń